Byłem Ezio
Nooo, praaaawie... Miałem dziś okazję przebrać się w jego strój i poczuć się niczym prawdziwy asasyn. Czad.
Strój udostępnił nam polski oddział Ubisoftu, który właśnie przygotowuje się do pokazu Brotherhooda skierowanego do głównonurtowych mediów i wypożyczył go "z centrali" specjalnie na tę okazję. Jako, że nie chcieliśmy przeszkadzać w pracy, mieliśmy tylko kilka minut, żeby się w niego przebrać i zobaczyć, jak czuł się prawdziwy renesansowy asasyn. I na szybko zrobić parę fotek.
Zaczęło się źle. Piotrek... nie zmieścił się w strój. Przez klatę, nie przez brzuch. Przynajmniej on tak utrzymuje.
Na szczęście mnie natura obdarzyła szczuplejszą budową ciała i mogłem już w kostium Ezio bez problemów wskoczyć - choć i na mnie był dosyć opięty. Cóż, widocznie asasyni byli szczupli. Od dziś przestaje martwić się swoją posturą - skoro i oni mieli taką...
Sam strój jest zrobiony ze sporą dbałością o szczegóły (wolę nie myśleć, ile kosztował). Wrażenie robi zwłaszcza miecz, najmniej podobały mi się za to sztylety, których nie dość, że nie da się schować (to akurat zrozumiałe), to jeszcze są wykonane z tandetnego plastiku (to mniej). Widocznie nie można mieć wszystkiego.
Kostium jest też... strasznie niewygodny. Naprawdę współczuję osobom, które na jakichś targach czy pokazach muszą w czymś takim spędzić kilka albo i kilkanaście godzin. Choć pewnie i tak lepszy Ezio niż np. Space Marine. W każdym razie o wdrapaniu się na murek tudzież przyjęciu stosownej pozy na gzymsie mogłem zapomnieć.
Zrobiliśmy więc parę zdjęć (najlepsze znajdziecie tutaj) i już musiałem przebierać się z powrotem. Szkoda, właśnie zaczynałem się wczuwać. Już miałem ochotę poderżnąć komuś gardło...
Tomasz Kutera