Chcielibyście permanentnie zabić 99 graczy na konsolach? Playerunknown’s Battlegrounds zmierza na Xboksa One
Ale docelowo także na PlayStation 4, spokojnie. W przypadku takich gier cierpliwość i tak jest kluczowa.
Dobrze Paweł pisał, iż to, że Playerunknown's Battlegrounds szybko dogoni DayZ pod względem sprzedaży, jest wyłącznie kwestią czasu. Wystarczy na bieżąco słuchać zachodnich podcastów (czego zapewne nie robicie, bo po co, skoro nie pracujecie w gierkowie), by wiedzieć, że nowe battle royale jest najczęściej obgadywanym tytułem po Breath of the Wild. No wszędzie gadają o Battlegrounds, przyrzekam.
Zresztą trudno dziwić się entuzjazmowi kogoś, komu udało się wygrać survivalową potyczkę ze stoma graczami. Trudno się nie wkręcić w ten klimat. Jako odbiorcy popkultury uwielbiamy ten schemat - wszak każdy tetryk o hitowych "Igrzyskach Śmierci" mówi, że to wyłącznie rozcieńczona wersja kultowego "Battle Royale" Kinjiego Fukasaku.
Ale najpierw PlayerUnknown's Battlegrounds musi wyjść z Early Access. Tak chciałby przynajmniej popularny deweloper. I celuje w "kilka miesięcy". Byłoby fajnie. Bo gdy spojrzymy na poprzedni "wczesnodostępny" sieciowy megahit, DayZ, sprawa nie wygląda tak różowo. Też czytaliśmy o konsolowym porcie. A tymczasem gra potrzebowała CZTERECH LAT, by wejść w betę. Aktualizacja "nadchodzi", jak zauważa Video Gamer, ale nadal nie ma sprecyzowanej daty premiery. W takim tempie to kto wie, być może po sześciu latach DayZ rzeczywiście zostanie ukończone.
Nie ma się co dziwić. Temat maszyny do pieniędzy, jaką dla takich produkcji jest Early Access, był już w naszych mediach poruszany wiele razy. Czasem gracze wolą po prostu brać aktywny udział w całym przedsięwzięciu, pomagać budować grę, w którą fajnie im się gra. A że za to przy okazji płacą? Cóż, a jaka to różnica od Kickstarterów czy innych Patronitów?
Adam Piechota