Bloodforge - Świetna stylistyka to niestety nie wszystko [recenzja]
Nie jestem największym miłośnikiem gier logicznych w redakcji. Po ciężkim dniu lubię włączyć coś odmóżdżającego, upuścić trochę wirtualnej krwi. Dlatego wypatrywałem Bloodforge, który strasznie zaciekawił mnie koncepcją wizualną świata i ponurym klimatem. Niestety trochę się przeliczyłem.
06.05.2012 | aktual.: 08.01.2016 13:20
Pierwsze co rzuca się w oczy w przypadku Bloodforge to stylistyka. Świat przedstawiony w Bloodforge jest strasznie ponury, można nawet rzec zgniły. Wrażenie to „podkręca” kolorystyka - czerń, biel i szarość, plus jedyna odróżniająca się od tego smutnego miksu barwa - czerwień. Ta pojawia się za każdym razem, kiedy ostrza oręża bohatera zanurzają się w ciałach jego przeciwników. Wizualny efekt jest niesamowity, gra potrafi zbudować świetną atmosferę i przygnębić, tak jak swego czasu Limbo. I to byłoby na tyle z elementów, które mnie oczarowały. Dalej jest już po prostu zwyczajnie. |
Niczym Conan Bohaterem Bloodforge jest Crom, który mi przynajmniej skojarzył się z Conanem. Wielki, niezbyt rozmowny osiłek, którego głównym argumentem jest ostrze. Mężczyzna postanowił odrzucić dotychczasowe, zachlapane krwią swych ofiar życie - założył więc rodzinę, zatracił się w spokojnej egzystencji. Cała ta sielanka nie mogła jednak trwać wiecznie, do jego drzwi zapukali oprawcy, których celem było zniszczenie wszystkiego co Crom kochał. Smutna to historia, ale nie pozbawiona niedorzeczności. Podczas krwawego ataku, bohater każe żonie schować się przed zbirami. Schować w płonącym domu. Przymknijmy na tę bzdurę oko, bo w tym wątpliwym schronieniu nie przyjdzie przeżyć białogłowej nawet kilku minut. Crom ma omamy, widzi złoczyńcę i przebija go mieczem - okazuje się, że to czar i faktycznie ugodził swoją kobietę. Cały jego dotychczasowy świat legnie w gruzach, a on postanawia się zemścić. Z pomocą przychodzi mu zmieniająca się w kruka wiedźma, której nieocenione rady umożliwią zatopienie miecza w winowajcy całego zajścia. Historia to niezbyt oryginalna, ale całkiem nieźle pasująca do tego, co dziać się będzie dalej.
Na pewno spodobają Wam się nawiązania do celtyckiej mitologii. Pełno tu nazw wszelkiej maści bóstw, miło że Climax przyłożyło do tego odpowiednią wagę. Taki zabieg świetnie buduje atmosferę, fajnie łącząc się z ponurą stylistyką i wizją świata. Gdyby tylko razem z tym szła naprawdę sycąca rozgrywka.
Bloodforge - Official XBLA Gameplay Trailer (2012) | HD
Krew, zemsta i odcięte kończyny Bloodforge to typowy „slasher”. Choć system walki jest z założenia rozbudowany (kombinacje ataków, ciosy specjalne, odblokowywanie kolejnych umiejętności i broni), to grę da się przejść wciskając naprzemiennie dwa przyciski - lekkiego i mocnego ataku. Czasem warto zrobić również unik i odpalić tryb berserk zwalniający czas i pozwalający zadawać mocniejsze ciosy. Bronie są trzy (miecz, młot, szpony), choć będziecie je zmieniać jedynie po to, by obejrzeć wszystkie krwawe wykończenia. A te są całkiem niezłe. Odcinane głowy, ręce, nogi. Jucha sika na wszystkie strony, co niestety po mniej więcej dwóch godzinach zaczyna być już odrobinę nudne. W systemie walki brak jest finezji, okładanie przeciwników wydaje się być siermiężne.
Nie pomaga słaba inteligencja wrogów, którzy lecą bezmyślnie na Croma, nie stanowiąc wyzwania. „Szefów”da się rozpracować bez większych problemów, uniknięcie ich sygnalizowanych ataków nie powinno sprawić nikomu trudności. Czy aby nie zapomniałem o kuszy? No tak, jest jeszcze absolutnie nieprzydatna do niczego kusza, która zadaje tak słabe obrażenia, że nawet wystrzelenie kilkunastu strzał nie położy podstawowego przeciwnika.
Lubię wypić piwo, dwa, ewentualnie siedem Są takie zawody, w których spożycie zbyt dużych ilości alkoholu nie pomaga. O ile pijany Crom radziłby sobie z wrogami całkiem nieźle, o tyle kamerzysta, który pokazuje jego przygody niekoniecznie. Nie jest źle kiedy bohater przemieszcza się z miejsca na miejsce, choć uczucie dryfowania może niektórych przyprawić o zawroty głowy. Pomysł pijanego kamerzysty nie sprawdza się jednak ani przez moment w walce. Jest chaotycznie, kamera potrafi pokazać tak absurdalne ujęcia, że będziecie bezmyślnie wciskać klawisze ataku z nadzieją, że Crom faktycznie kogoś tłucze, a nie przecina powietrze. Czasem po zakończeniu starcia kamera postanowi nie wrócić do pierwotnego punktu i będziecie iść do kolejnej walki lub kolejnego filmiku przerywnikowego w tak bezsensownym kadrze, że wyłączycie konsolę.
Werdykt Za 1200 MSP dostajemy około 5 godzin rozgrywki, osiągnięcia warte 400 GS, niebrzydkie stroje dla awatara oraz średnio wciągającą, nudnawą „nawalankę” z pijanym jak bela kamerzystą. Wierzę, że Bloodforge znajdzie amatorów, zainteresują się nim również miłośnicy ponurej oprawy i przygnębiającego klimatu. Niestety pomimo fajnego, ciężkiego klimatu gra rozczarowuje słabą, monotonną mechaniką walki i fatalnym przedstawieniem akcji. Kiepski to miks i niestety nie mogę go Wam polecić. A szkoda, bo Bloodforge zapowiadał się naprawdę fajnie.
Paweł Winiarski