Call of Duty: WWII nie pozwala YouTuberom zarabiać pieniędzy
No, może nie tyle samo Call of Duty, co nowa polityka YouTube'a, które od jakiegoś czasu utrudnia życie twórcom.
Słyszeliście już pewnie o zjawisku ochrzczonym "ad-pocalypse". Po tym jak Wall Street Journal nagłośnił sprawę reklam pojawiających się przed rasistowskimi materiałami na YouTubie, reklamodawcy tak się przestraszyli, że zupełnie wycofali swoje reklamy z serwisu. YouTube musiał działać, więc zaostrzył kwestie związane z monetyzacją filmów, co uderzyło po kieszeniach wielu YouTuberów. Skarżył się PewDiePie, skarżą się i inni. Okazuje się, że restrykcje są teraz na tyle surowe, że trzeba bardzo uważać, co się mówi. I o czym. Bo na przykład Call of Duty: WWII to zły temat.
Aby zobrazować absurd sytuacji, YouTuber PrestigeIsKey postanowił przeprowadzić eksperyment. Wrzucił film, na którym przez dwie minuty mówi o swoim przeterminowanym mleku i film opowiadający o nowej, potencjalnej mechanice w Call of Duty: WWII. Ten drugi miał ponad trzy razy więcej wyświetleń, ale zarobił niecałe 11 dolarów, w czasie gdy znacznie mniej popularny materiał o mleku przyniósł 41 dolarów. Ogromną różnicę widać gołym okiem.
Inny YouTuber zajmujący się CoD-em, 402THUNDER402, zwraca uwagę, że choć jego wyświetlenia wzrosły w ostatnim miesiącu o 53%, to przychody spadły o 49%. Niektórzy zaczynają myśleć nawet o zmianie zawodu lub przynajmniej platformy. Zwracają się ku Patreonowi, Twitchowi. Nastroje są z pewnością niewesołe, a reklamowa apokalipsa zbiera kolejne żniwa.
Taki stan rzeczy nie spodoba się też pewnie Activision. W końcu YouTube to świetne narzędzie marketingu, a nagle jeden z ich najważniejszych tytułów staje się nieatrakcyjny i zwyczajnie problematyczny dla YouTuberów. Przypadek Call of Duty: WWII może być też jednym z pierwszych symptomów poważniejszego problemu, który będzie tylko rósł, jeśli YouTube nie spróbuje zmodyfikować swojej nowej, bezwzględnej polityki.
Patryk Fijałkowski