Borderlands 2 - recenzja

Borderlands 2 - recenzja

Borderlands 2 - recenzja
marcindmjqtx
24.09.2012 20:35, aktualizacja: 30.12.2015 13:28

FPS-y wszystkim kojarzą się z szybką, intensywną i krótką kampanią oraz z prowadzeniem za rączkę i rozbudowanymi trybami rozgrywek sieciowych. Seria Borderlands udowadnia, że można do tematu podejść z zupełnie innej strony i zaserwować tytuł, który nie tylko wciągnie na dziesiątki godzin, ale nada strzelaniu innego wymiaru. Na Borderlands 2 czekaliśmy trzy lata i powiem Wam od razu - było warto! Aktualizacja: Zgodnie z obietnicą ocenę wystawiliśmy po ograniu trybu kooperacji. Oto ostateczna wersja recenzji.

Ocena 5/5 - Koniecznie! "Dopracowano praktycznie wszystko, co nudziło czy irytowało w części pierwszej. Bardzo mocny pretendent do gry roku."

Pierwsze „Borderlands” trafiło na półki sklepowe pod koniec 2009 roku i sprzedało się na tyle dobrze, że powstanie kolejnej części było oczywiste. Śliczna, niecodzienna oprawa, zupełnie inne podejście do strzelania, elementy RPG, ogromny magiczny świat. Plusy „Borderlands” można wymieniać i wymieniać, ale pojawiały się też głosy, że gra nudzi, nie ma fabuły, a po kilkunastu godzinach staje się monotonna. Gearbox wziął sobie do serca opinie graczy i postarał się wyeliminować wszelkie niedoskonałości pierwowzoru. Powrót na Pandorę to doskonały przykład na to, jak powinno się robić kontynuacje.

To takie fajne uczucie - uczestniczyć w opowieści Pierwsze „Borderlands” miały fabułę? Niestety zupełnie jej nie pamiętam, była tak słabo poprowadzona i tak niewyraźnie uwypuklona, że z gry kojarzę jedynie tablice z ogłoszeniami i często niezwiązane ze sobą misje. Gearbox poszedł w „Borderlands 2” zupełnie inną drogą. Widać to przede wszystkim w fabule, która jest tym razem nie tylko wyraźna, ale też bardzo fajnie poprowadzona, wciągająca, obfitująca w niezłe zwroty akcji. Można się wkręcić i poczuć częścią sprawy, w której uczestniczymy. Co więcej, misje w kampanii są bardzo zróżnicowane, praktycznie nie traficie na dwie takie same - będzie więc eskortowanie pokręconego Claptrapa, wspieranie ruchu oporu, atak na pociąg czy misja ratunkowa. Część pobocznych zadań (czasem obowiązkowych, ale w większości dobrowolnych) też ma często związek z głównym wątkiem fabularnym, co jeszcze bardziej pozwala nam poczuć się częścią przygody. Doskonale poprowadzono nawet poboczne zadania, których próżno już szukać na tablicach ogłoszeń. Nad niektórymi niezależnymi bohaterami pojawiają się teraz bowiem żółte wykrzykniki, co oznacza, że mają oni dla nas ciekawą misję, której możemy się podjąć. I nawet jeśli polega ona na znalezieniu konkretnych przedmiotów czy wybiciu określonej liczby wrogów, praktycznie zawsze okraszona jest humorem lub fajną, krótką historyjką. Przykłady? Proszę bardzo - przezabawnie wygląda ciąg misji, w których mamy zabijać wyznawców kultu ognia. Wykonywanie pokręconych zadań dla trzynastoletniej Tiny Tiny wywołuje niepohamowane ataki śmiechu. Tak szalonej małolaty nie spotkacie w żadnej innej grze. Skoro o żartach mowa, w „Borderlands 2” humor z każdej strony wylewa się hektolitrami. Jest widoczny absolutnie wszędzie, w opowieściach, krótkich filmikach, misjach, a nawet zachowaniu niektórych wrogów. No i powiedzcie, czy jeśli główny czarny charakter nazywa się Przystojny Jack, możemy w ogóle mówić o powadze?

Strzelanie na piątkę Niezależnie od tego, jak bardzo chcielibyście sklasyfikować „Borderlands 2”, to przede wszystkim strzelanka. Sadzenie we wrogów tonami amunicji jest tu bowiem głównym elementem rozgrywki. Zdaje sobie z tego sprawę również Gearbox, dlatego wprowadził kilka istotnych zmian, które dopieściły i tak już świetny system. Chodzi przede wszystkim o przeciwników, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Takim na przykład biegającym Psycho można teraz strzelić w nogi, co zdecydowanie spowolni ich ruchy. Robotom natomiast odstrzelić ręce, przez co stają się one zupełnie bezbronne i tylko pałętają się po placu boju. Świetne urozmaicenie, dzięki któremu możemy się walką bawić. Rozgrywka sama w sobie wydaje się bardziej dynamiczna, szybsza. Spora w tym zasługa właśnie przeciwników, którzy skutecznie kryją się za obiektami, a biegnąc w naszą stronę, często robią wymyślne uniki. Zwiększyła się też frajda płynąca z samego strzelania. Lepiej czujemy bronie, zarówno ich wady, jak i zalety. Dzięki temu podczas trudniejszych starć bardziej ochoczo zmieniamy oręż, dobierając go specjalnie do mocnych i słabych punktów przeciwnika. Zabawy nie psuje już występująca w jedynce niezwykła skuteczność strzałów stojących w oddali przeciwników.

Wojtek Kubarek: Poprawiono wszystko to co nie do końca działało, irytowało lub źle wyglądało w poprzedniej części. Gra jest lepsza od poprzedniczki w praktycznie każdym aspekcie. Nie ma znaczenia czy graliście w "jedynkę" czy nie. Borderlands 2 powinno znaleźć się na liście zakupowej każdego gracza. Nie można pominąć przecież tytułu, który ma olbrzymie szanse zostania Grą Roku 2012  Moja ocena: 5/5

Skoro o strzelaniu mowa, nie sposób nie wspomnieć o broniach dostępnych w grze. Jest ich tak dużo, że wątpię, aby któryś z Waszych znajomych znalazł dokładnie taką samą - wyglądającą identycznie, opisaną takimi samymi statystykami. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka jakaś strzelba czy pistolet wydają Wam się identyczne - spójrzcie dokładniej, na pewno różnią się jakimś światełkiem albo kształtem którejś części. Nie potrafię wyjść z podziwu, jak duże przywiązanie do szczegółów pokazał Gearbox, widać przeogromną pracę włożoną w stworzenie broni dostępnych w grze. Gra zachęca tym do zbieractwa i poszukiwań - oręża szukać można na wiele sposobów - szperać w skrzyniach, szafkach albo klozetach, sprawdzać, czy nie wypadają z wrogów, przyjmować jako wynagrodzenie za wykonaną misję lub kupować w sklepach. Podobnie ma się sprawa z tarczami i modyfikacjami do granatów. Ogrom sprzętów przytłacza, oczywiście pozytywnie.

Bohater na wymiar Gearbox postanowił dać nam czwórkę zupełnie nowych herosów, a ze znanych z jedynki Rolanda, Lilith, Bricka i Mordecai zrobić bohaterów niezależnych, którzy w jakiś sposób będą się przewijać przez praktycznie całą grę. Nowa czwórka to gunzerker Salvador (mój wybór) o umiejętnościach podobnych do Bricka, mogący chwycić po jednej broni w każdą dłoń. Maya, za pomocą umiejętności o nazwie Phaselock, może zawiesić wrogów w powietrzu, ma również umiejętności przypominające te właściwe dla Lilith. Axton to natomiast komandos zakochany w działkach, taki odpowiednik Rolanda z jedynki. Zer0 to zabójca, który potrafi stworzyć swojego klona-lalkę, umie również na jakiś czas zniknąć; trzyma w dłoniach ostry jak brzytwa miecz. W zależności od wybranej postaci gra się diametralnie inaczej - pamiętajcie o tym od samego początku i odpowiednio dobierzcie sobie bohatera, ponieważ aż do końca gry nie będzie można go zmienić.

Można będzie natomiast rozbudowywać jego umiejętności - i to na dwa sposoby. Pierwszy, klasyczny, umożliwia rozdzielanie specjalnych punktów umiejętności przyznawanych po wejściu na kolejny poziom doświadczenia. Drzewka są obszerne i dobrze opisane, dzięki czemu nie powinniście mieć problemów z jak najlepszym dostosowaniem postaci do Waszych oczekiwań. Nowością jest natomiast system Badass Rank, czyli specjalne totemy przyznawane za wykonywanie dodatkowych wyzwań. Rozdzielamy je samodzielnie, ulepszając swoje podstawowe umiejętności, jak na przykład celność broni, siła ognia czy szybkość odnawiania tarczy. Najczęściej są to dziesiętne części procenta, ale jeśli będziecie rozdzielać totemy konsekwentnie, szybko poczujecie, jak zwiększa się moc Waszego bohatera.

Pierwsze wrażenia z „Borderlands 2” - pytaliście, my odpowiedzieliśmy.

Dylematy samotnika Do „Borderlands 2” podszedłem samotnie, niczym mieszkaniec pustkowia, który nie chce się z nikim dzielić doznaniami płynącymi z gry. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że tytuł ten rozwija skrzydła dopiero w kooperacji, szczególnie ze zgraną ekipą, ale niejeden gracz będzie chciał się bawić w pojedynkę. I tu warto podejść do gry w sposób specyficzny dla niektórych gier RPG. Otóż niezależnie od wybranej postaci bezmyślne parcie do przodu i jak najszybsze zaliczenie wątku fabularnego nie jest najmądrzejszym wyborem. Ba, idę o zakład, że podobnie jak ja zatniecie się przynajmniej w kilku momentach. Dlatego koniecznie wykonujcie misje poboczne, co jakiś czas „grindując” swoją postać. Ułatwicie sobie dzięki temu zabawę. Przekonałem się o tym w momencie, kiedy jeden z bossów w wątku fabularnym okazał się dla mnie za mocny. Pewnie udałoby mi się go w końcu zabić, ale na przeszkodzie stawały hordy tworzonych przez niego robotów. Mając przy sobie trzech towarzyszy, pewnie dwóm zaproponowałbym walkę z ochroną, trzeciemu osłanianie mnie, a sam wykończyłbym bossa. Niestety samotna wyprawa rządzi się swoimi prawami. Wróciłem więc do niewykonanych misji pobocznych, pogrindowałem trochę po pustkowiach, poszukałem mocniejszych broni i po dwóch godzinach wróciłem zmotywowany do wspomnianej walki. Wróg padł błyskawicznie, odpowiednio silne bronie i wyższe statystyki bohatera zapewniły mi skuteczny atak, a blisko dwukrotnie mocniejsza osłona zapewniła mi bezpieczeństwo na dokładnie tyle czasu, bym oddał ostatni, morderczy strzał z wyrzutni rakiet. Piszę o tym z nieukrywanym entuzjazmem, prawie tak dużym jak podczas przygotowań do opisywanego starcia. Dawno się tak nie wciągnąłem w wirtualną przygodę.

Co cztery lufy, to nie jedna... Samotnej zabawie trudno coś zarzucić, ale rozległa planeta, bazylion broni i hordy przeciwników zachęcają, by zaprosić do niej znajomych. Mało gier pozwala na tak radosną zabawę czwórce znajomych, co Borderlands 2.

Przeciwnicy zostają rzecz jasna odpowiednio podpakowani, ale czwórka uzbrojonych po zęby bohaterów toruje sobie drogę dużo sprawniej, niż pojedynczy śmiałek. Chociażby z uwagi na fakt, że każdy może dysponować innym rodzajem pocisków. Gdy jeden "ściąga" wrogiemu bossowi tarczę, drugi atakuje go śluzem zwiększającym obrażenia, a reszta wykańcza swoimi najmocniejszymi armatami. Nie jest to może gra, która absolutnie wymaga bliskiej współpracy, ale grupowe akcje ułatwiają sprawę. Pod ręką mamy też większy arsenał specjalnych zdolności każdej postaci, co sprawia, że gra zyskuje na efektowności. Zwykle graniczy ona z chaosem, ale to przecież właśnie taka gra, w której chce się ciągle mocniejszych broni, większych wybuchów i silniejszych wrogów. Trudno mieć do Borderlands pretensje do wszystkich tych elementów dostarcza w nadmiarze.

Łyżką dziegciu jest fakt, że tak jak w pierwszej grze, łup jest dzielony na zasadzie, kto pierwszy ten lepszy. W graniu ze znajomymi kłótnie o co lepsze pukawki można załatwić polubownie, albo przez pojedynek. Dołączając do pierwszej lepszej rozgrywki z obcymi, nastawcie się raczej na to, że nikt nie pójdzie wam na rękę. No, ale taka już natura Pandory - człowiek człowiekowi Skagiem.

Więcej i ładniej Maciej Kowalik: Najprzyjemniejsza strzelanina, w jaką grałem od bardzo dawna. Śliczna, bogata, pełna fantastycznych smaczków, których wyłapywanie sprawia mi wielką przyjemność. Nie wiem, czy będzie moją grą roku, ale Borderlands 2 jest świetną odpowiedzią na pytanie "Jeśli miałbym kupić tylko jedną grę w 2012, to którą?".

W „Borderlands 2” urozmaicono samą Pandorę - planetę, na której przyjdzie nam przeżyć przygodę. Pamiętacie smutne, często przygnębiające, wymarłe pustkowia z części pierwszej? Jest ich teraz zdecydowanie mniej - wprowadzono natomiast zupełnie nowe, prześliczne lokacje, jak chociażby pojawiająca się na samym początku skuta lodem kraina. Ale to nie wszystko - odwiedzimy malownicze zielone tereny, obszary zdewastowane przez Eridium, czy też futurystyczne miasto Przystojnego Jacka. Twórcy tak ułożyli wątek fabularny, że nie znudzimy się żadną z odwiedzanych krain. To kolejny dowód na to, że monotonia, którą wielu graczy zarzucało pierwszemu „Borderlands”, odeszła w niepamięć. W oczy rzuca się również zdecydowanie bardziej urozmaicona kolorystyka, która jest na tyle dobrze wyważona, że nie nadała grze zbyt wesołego, plastikowego charakteru. I choć sama oprawa graficzna nie poszła znacząco do przodu, to już na pierwszy rzut oka widać, że większe przywiązanie do szczegółów i szersza paleta barw bardzo dobrze wpłynęły na wygląd. To wciąż prześliczny, komiksowy cel-shading, który trudno pomylić z inną grą.

Na wizualny odbiór całości ogromny wpływa ma również „ożywienie” Pandory. Doskonale widać to chociażby w jedynym bezpiecznym miejscu na planecie - Sanktuarium, mieście będącym bazą wypadową graczy. Na ulicach tętni życie, bohaterowie niezależni nie stoją nieruchomo, kręcą się tu i ówdzie. Warto czasem stanąć na chwilę i zobaczyć, jak w tym dziwnym miejscu toczy się życie. A skoro o codzienności mowa, bardzo przypadł mi do gustu cykl dnia i nocy, który świetnie urozmaica wizualny odbiór gry. Bardziej podoba mi się również ścieżka dźwiękowa, usłyszałem bowiem kilka motywów, które jestem w stanie zanucić podczas golenia. Spora w tym zasługa muzycznych gwiazd, takich jak Jesper Kyd, Cris Velasco czy Sascha Dikiciyan.

Nie ma róży bez kolców Jest w „Borderlands 2” kilka rzeczy, które niespecjalnie przypadły mi do gustu. Twórcy ponownie nie wprowadzili szybkiej podróży bezpośrednio z mapy. Biorąc pod uwagę fakt, że na każdej z lokacji jest tylko jeden punkt, który to umożliwia, niektórzy mogą się zirytować. W konsekwencji oznacza to sporo biegania i jeżdżenia pojazdami po Pandorze. Niefajnie, że w kooperacji wszyscy będą się rzucać na upuszczone przez bossów przedmioty - kto pierwszy, ten lepszy. Natrafiłem również na problemy ze sklepami - niby na mapie pojawia się odpowiednia ikonka, ale automatów z amunicją czy zdrowiem zwyczajnie nie da się w tym miejscu odnaleźć. Więcej irytujących rzeczy na szczęście nie odnotowałem.

Werdykt To najlepsza kontynuacja „Borderlands”, jaką można sobie wyobrazić. Dopracowano praktycznie wszystko, co nudziło czy irytowało w części pierwszej. Wreszcie można wkręcić się w fabularną opowieść, a z gry przestało wiać nudą nawet po kilkudziesięciu godzinach. Pandora to ogromny świat, który pochłonie Was na długie tygodnie, każe wykonać absolutnie każdą misję poboczną, dopakować swoją postać do granic możliwości i odnaleźć najlepsze dostępne bronie i tarcze. Jeśli z jakichś powodów odłożyliście pierwszą część na półkę, to z dwójką tego nie powtórzycie. Bardzo mocny pretendent do gry roku. Ja wsiąkłem, zapominając o całym świecie.

Ocena 5/5 - Koniecznie! (Ocenę 5 otrzymują gry bardzo dobre, dopracowane, urzekające - po prostu świetne.)

Paweł Winiarski

Data premiery: 21 września 2012 Deweloper: Gearbox Software Wydawca: 2k Games Dystrybutor: Cenega PEGI: 18

Grę do recenzji dostarczył dystrybutor.

Borderlands 2 (PC)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 18 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)