Call of Juarez: Więzy Krwi
Call of Juarez: Więzy Krwi
15.06.2009 15:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Westernowe klimaty nie cieszą się powodzeniem u producentów gier. Trudno się temu dziwić, gdyż czasy, w których rewolwerowcy królowali na ekranach kin, dawno minęły i przestały nas już rozgrzewać historie o dobrych, złych i brzydkich. Mimo to są studia, które nie boją się podjąć wyzwania i wkroczyć na Dziki Zachód. Jedną z takich grup jest wrocławski Techland, który 3 lata temu wypuścił strzelaninę Call of Juarez, a niebawem uraczy nas jej kolejną częścią.
Do tej pory produkcje Techlandu kojarzyły mi się z ciekawymi pomysłami i techniczną siermiężnością. Nie inaczej było z Call of Juarez, gdzie problemy z działaniem przesłoniły ciekawą fabułę i fajne patenty na rozgrywkę. Nawet dziś, na komputerach, które bez żadnej zadyszki są w stanie podołać nowym tytułom, CoJ nie wie, co to płynność. Czego więc można spodziewać się po Call of Juarez: Więzach Krwi? To pierwsza gra stworzona na Chrome Engine 4 i jestem ogromnie zaskoczony efektami pracy producenta. Podczas gdy Call of Juarez na maksymalnych detalach na moim sprzęcie był bolesnym pokazem slajdów, dwójka na najmocniejszych ustawieniach przycinała jedynie w momentach, gdy na ekranie było bardzo dużo akcji. Normalnie szok. Oczywiście pozytywny, bo wizualnie Więzy Krwi mogą spokojnie konkurować z najlepszymi produkcjami ostatnich lat. Otoczenie, efekty, animacje, a przede wszystkim niezwykle realistyczne modele postaci robią kolosalne wrażenie. Mam nadzieję, że tak samo będzie na konsolach, na które również zmierza kontynuacja Call of Juarez.
Fabularnie Więzy Krwi są prequelem Call of Juarez, opowiadając o losach braci McCall – Raya (wielebny z jedynki) i Thomasa. Poznajemy ich podczas wojny secesyjnej, walczących po stronie Konfederatów, ale ich wojskowa kariera nie trwa zbyt długo. Szybko wchodzą na drogę wyjętych spod prawa i ruszają na poszukiwanie legendarnego złota Juarez. Na zagłębienie się w opowieść będzie jednak czas przy okazji recenzji, niemniej możecie być spokojni o jej poziom. Scenarzyści stworzyli ciekawą, trzymającą w napięciu fabułę, wypełnioną po brzegi filmowymi akcjami rodem z westernów. Cały czas coś się dzieje – to walczymy z żołnierzami Unii, to pojedynkujemy się, to brawurowo uciekamy dyliżansem przed pościgiem – atrakcji jest całe mnóstwo, a chwil beztroskiego podziwiania plenerów niewiele (ale czasem warto zerknąć na otoczenie, bo jest na co). Więzy Krwi to bardzo intensywny FPS, a co najważniejsze – również niezwykle urozmaicony. Ogromny wpływ na to ostatnie ma możliwość przechodzenia poszczególnych etapów (nie wszystkich) dowolnym z braci. Na początku poziomu wybieramy między Rayem a Thomasem, decydując się albo na bezpośredni i siłowy sposób rozwiązywania problemów albo na bardziej subtelny i na dystans. Rozgrywka różni się wystarczająco, aby pokusić się o przejście gry każdym z bohaterów, tym bardziej, że czasami podążają oni zupełnie innymi ścieżkami.