Call of Duty: Black Ops 3 - recenzja
Trójka w tytule mogłaby sugerować, że dokładnie wiemy czego można się po najnowszym Call of Duty spodziewać. Jest jednak inaczej.
16.11.2015 | aktual.: 30.12.2015 13:18
Call of Duty to seria, w której trudno spodziewać się rewolucji. Co roku musi bić rekordy sprzedaży i zwykle jej się to udaje. Również dlatego, że każdy wie, czego może się spodziewać. Po pierwsze - akcji, świstu kul dookoła, eksplozji i historii, która da nam pretekst, by przeć przed siebie. Drugim elementem, bez którego nie byłoby Call of Duty w XXI wieku, jest multiplayer z masą trybów sieciowych, w których każdy - niezależnie od tego czy preferuje kolekcjonowanie fragów, czy współpracę z innymi - szybko się odnajdzie. I Black Ops 3 oczywiście do tego opisu pasuje. Ale studio Treyarch robi tu kilka rzeczy po raz pierwszy. Warto to docenić.
Zwiastun Call of Duty: Black Ops 3 Jeszcze technologia czy już magia? Trójka w tytule gry jest pomijalna. Znajomość poprzednich Black Opsów nie jest tu do niczego potrzebna. To nowa historia, ze świeżymi bohaterami i nieco innym pomysłem na rozgrywkę. Niestety początek kampanii obiecuje trochę zbyt wiele. Nie zamierzam niczego spoilować, ale z radością zacierałem łapki, widząc na ekranie motywy rodem z Matrixa i sztuczki scenarzystów. Liczyłem, że to one nadadzą ton kampanii, ale w ostatecznym rozrachunku okazały się efektownymi dekoracjami, a nie istotą rozgrywki. Ale są też dobre wiadomości. Przeniesienie akcji do roku 2065 otworzyło autorom drzwi do wyposażenia gracza w zabawki niespotykanego wcześniej kalibru.
Call of Duty: Black Ops 3
Opowieść toczy się wokół mało oryginalnego konceptu łączenia człowieka z maszyną w celu stworzenia superżołnierza. Przerabialiśmy to nie raz, a skoro gramy w grę, w której z definicji coś musi pójść nie tak, to finał jest dość łatwy do przewidzenia. Nie, fabularnie Black Ops 3 nie zdetronizuje jedynki. Natomiast jeśli idzie o rozgrywkę...
Musicie wiedzieć, że kampania rozgrywana solo, a kampania w trybie kooperacji z innymi (online lub na podzielonym ekranie), to dwie różne bestie. Powód jest prosty. Nasz wojak (lub wojaczka) jest wyposażony we wszczep DNI, który - w dużym skrócie - daje mu dostęp do szerokiej gamy niedostępnych dla zwykłych śmiertelników mocy. Te dzielą się na trzy grupy, aczkolwiek idąc w bój możemy wybrać tylko jedną z nich (do czasu wbicia na 20. poziom). Grając samemu, nie mamy więc dostępu do wszystkiego, choć moce możemy wymieniać w mobilnych zbrojowniach.
Przy trzech czy czterech graczach wykorzystujemy natomiast pełną paletę śmiercionośnych "techno-czarów". Gdy jeden wypuści na wrogów chmarę podpalających ich "świetlików", inny może wyłączyć z akcji maszyny wroga lub nawet przejąć nad nimi kontrolę dzięki zdalnemu hakowaniu, by pruć do "swoich" i otworzyć drogę dla narwańca lubiącego walczyć w pierwszej linii i własnymi rękami eliminować każdego, kto stanie mu na drodze. Nie bójcie się, że robi się wtedy zbyt prosto. Pod ręką są kolejne poziomy trudności, włącznie z "realistycznym" - nowinką w serii, w którym ginie się od jednej kuli. To dopiero wyzwanie.
Call of Duty: Black Ops 3
Kilku uzbrojonych w różne moce graczy to udręka dla wrogów i mnóstwo frajdy z szybkich i skoordynowanych uderzeń w słabe punkty, które najpierw sobie stworzymy. Te zdolności transformują tradycyjne podejście do oczyszczania kolejnych aren z wrogów i są dużym powiewem świeżości w skostniałej serii.
Pozwoliły autorom przenieść na gracza część odpowiedzialności za urozmaicanie sobie zabawy, a to odbija się czkawką w sytuacji, gdy jest na polu bitwy sam. No, nie licząc sterowanych przez SI kumpli, którzy nie przydają się na wiele. Gdy gramy solo, często brakuje nam możliwości korzystania z różnych zestawów mocy, a gra zmienia się w niezbyt porywające kicanie od osłony do osłony "urozmaicane" bieganiem jak z pęcherzem za bazooką, gdy na ekranie pojawi się jeden z większych robotów krocząco-skaczących. Chaos, czerwony ekran i liczenie na łut szczęścia potrzebny na zregenerowanie zdrowia pod ostrzałem. Niby klasyczne Call of Duty, ale wyraźnie mniej ciekawe od gry z innymi.
Call of Duty: Black Ops 3
Kampania ma kilka "momentów", ale brak w niej zadęcia i pretensjonalności. Fabuła motywuje, a przy tym udaje się jej nie irytować. Prawie do końca, bo jednak scenarzyści lubią pewne rzeczy wbijać nam do głowy z subtelnością młotka. Czasem kuleją dialogi odgrywane z manierą bliższą przedmeczowych wymian zdań z gal wrestlingu niż dobremu filmowi. Christopher Meloni czy Katee Sackhoff mają "swoje" sceny, które usprawiedliwiają ich gaże. Szkoda tylko, że wspomniane momenty są w większości zarezerwowane dla scenek przerywnikowych. Same misje to klasyczny zestaw przygotowany na zasadzie "znajdź dużą arenę, zalej ją wrogami do pełna i gotuj na wolnym ogniu". Brakuje tu zmian tempa i ciekawych pomysłów na uwolnienie się od schematu. A przecież ta seria lubi eksperymenty. Kilka wyjątków od monotonnej formuły pokazuje, co moglibyśmy dostać, gdyby Treyarch poszedł na całość.
Wszystko jest lepsze z zombiakami? Liczę, że kiedyś to zrobi, ale śpieszę też donieść, że obejrzenie napisów końcowych nie oznacza w Black Ops 3 konieczności przeskoczenia na serwery trybów sieciowych. Zaliczenie wszystkich misji odblokowuje... drugą kampanię. A właściwie tę samą, ale ze zmienioną kolejnością misji oraz zombiakami w roli głównej.
Call of Duty: Black Ops 3 - Koszmar Znane wydarzenia obserwujemy z nowej perspektywy narracyjnej, oczami innych bohaterów. Pewne elementy są takie same, inne mutują, by w efekcie dostarczyć coś znacznie ciekawszego niż zwykła podmiana wrogów na zombie. Choć to też robi swoje, bo zombiaki jak to one - prą na gracza masą zamiast chować się za osłonami. Z kolei my broń, amunicję i moce musimy tym razem zbierać z planszy, na której występują w formie znajdziek. Są też inne power-upy nadające rozgrywce arcade'owego charakteru. Siedzenie w jednym miejscu odpada, gra się zupełnie inaczej niż w podstawową kampanię. Bardzo fajny pomysł, który wzbogaca zabawę i nie warto zbywać go hasłem "sztuczne przedłużanie czasu rozgrywki". To coś więcej. No i oczywiście najlepiej smakuje ze znajomymi.
Jeśli nie zamierzacie maniaczyć w multiplayerze i wbijać kolejnych poziomów "prestiżu", macie jeszcze jedną opcję - w Black Ops 3 nie mogło przecież zabraknąć kolejnej odsłony trybu Zombie.
Call of Duty: Black Ops 3
W "podstawce" znajdziemy jeden scenariusz rozpisany na gwiazdorską obsadę. Drugi jest dostępny w formie dodatku. Początkowo zabawa wygląda znajomo - zabijamy zombiaki, budujemy na ich drodze przeszkody, zarabiamy kasę, by otworzyć dostęp do kolejnych rejonów mapy i stopniowo przemy naprzód, ginąc coraz dalej, na coraz późniejszych falach przeciwników. Twistem w zabawie jest możliwość przemiany w uzbrojoną w macki i elektryczność bestię.
Sprawdza się nie tylko w walce. W jej skórze możemy dojść w miejsca niedostępne śmiertelnikom, by zdobywać przedmioty konieczne do odprawienia rytuału. Wiele miejsc na mapie świeci się czerwienią, walcząc o uwagę przybysza z zaświatów.
Call of Duty: Black Ops 3
Esencją tej zabawy znów jest odpowiednie łączenie eliminacji wrogów z eksploracją, szukaniem sekretów, pułapek i innych urządzeń, które sprawią, że tym razem w niezwykle mrocznym i klimatycznym miasteczku przeżyjemy trochę dłużej. Ale o śmierć jest tu bardzo łatwo. Wystarczy nieuwaga jednego z graczy, który nie upilnuje sektora, a fala zombiaków zaleje całą drużynę. To trudna zabawa, raczej nie dla debiutantów i na pewno nie dla kogoś, kto łatwo się zniechęca, bo zawsze zaczynamy w tym samym miejscu. Można grać samemu, można grać z obcymi, ale najlepiej zaprosić znajomych. Wtedy "trudna" zmienia się w "dająca masę frajdy ze współpracy".
Niestety tak jak w przypadku kampanii, matchmaking mający łączyć nas z losowymi graczami działa w kratkę. Czasem potrafi nawet "zepsuć" grę i nie pozostaje nic innego jak restart.
Spokojnie, jestem specjalistą W kwestii trybów sieciowych Treyarch hołduje zasadzie: jeśli działa, to nie zmieniaj. Największą zmianą ostatnich odsłon było przejście z killstreaków na premiujące wykonywanie zadań i współpracę scorestreaki. Od tej pory zmienia się głównie mobilność bohaterów.
Call of Duty: Black Ops 3
Niestety, przeczucie mnie nie myliło i pełna wersja Black Ops 3 potwierdza, że odrzutowe plecaki i bieganie po ścianach nie są tu aż tak ważne, jak można się było spodziewać. Czasem uda się przebiec nad głową leżącego za przeszkodą kampera (plaga, PLAGA Black Ops 3) czy zaliczyć naprawdę efektowną akcję, ale ze zwiększoną mobilnością gracza nie idą projekty map. Nie dają wielkiego pola do popisu. Jeśli nie podobały się wam lokacje z bety, to uspokajam, że jest dużo ciekawszych map. A i tamte areny trochę wypiękniały. Ostatnie odsłony nie zatarły jeszcze wspomnień brzydoty miejscówek ze starszych gier, ale zróżnicowana paleta barw i różnorodność mapek w Black Ops 3 przypadła mi do gustu. Nie mam tu żadnej znienawidzonej lokacji. Póki co...
Choć sporo z nich jest trochę za małe jak na mój gust. Gra ma przez to problemy z odpowiednim rozrzuceniem punktów respawnu. Bywa, że odradzamy się kilkanaście metrów od miejsca śmierci. Nierzadko w sytuacji zwiastującej kolejny zgon.
Polubiłem też specjalistów, czyli wyposażonych w specjalne zdolności bohaterów, których odblokowujemy, by potem się w nich wcielić. Sprawiają, że nie czuję się już bezimiennym mięsem armatnim. Mają twarz, głosy oraz charakterki i pozwalają już na wstępie w małym stopniu określić mój sposób gry w najbliższym meczu. A ich umiejętności wcale nie burzą balansu. Są bardzo przydatne, ale w specyficznych okolicznościach.
Call of Duty: Black Ops 3
Pancerz Battery przez kilka sekund odbija wszystkie pociski z wyjątkiem headshotów. Korzystanie z niego natychmiast, gdy jest dostępny, mijałoby się z celem, ale gdy widzimy kilku wrogów szybkie wciśnięcie R1 i L1 pozwala na moment słodkiego wygrzewu, który z pewnością podkopie ich morale. Łuk Outridera czy Railgun Propheta to murowana śmierć wroga i każdego, kto stoi blisko niego. Ale obie bronie wymagają chwili na naładowanie, więc bez poznania wcześniej pozycji przeciwnika łatwo nie będzie. Wbite w ziemię kolce Ruina to potężny atak obszarowy, ale da się ustrzelić mięśniaka w locie. Moim faworytem jest psychoza serwowana przez robota o ksywce Reaper. Po aktywacji, wrogowie widzą cztery świetliste postacie - jedną z nich jest Reaper, reszta to klony. Kapitalna zabawka do siania chaosu i zgarniania łatwych fragów.
Umiejętności specjalistów są przydatne. W odpowiednich okolicznościach nawet bardzo. Ale same meczu nie wygrają, nie są też żadnym autopilotem do kilku prostych zabójstw, które otworzą drogę do skorzystania ze wsparcia. Black Ops 3 oferuje sporo możliwości, które aktywujemy po dobrnięciu do odpowiedniego wyniku punktowego na jednym życiu, ale meczom daleko tu do bycia zdominowanym przez ciągle naloty, ostrzały z działek i podobne niespodzianki. Dla co bardziej narwanych może tu być nawet za spokojnie. Mi to pasuje. Mogę skupić się na próbie przechytrzenia wroga, a nie nasłuchiwaniu komunikatów informujących o aktywacji kolejnego nalotu. Tak naprawdę najbardziej przydatny jest tu zwykły dron UAV zaznaczający pozycję wroga na mapie. Informacja to potęga.
Call of Duty: Black Ops 3
Jako zdeklarowany fan Battlefielda powinienem mieć problem z multiplayerem w Call of Duty i sarkać na niego przy każdej okazji, ale te dwie gry bardzo fajnie się uzupełniają. Długaśne i wymagające potężnego skupienia bitwy w grze DICE (nie mylić z Battlefrontem) szalenie miło przeplata się krótszymi, intensywnymi meczami w COD-ach. Wymagają niezłego refleksu, ale i gratyfikacja jest tu natychmiastowa i przysięgam, że ręce wciąż trzęsą mi się z ekscytacji, gdy serią fragów zapewniam swojej drużynie wsparcie z powietrza i widzę, jak licznik punktów idzie w górę. Ten skok adrenaliny jest nie do przecenienia.
W Call of Duty jednostka ma o wiele większy wpływ na rozgrywkę i Black Ops 3 nie jest tu wyjątkiem. Aczkolwiek trudno wygrać mecz w pojedynkę, ale to akurat też dobra wiadomość. I to bogactwo trybów i map. Odpalając nowe Call of Duty, jesteśmy chronieni przed uczuciem "o nie, znowu to". Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Weteranów pewnie ucieszy powrót rozgrywek ligowych, w których pniemy się w górę rankingów dzięki wygranym. Wtopy skutkują degradacją. Jak mówiłem - dla każdego coś miłego.
Call of Duty: Black Ops 3
Ba, autorzy umieścili w grze nawet parkourowe wyścigi pozwalające na korespondencyjną rywalizację na kilku mapach, ale... No, Mirror's Edge to to nie jest, a łączenie biegu po kilku ścianach ze wślizgami i precyzyjnymi skokami, by urwać kilka setnych sekundy to rzecz tylko dla najbardziej znudzonych głównymi trybami.
Werdykt Nie mam problemu z poleceniem Call of Duty: Black Ops 3 każdemu, kto rozważa kupno. Treyarch nie zawodzi, choć by czerpać z gry to co najlepsze warto mieć kilku gotowych do wspólnej zabawy kompanów. Brak nadęcia kampanii i nie silenie się na kontrowersje wychodzi jej na dobre. Jeśli czegoś brakuje, to wtłoczenia w rozgrywkę większej świeżości, choć techno-moce graczy są dobrym lekiem na monotonię rozbijania kolejnych fal przeciwników.
W klasycznym multiplayerze dostajemy kolejną porcję firmowego dania Call of Duty wzbogaconego o specjalistów. Trudno się oderwać. Szkoda tylko, że zwiększona mobilność nie została tu zaakcentowana zmianą filozofii tworzenia map. Ale jako całość Call of Duty: Black Ops 3 to zestaw bogaty jak nigdy.
Maciej Kowalik
Platformy:PC, PS3, PS4, 360, X1 Producent:Treyarch Wydawca:Activision Dystrybutor:CDP.pl Data premiery:06.11.2015 PEGI:18 Wymagania: Intel Core i3-530@2.93 GHz/AMD Phenom II X4 810@2.60 GHz , 6 GB RAM, karta graficzna 1 GB
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.