Był sobie MicroBot
W ilu grach wideo ratowaliśmy świat? Tysiącu? Dziesięciu tysiącach? A w ilu mogliśmy uratować człowieka? Już niedługo pozwoli na to MicroBot.
Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego tak mało gier dzieje się wewnątrz ludzkiego ciała. To przecież taki wdzięczny temat. Można zrobić i strategię, i strzelankę, i zręcznościówkę, i nawet na upartego jakiegoś RPG-a. Wystarczy trochę wyobraźni, umiejętnego podejścia i voila - oryginalna gra gotowa. Chętnie zamiast po raz milion piętnasty przebijać się przez hordy orków, postrzelałbym np. do wirusów grypy. Zawsze to jakaś odmiana. Tymczasem takie tytuły to wciąż rzadkość. Najwidoczniej zauważyli to także twórcy MicroBot, bo właśnie w ludzkim ciele dziać będzie się ich gra.
Fabuła, szczerze mówiąc, niczym nie zaskakuje. Oto naukowcy opracowali niesamowitą technologię, która pozwala na wprowadzenie do organizmu ludzkiego miniaturowych robotów, pomagających w zwalczaniu chorób. Niestety, coś, jak zwykle, poszło nie tak i maszyny skumały się z wirusami, zaczęły z nimi mutować i siać w ludziach nie lada zniszczenie. Zadaniem gracza będzie pokierowanie jednym z wysłanych na ratunek "dobrych" MicroBotów i... uratowanie człowieka.
Sama rozgrywka jest dosyć prosta i bardzo intuicyjna. "Świat" obserwujemy z góry, w dwóch wymiarach, sterowanie MicroBotem przypomina zaś poczciwe Asteroids. Poruszamy się po ciele ludzkim, strzelamy do bakterii, zbieramy... no, coś zbieramy, słabo znam się na biologii. Dzięki temu maszynę możemy ulepszać - możliwości ma być tyle, że jedno przejście gry (które ma zająć około 6 godzin) nie wystarczy na wypróbowanie wszystkich. A jeśli i tego Wam mało - będzie też dodatkowy tryb, w którym celem będzie przetrwanie jak najdłużej i zdobycie jak największej ilości punktów (Geometry Wars, ktokolwiek?).
Główną ideą rozgrywki w MicroBot jest jednak to, że to gra kooperacyjna dla dwóch osób - zarówno lokalnie, jak i po sieci (z możliwością dołączenia się do zabawy w dowolnym momencie). Przewidziano oczywiście specjalne bronie, do których wykorzystania potrzebne będzie zgranie obu osób. Więcej elementów kooperacji nie widziałem - rozgrywka jest na tyle nieskomplikowana, że ciężko byłoby jeszcze coś wymyślić. Trochę szkoda, ale tak czy inaczej w MicroBot gra się zwyczajnie bardzo, bardzo fajnie - zarówno samemu, jak i z kimś. Miłośnicy wszelakich zręcznościówek powinni być usatysfakcjonowani.
W MicroBocie zwiedzimy układ krwionośny, kostny, oddechowy i mózg. I być może coś jeszcze, bowiem grając widziałem pięć światów do wyboru w menu (ze szczegółami zobaczyć mogłem jednak tylko dwa), tymczasem ulotka o grze, którą dostałem, wymienia tylko te cztery. Cóż, przekonamy się. Oczywiście kolejne "światy" różnią się od siebie nie tylko wyglądem, ale także pomysłem na rozgrywkę. Dryfując we krwi trzeba na przykład uważać na jej fale, które mogą nasz pojazd gdzieś zepchnąć, z kolei podczas gry w układzie kostnym trzeba, przykładowo, omijać ostre, wystające fragmenty otoczenia.
Przyznam, że jestem MicroBotem mile zaskoczony. Praktycznie nic nie wiedziałem o tej grze, tymczasem gdy na konferencji EA miałem okazję ją wypróbować, byłem zachwycony. Urocza, relaksująca zręcznościówka, w dodatku oparta na fajnym pomyśle. Idealna, by zagrać w nią z dziewczyną ("chodź kochanie, popływamy we krwi!"). Jak na produkcję przeznaczoną na XBLA/PSN - super. Oby tylko cena nie była zbyt duża (twórcy na razie nie chcą o niej mówić). Z niecierpliwością czekam na premierę.
Tomasz Kutera