Boisz się grać w horrory, a bardzo byś chciał? Oto garść porad, które ci pomogą
Powaga. Nie będzie żartów o doborze rozmiaru pieluch.
28.01.2017 | aktual.: 28.01.2017 10:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Bo przecież wyszedł Resident Evil 7, którym wszyscy się zachwycają i trudno o lepszą okazję, by ponownie dać szansę strasznym grom. Bo jeśli o sam poziom grozy idzie, nowe dziełko Capcomu jest stosunkowo zjadliwe. Chyba, że w PS VR. Wtedy żadna sztuczka nie pomoże i będziecie drzeć się jeszcze długo po zdjęciu gogli.
Ale zakładamy normalny scenariusz. Wieczór, tv, konsola, przygaszone światło i ty.
"Hej, wpadnij, bo mam grę, w którą boję się grać" odpada. Ale "hej, wpadaj, bo mam nowy hit i koniecznie musisz to zobaczyć" brzmi już lepiej. Może da się jeszcze z tego zaproszenia wyciągnąć darmową pizzę w myśl zasady, że gość nie powinien wpadać z pustymi rękami. Tylko unikajcie śmieszków, co to nie wiedzą, że gdy na ekranie robi się podejrzanie cicho i gracz ma nerwy napięte jak postronki, pod żadnym pozorem nie należy szturchać go w ramie z pytaniem czy będzie jadł ostatni kawałek.
Patryk: Jęki Lisy z P.T. zmroziły mnie od stóp do głowy. To była druga randka z moją dziewczyną - chcieliśmy pograć w horror i potrząść się razem ze strachu. Nie udawałem przed nią twardziela. Gdyby nie siedziała obok, w życiu nie odważyłbym się tego przeklętego dema odpalić. I tak samo z Lisą - kiedy usłyszałem te koszmarne gardłowe odgłosy, ni to łkanie, nie to śmiech, zamarłem i gdyby nie to, że nie byłem w tym ciemnym pokoju sam, to wyłączyłbym konsolę. Autentycznie przez chwilę zamarłem, nie byłem w stanie poruszyć ani swoim ciałem, ani postacią w grze.
Gadanie do siebie w miejscach publicznych może być niepokojącym objawem problemów z psychiką. Zagajenie rozmowy z samym sobą w domowym zaciszu może tę psychikę uratować. Nie trzeba zaraz urządzać filozoficznych dysput czy wyrzucać sobie wszystkich głupot popełnionych od przedszkola. Polecamy komentowanie bieżących działań i głośne rozwiązywanie drobnych dylematów pokroju wyboru drzwi do otwarcia czy broni, którą zapakujesz do plecaka. Pomaga. Bardzo. Nada się też pies w zasięgu ręki. Głaskanie uspokaja, ale niech Cthulhu ma cie w swojej opiece, jeśli psisko niespodziewanie zacznie nagle sapać czy chrapać przez sen. Mini-zawał gwarantowany.
Dominik: Graliśmy na streamie Niezatapialnych w Layers of Fear w trójkę. Żarciki, gadanie, niby wiadomo - w takiej sytuacji się nie przestraszysz przecież. I jeszcze Iga mówi chwilę wcześniej „teraz będzie dobre”. No to ja już wiem - „ok, teraz będzie coś strasznego na pewno się nie przestraszę”. Ale nagle wyskoczyło + efekt dźwiękowy i prawie spadłem z krzesła.
Drzwi są wredne, bo każą wyobraźni zgadywać, co się za nimi kryje. A wiadomo, że nic nie straszy tak bardzo, jak podświadomość, znająca wszystkie nasze słabe punkty. Z redakcyjnych rozmów wyszło nam, że generalnie mamy dwie strategie radzenia sobie z drzwiami.
Patryk wybiera strategię na wariata. Widząc drzwi, przebiega przez nie jak najszybciej się da, nie pozwalając balonowi grozy napompować się do krytycznych rozmiarów. Cokolwiek jest za drzwiami i tak będzie trzeba się z tym zmierzyć, więc równie dobrze można to zrobić jak najszybciej. Maciek działa odwrotnie. Dosłownie - drzwi otwiera tyłkiem, by nie musieć spojrzeć czychającemu za nimi złu od razu w twarz. Potem stopniowo obraca się, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Generalnie, jeśli nic go przedtem nie zagryzie, ma pewność, że jest w miarę bezpiecznie.
Maciek: Gry, grami. Ja opowiem Wam o momencie, w którym na jedną, dłuuugaśną chwilę zacząłem wątpić w swoją racjonalność. Lubię się bać - od czasu do czasu. Nienawidzę jumpscare'ów, kocham psychologiczne jazdy. Mam dni, gdy o 21 puszczam sobie jeden horror, a w okolicach północy poprawiam drugim. Nie było w moim trzydziestodwuletnim żywocie bardziej przerażającej chwili, niż ta, gdy po pierwszym seansie założyłem na uszy słuchawki znowu i usłyszałem w nich - we wstępie amerykańskiego filmu polskie słowa "zjem twoje serce". Zamarłem. Niby hej, zabawa - flirt ze strachem, ale czemu ten cholerny dybuk z amerykańskiego filmu mówi do mnie po polsku! Sami posłuchajcie.
Graficy wychodzą z siebie, by facjaty kreatur był jak najstraszniejsze. Więc... nie patrz na nie. Obiecujemy, że stopy i kolana stworów nie wyglądają tak groźnie, dlatego podchodząc do zakrętu korytarza, za którym coś może się czaić spuść wzrok albo kucnij. Brzmi głupio, ale skoro działa, to głupie nie jest. Pozwala podzielić szok i osłabić jego moc. No, chyba, że autorzy zaplanowali sobie, że uciec z wzrokiem się nie da.Potraktuj to jako wyjście awaryjne, bo atmosfera jest ważną częścią przeżycia pt. "gram w straszną grę". Ale warto znać swoje granice i lepiej trochę odpuścić, niż potem żałować, potykając się o kable przy ucieczce z pokoju. Zrób coś głupiego, by przebić wiszący nad tobą balon grozy. Przełam napięcie. Przypomnij sobie, że to tylko gra. Co? Zacznij skakać po wirtualnym korytarzu, strzelać do obrazów, sprawdź odporność elementów otoczenia na trzymaną w prawicy sztachetę. Zobaczysz, że to tylko wirtualna miejscówka.Adam: Szykowałem się do pierwszej komunii, więc gluty jeszcze jadłem, gdy starszy kuzyn (do dziś nie kumam jakim cudem) namówił mnie, żebym przeszedł Silent Hill. Grę pożyczył i czasopismo z opisem przejścia. Ja miałem tylko grać. No więc przeszedłem. Największym problemem dla dziecięcej psychiki okazała się ścieżka dźwiękowa. Utwory Yamaoki zrobiły mi taką dziurę we łbie, że nie spałem w nocy przez następne kilka tygodni. Spałem tylko za dnia. Gdy zapadał zmrok, nie sposób było pomyśleć na sekundę chociaż o czymś innym niż Cichym Wzgórzu. Rodzice, jak to często bywa, nie wiedzieli, co zrobić, więc nie zrobili nic. Po jakimś czasie przeszło. Ale inicjację w horrory miałem pierwszoligową.Właśnie wydarzyło się coś, co zmroziło ci krew w żyłach i starło struny głosowe, a do tego gra wymaga od ciebie jeszcze, a jakże, jakiegoś działania? Pamiętaj, że to nie prawdziwe życie i psychopatę/potwora/ducha możesz zapauzować jednym przyciskiem. Będziesz miał czas, żeby ochłonąć, pozszywać poszarpaną psychikę i przygotować się na własnych warunkach do dalszej rozgrywki. Z autopsji wiemy, że często się o tym zapomina, ale jak już człowiek w kluczowym momencie pauzy użyje, to naprawdę oszukuje przeznaczenie.No, cho - dołącz do naszej rodziny przestrachanych graczy. Opowiedz swoją historię, podziel się własnymi sztuczkami na oszukanie strachu. I tak nie masz gdzie uciec.