Bomberman Live: Battlefest - XBLA w skrócie

Bomberman Live: Battlefest - XBLA w skrócie

marcindmjqtx
12.12.2010 13:05, aktualizacja: 08.01.2016 13:23

Nowy Bomberman wcale nie jest taki nowy.

Bomberman (czy też Dynablaster) zawsze kojarzył mi się z przyjemną zabawą dla kilku graczy. Reguły nie mogłyby być prostsze - rozstawiaj bomby tak, by pozbyć się wszystkich przeciwników i samemu uważaj na ich knowania - więc bawić mógł się absolutnie każdy.

Bez zastanawiania kupiłem trzy lata temu edycję z Xbox Live Arcade. Przez kilka wieczorów bawiłem się przy niej całkiem nieźle. Sama zabawa bombami i powerupami była w porządku, choć już wtedy brakowało mi jakiegoś pazura, który nadałby smaku człapaniu po niezbyt ładnych planszach.  Teraz mamy rok 2010 i niestety w krainie Bombermana niewiele się zmieniło.

W założeniach Battlefest miało być nastawione na rozgrywkę online, ale z praktyki wynika, że niewiele osób skusiło się na zakup, bo w zasadzie ciągle trafiam na kilku, tych samych zawodników. Uziemiony przez brak innych graczy Bomberman traci wiele, głównie w temacie najnowszych trybów. Zasady Capture the Flag są pewnie jasne, również VIP (w którym każda drużyna stara się zabić wybranego członka drugiej) jest wzięty prosto ze strzelanin. To tryby drużynowe i gra z botami zwyczajnie mija się w nich z celem, a póki co często nie ma po prostu innej opcji.

Na plus grze mogę zapisać chyba tylko areny, które często dodają do rozgrywki coś od siebie. Może to być na przykład padający deszcz, który potrafi zgasić płonący lont, albo wyrastające z ziemi mury, co chwilę zmieniające układ planszy. Powiedzmy, że choć areny (jak i cała gra) nie są przesadnie ładne, to przynajmniej ich autorzy starali się, by miały odrobinę charakteru.

Werdykt Moim zdaniem kupno Bomberman Live: Battlefest to strata 800 MSP. Sprzedawanie po trzech latach zaledwie dodatku w cenie pełnej gry i nie zadanie sobie trudu, by chociaż podciągnąć grafikę, to brzydkie zagranie firmy Hudson. Nie dajcie się również zwieść hasłom o emocjonujących pojedynkach w sieci. Emocje pojawiają się bardzo rzadko - z reguły wtedy, gdy jednak uda się znaleźć kogoś chętnego do gry.

Maciej Kowalik

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)