Call of Duty: Black Ops IIII – podsumowanie drugiej bety
Druga beta nowego Call of Duty pokazuje, że o co jak o co, ale o nieznajomość trendów to Activision oskarżać nie można…
18.09.2018 11:51
Tak jak obiecałem w tekście podsumowującym pierwszą betę, powracamy do tematu Black Opsa IIII. O ile w przypadku pierwszych testów dostaliśmy bezpieczną klasykę z modyfikacjami, tak tym razem naprawdę jest o czym pisać. Stanowiący główną atrakcję bety tryb Blackout nie przekonuje może, że będzie finalnie pełnowymiarowym dodatkiem mogącym zrekompensować brak kampanii, ale… kurczę, jest naprawdę fajny. Niezależnie od tego czy jesteście fanami, czy sceptykami tego gatunku.I piszę to jako człowiek, który pomimo narzekań na kampanie fabularne w ostatnich odsłonach Call of Duty, ekscytował się nimi jednak dalece bardziej, niż jakimkolwiek Battle Royale. Więcej powiem… cała ta „królewska bitwa” kojarzyła mi się od zawsze z nudnym kampieniem i bieganiem od strefy do strefy z duszą na ramieniu, byle tylko nie oberwać po drodze całą stertą pocisków. Nijak, przyznacie, nie pasuje to na pierwszy rzut oka do typowego dla Call of Duty biegania i jak najszybszego strzelania we wszystko, co się rusza i niemal natychmiastowych respawnów. Jak pokazała jednak beta, w tym szaleństwie naprawdę jest metoda.Mecz zaczynamy tu klasycznie skokiem z helikoptera, a potem sterujemy naszym bohaterem przemieszczającym się na paralotni, mając wpływ na to, w którym miejscu nasza postać rozpocznie właściwą rozgrywkę. Jedyna broń na start to pięści, ale – gdy tylko nie mamy na karku przeciwników – znalezienie pukawki nie jest wielkim problemem. Mapa gry nie poraża rozmiarem (jest za to idealna dla 88 graczy jednocześnie), ale naprawdę zrobiono ją z pomysłem.Fuj, totalny recykling, przekleili assety z poprzednich części i nie przepracowywali się – powie jeden. Sam takim stwierdzeniom przyklaskiwałem, a koncepcję całości zrozumiałem dopiero po odpaleniu właściwej rozgrywki. Lokację wykonano fajnie i niekoniecznie najprostszym możliwym sposobem, bo samo połączenie kilku różnych miejscówek w jedną, spójną mapę było zapewne trudniejsze, niż zrobienie jej od nowa. Tymczasem nie widać przesadnie szwów między nimi. Wszystkie te znane fragmenty map to raczej easter eggi – świadectwo nie lenistwa, lecz kreatywności.
W trybie Blackout zabawa toczy się drużynowo w duetach, a każda para liczy się w rozgrywce, dopóki żyje choć jeden z jej przedstawicieli. Pozycję kompana mamy przy tym na stałe oznaczoną w świecie gry i co zrobimy z tą informacją, zależy wyłącznie od nas. Możemy ten fakt olać lub skorzystać z możliwości jakie daje współpraca. Czyli na przykład wspólnego przemieszczania się pojazdami. Których kontrolowanie jest swoją drogą przedziwnie pomyślane. Dajmy na to taki quad… czy może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego do jasnej cholery ktoś zdecydował się na: a) nieruchomą kamerę, b) gaz/hamulec pod lewą gałką pada, c) skręcanie przy pomocy prawej gałki. Activision kierowanie pojazdami próbowało wymyślić na nowo i moim zdaniem nie wyszło im to najlepiej.W sumie jednak jest to tak naprawdę jeden z niewielu poważnych zarzutów. Reszta już teraz prezentuje się świetnie, bo Activision naprawdę pomyślało jak (wybaczcie nędzne popisy słowotwórcze) „uCODowić” to całe Battle Royale. Przede wszystkim mocno ograniczono zadawane przez bronie obrażenia. Zawsze w multikach z tej serii gracze padali jak muchy od paru kulek, a tutaj nawet po oberwaniu wciąż można jeszcze śmiało nadrobić braki w refleksie. Dzięki temu siedzenie po kątach niekoniecznie ma sens – jeżeli tylko nie zaniedbamy leczenia, na luzie uciekniemy kamperowi z linii strzału.„Będzie za wolno” obawiali się gracze. Ale ten problem zauważył również ktoś w siedzibie Treyarch, bo na krycie się po kątach nie pozwala nam tempo zmniejszania się obszaru wirtualnego pola bitwy. Nawet jeżeli naszą ulubioną taktyką jest przeczekać w imię zasady „gdzie dwóch się bije…” do czasu pozostania na arenie kilku graczy, nie ma tu tak naprawdę miejsca na choćby chwilę wytchnienia. Cały czas czujemy, że ktoś klepie nas po plecach i każe wziąć się do roboty.
Czynnik trzeci, mianowicie system nagród. Defensywna postawa jest oczywiście możliwa, ale odbije się na pasku poziomu postaci. Jakkolwiek fajnie jest dotrwać do finału rundy i nawet nikogo do tego czasu nie zabić, system levelowania wyraźnie wspiera agresywne i zdecydowane działania. Wobec ludzi lub zombie, które… nie mam pojęcia, po co trafiły do gry. W obecnej wersji ani nie dodawały całości w znaczący sposób charakteru ani też nie pełniły tu jakiejś szczególnie ciekawej roli. Jest sobie po prostu takie szybkie coś, co po spotkaniu koniecznie musicie zabić, bo jest zbyt szybkie, by uciec – i tyle.
Wszystko to wzięte do kupy sprawia, że Battle Royale w serii Call of Duty naprawdę ma sens. Dzięki świetnej dynamice przyciągnąć powinno nie tylko największych entuzjastów gatunku. Sam się sobie w sumie dziwię, ale naprawdę zacząłem mocno wierzyć w tę produkcję. Activision umie nie tylko dostrzegać nowe rynkowe trendy, ale i przekształcać je tak, by miały sens również w ich własnych grach. Po tym co tu zobaczyłem, nie mogę już doczekać się 12 października.PS. Wybaczcie brak własnych screenów, ale totalnie nie pomyślałem o tym, że beta już się kończy i zapomniałem ich zrobić.