Cargasm przyprawi Was o...
...och nie, darujmy sobie ten dowcip, proszę. Umówmy się - nazwanie gry wyścigowej Cargasm jest naprawdę słabe. Naprawdę. Sama gra też nie zapowiada się specjalnie wyjątkowo, ale ma dwa bardzo ciekawe rozwiązania, o których warto wspomnieć.
Zanim jednak o nich - słowo o samej grze. Czym Cargasm w ogóle będzie? To typowe arcade'owe wyścigi, bez prawdziwych licencji czy ultra-realistycznego trybu jazdy. Co więc w nich takiego wyjątkowego?
Po pierwsze, lokacje dostępne w grze zostały w prawdziwym świecie laserowo zeskanowane (cokolwiek to oznacza) i odtworzone co do najmniejszego szczegółu. Każde okno, każdy balkon i każda lampa znajdować się będą na dokładnie takim miejscu, jak w rzeczywistości. Znaczy - podobno.
Jeździć przyjdzie nam w takich miejscach jak San Francisco, Londyn, Park Narodowy Yosemite, Egipt, Szwajcaria i Kilimandżaro (lista nie jest jeszcze zamknięta). Dwie pierwsze lokacje możecie podziwiać na zamieszczonych obrazkach.
Drugim wyróżnikiem gry mają być zdobywane trofea. Wraz z wygrywanymi wyścigami będziemy otrzymywać nie tylko nowe samochody itp., ale też, erm, dziewczyny - Cargasm Girls - do własnego Cargasm Haremu. Czy są tu jakieś wojujące feministki?...
Twórcy najwidoczniej upatrują w tym możliwych przyczyn sukcesu gry i zamierzają dalej brnąć w temat. Trofea dostępne w grze nazywać się będą - między innymi - Cargasm Rave, Thrust, Lesbos, Orgy czy Gigolo. Wybaczcie, ale już nie mam nawet siły tego tłumaczyć. Ja chyba podziękuję, postoję.
Gra ukaże się nie-wiadomo-jeszcze-kiedy na PC, PS3, 360, Wii, PSP i iPhone (tak, cnota umiarkowania twórcom Cargasm zdecydowanie nie jest znana).
[via WP]
Tomasz Kutera