Blizzard przyłącza się do akcji #blacklivesmatters. Internauci: co z Hongkongiem?
Blizzard nadal nie uczy się na błędach.
02.06.2020 | aktual.: 04.06.2020 10:47
"Dziś, tak jak zawsze, wszystkich tych, którzy stają przeciwko rasizmowi i nierównościom. W naszej społeczności i w żadnej innej, nie ma dla nich miejsca. Black lives matter" – taką informację wrzucił na swoje konto twitterowe Activision Blizzard. W komentarzach zawrzało.
Pojawia się hasztag #freehongkong, ktoś przypomina wypowiedź Bobby'ego Kotticka: "na naszej platformie nie ma miejsca dla polityki", ktoś inny pyta wprost: "a co z osobami protestującymi w Hong Kongu?".
Żeby zrozumieć pytania, musimy cofnąć się do października 2019 r. Wtedy zawieszony zostaje Chung "Blitzchung" Ng Wai - profesjonalny zawodnik rywalizujący w grze "Hearthstone" (produkcji Blizzarda rzecz jasna). Ban był pokłosiem wywiadu, w którym gracz stwierdził, że Hongkong musi zostać "wyzwolony", a trwające protesty to "rewolucja naszych czasów". Słowa "Blitzchunga" przestraszyły Blizzarda, którego lwia część przychodów pochodzi z Chin.
Na tym się nie skończyło. Zawodnik dostał roczny zakaz udziału w rozgrywkach (później skrócony do pół roku) i wstrzymanie nagrody w wysokości 10 tys. dol. Efekt zakazu trafił też do regulaminu konkursu cosplayowego, organizowanego podczas Blizzconu 2019. Uczestnicy pod groźbą wyrzucenia w wydarzenia nie mogli przebierać się za Kubusia Puchatka, do którego porównywany jest prezydent Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping.
Na tym samym Blizzconie J. Allen Brack, szef giganta, tłumaczył ze sceny, że Blizzard miał okazję, aby zmienić świat, ale tego nie zrobił. - Podjęliśmy decyzję zbyt szybko i tylko pogorszyliśmy sprawę. Nie sprostaliśmy wysokim standardom, którymi się kierujemy. Wierzę, że gry wideo wnoszą w nasze życie same pozytywy. Tym bardziej jest mi z tego powodu przykro i przepraszam. Biorę pełną odpowiedzialność za to, co się stało - przyznał. "Blitchung" oficjalnych przeprosin się nie doczekał do dziś.
Branża gier i jej giganci, wzorem muzycznej czy filmowej, zabierają głos w ważnej sprawie - to chwalebne i istotne. Szkoda tylko, że przez nieprzemyślane decyzje z przeszłości, efekt jest dyskusyjny.