Call of Duty: WWII wynagrodzi Was za oglądanie, jak inni otwierają skrzynki z lootem
Na plaży w Normandii. Targowisko próżności na cmentarzu.
Maciu sugeruje, że ten wpis powinien otrzymać tytuł "Tegoroczne kontrowersje w Call of Duty to...", ale jednak tym razem Activision bez problemu przeskakuje ustawioną przez siebie poprzeczkę. Jak zapewne już wiecie - dyskusja na temat skrzynek z lootem zatacza coraz większe kręgi, budząc oburzenie zarówno graczy-wymiataczy, jak i zupełnych laików oraz osób postronnych. My wiemy, że ten paskudny trend przez długi czas będzie jeszcze psuł najświeższe hity. Oberwały już między innymi Forza Motorsport 7, Śródziemie: Cień wojny i drugi Battlefront. Czy Call of Duty: WWII, które dziś debiutuje na rynku, także "oberwało"? Moim zdaniem na swój - to znaczy bezwstydnie pazerny - sposób całą tę niedorzeczność ciekawie podsumowuje. Oczywiście, wykorzystując przy tym graczy.
Pół biedy, że skrzynki w Call of Duty są. Mocny nietakt, że spadają na plażę w Normandii, ale to również idzie jakoś zaakceptować. Co powiecie jednak na fakt, że gra wynagradza oglądanie, jak inni gracze otwierają swoje skrzynki? Jednym z celów dziennych w WWII jest właśnie taki zaszczyt - jeżeli obejrzymy trzy osoby, zwiększymy liczbę naszych punktów socjalnych. Im więcej tym punktów, tym większe prawdopodobieństwo, że sami znajdziemy w skrzynkach nagrody lepszej jakości. Czyli jeszcze raz. W Normandii spadają skrzynki z nagrodami. A Wy będziecie oglądać, jak otwierają je inni. Na tej plaży. To co tam było o tym "powrocie do przeszłości" i czasów, gdy gry z serii tematykę drugowojenną podejmowały z pewnym szacunkiem?
Jasna sprawa, Sledgehammer Games zapewnia, że wszystkie warianty broni oraz ciuchów, jakie znajdziemy w skrzynkach, są zaledwie kosmetyczne. Przynajmniej gracze nie będą ich za chwilę obrzucać błotem za stworzenie modelu "pay-to-win" w swoim tytule AAA (który, co jak sądzę trzeba będzie niebawem rzeczywiście zawsze podkreślać, kosztuje tyle, co pełna nowa gra AAA). A że skończy się tak, jak zawsze, czyli Call of Duty sprzeda się wyśmienicie (bo przecież wystarczyło odpuścić kosmiczny setting), nie mam najmniejszych wątpliwości.
Adam Piechota