Boks, rowery, neony - Vivid Games i gry dla każdego
Ile gier można stworzyć w sześć lat? Dla bydgoskiego Vivid Games wynik ten zbliża się do 200 projektów.
03.09.2012 | aktual.: 15.01.2016 15:42
Największą uwagę zawsze przyciągają najwięksi i w cieniu sukcesów takich firm jak Techland, CD Projekt czy Reality Pump często zapominamy, że w Polsce tworzy się także gry nieco mniejsze, na dodatek z równie poważnym podejściem do tematu.
No dobrze, może nie do końca. Remigiusz Kościelny jest współzałożycielem firmy. Prezesem zarządu. Dyrektorem generalnym. To poważnie brzmiące tytuły osoby, która zarządza kilkudziesięcioosobowym przedsiębiorstwem. Ale siedzi przede mną z tabletem i tłumaczy, co zrobić w ich najnowszej grze, Real Boxing.
- Grałeś na pewno w Infinity Blade. Tutaj mamy podobny system sterowania. W zależności od gestu bokser zada inny cios - pokazuje mi na roboczej wersji gry.
Jeśli zastanawialiście się, czy w tej branży są jeszcze prezesi, którzy grają w gry, które robi ich firma, to tak, są.
Nie żeby gry Vivid Games wymagały długiego wprowadzenia. To produkcje przeznaczone na platformy mobilne, mające być przystępne dla jak największej liczby osób. Jak Neon Blitz, prosta gra, w której trzeba wodzić palcem po kształtach na ekranie. Jak najszybciej!
W 60 sekund udaje mi się uzbierać milion punktów. Kościelny kilka razy więcej. Ok, miał więcej czasu na trening.
Vivid Games zaczynało w 2006 roku od gier na telefony komórkowe, na utrzymanie zarabiało dzięki grom na zlecenie innych. Niedawno weszło na giełdę. Teraz mają swoje własne projekty, a także wydają gry tworzone przez innych, jak np. Gyro. Szukają ludzi z pomysłami, w zamian oferując swoje kontakty z większymi wydawcami i Apple.
Jak zawsze w przypadku rozmów z osobami, które zajmują się tworzeniem "małych gier", zadaję swoje standardowe pytanie: czy nie mieliby ochoty zrobić czegoś większego. Kościelny pyta się, co rozumiem przez "większe". Projekt nad którym przez trzy lata pracuje kilkadziesiąt osób, odpowiadam.
- Za duże ryzyko - mówi Kościelny - tego rodzaju projekty wymagają dużych inwestycji i nie można pozwolić sobie na zbyt duże eksperymenty. Musisz być pewien, że się uda. Bo jeśli nie, to cała firma jest zagrożona.
Vivid Games ma dużo równoległych projektów, trzy gry, które widziałem, to i tak nie wszystkie produkcje, które ukażą się do końca tego roku. "Anioły biznesu" inwestujące w internetowe startupy finansują wiele przedsięwzięć na raz, w nadziei, że jedno okaże się złotym strzałem i zarobi na pozostałe. Gdy pytam, czy to bliskie im podejście, Kościelny mówi, że starają się, aby wszystkie ich produkcje były rentowne i zarabiały na siebie. Część z ich gier można dostać za darmo, część kosztuje mniej niż dolara. Real Boxing to gra droższa, kosztuje kilka dolarów, pracuje nad nią zespół złożony z 20 osób.
- Staramy się wyszukiwać obszary, w których nie ma zbyt wielkiej konkurencji, robienie klonów Angry Birds nie ma sensu - mówi Kościelny.
Do jednej z takich nie do końca zagospodarowanych nisz ma trafiać Real Boxing. Stworzenie takiej gry jak Neon Blitz kosztuje około 100 tysięcy złotych. Jeśli na pierwszy rzut oka produkcja na to nie wygląda, to dlatego, że sporo pracy zostaje włożone w zaplecze sieciowe i urządzenie systemu wyników i rywalizacji.
Z punktu widzenia Vivid Games, lokalność nie ma większego znaczenia - rynkiem docelowym są i tak Stany Zjednoczone. Nie ma konkurencji z pozostałymi polskimi firmami działającymi na tym obszarze, bo tort jest wystarczająco duży. Można wymieniać się doświadczeniami. A pracy jest tyle, że wystarczy dla wszystkich. Kościelny ocenia, że gdyby nagle w branży pojawiło się 200 osób z odpowiednimi umiejętnościami, zatrudnienie znaleźliby od razu. W samym Vivid pracuje około 50 osób, w Bydgoszczy i w drugim oddziale firmy, w Łodzi.
Na koniec Kościelny pokazuje mi jeszcze jedną grę, BMX Jam. Proste jeżdżenie na rowerze i zbieranie gwiazdek po drodze. Znowu idzie mu lepiej ode mnie. Czyli to jednak nie takie proste.
Konrad Hildebrand