Błędy, glitche, fps‑y - godzisz się na kompromisy, czy rezygnujesz z gry, gdy nie działa idealnie? [KLUB DYSKUSYJNY]
Aktualna generacja nie rozpieszcza nas pod względem sprawnych technicznie gier. Czasami festiwal błędów wzbudza zbiorową nienawiść do dewelopera, innym razem zgrzyty czy średnia optymalizacja są wybaczane przy projektach o ogromnej skali. Pewne jest jedno: reakcje na potknięcia twórców są bardzo różne i zależą od wielu czynników.
17.11.2015 | aktual.: 15.01.2016 15:36
Maciej Kowalik: Z jednej strony nie znoszę niechlujstwa, ale jestem też w stanie wybaczyć grze naprawdę dużo. Grałem w FIFA na PC bez tekstur murawy i z modelami zawodników pozbawionymi detali. Zmniejszałem rozmiar wyświetlanego przez monitor obrazu, by piksele w Red Alert nie były tak widoczne, chętnie powyłączałbym też wszystkie efekty, byle Pillars of Eternity działało na moim złomie przyzwoicie. Dla mnie naprawdę najważniejsze jest serducho gry. Ogólnie rzecz mówiąc, bo wiadomo, że nie zawsze jest ono tym samym.
Bugi i glitche? Pewnie, że wyśmieję na którymś portalu społecznościowym. Ale nie wiem, co musiałoby się zdarzyć, bym się na nie złościł, odsądzając autorów od czci i wiary. Pewnie utrata wszystkich save'ów by się kwalifikowała, ale z tym nie spotkałem się od dawna. Jestem realistą - wiem ile kosztują konsole obecnej generacji i co reprezentują sobą ich bebechy. Poprzednia generacja miała łatwo, bo zbiegła się w czasie z wymianą kineskopowych telewizorów na chudziutkie LCD. Trudno było nie poczuć powiewu "nowego". Teraz na nic tego kalibru szans nie było, a mimo to wymagamy od deweloperów zaskakiwania nas i legitymizowania kupna nowego sprzętu do salonu. Patrzę na skalę Wiedźmina 3 i nie rozumiem narzekania na to, że gdzieś przeniknęła tekstura, a Płotka nie wie jak zejść ze skarpy. Szlifować tak złożony świat można by bez końca, a ja wolałbym zagrać przed apokalipsą.
Gorzej jeśli problemy nie są marginalne. To ta różnica między Dzikim Gonem, a Assassin's Creed: Unity. Drugą z gier dorwałem spory czas po premierze i nie mogłem nic zrobić z chrupiącą animacją i uczuciem, że gra zaraz rozpadnie się na moich oczach. Gdybym grał na PC, pewnie skorzystałbym z opcji i poprzesuwał suwaczki, poświęcając detale na ołtarzu płynności. Na konsolach takie opcje trafiają się niezwykle rzadko. Ale w Dzikim Gonie pojawiły się po którymś patchu.
Po każdej dużej premierze w sieci zaczyna się wyliczanka mniejszych i większych przewinień. Rozumiem to. Ale nic nie poradzę na to, że śmieszą mnie ludzie narzekający dosłownie na wszystko, którzy jednak dalej grają i topią kolejne godziny w grze, którą nazywają największym rozczarowaniem roku albo są jeszcze bardziej dosadni. Narzekasz, ale grasz dalej. Czyli chyba nie jest tak źle, co? No właśnie. Więc może tak spokojniej z robieniem kolejnej dramy?
Patryk Fijałkowski: Nie mam problemów z bugami i problemami technicznymi. Może to zwykły fart, może po prostu trudno wyprowadzić mnie z równowagi, ale nie przypominam sobie sytuacji, kiedy zgrzyty jakiegoś tytułu zabrały mi radość z grania lub to granie uniemożliwiły. Nawet gry Bethesdy nie uprzykrzały mi przygód, w których brałem udział. Nie jestem w stanie przywołać w głowie błędu w Morrowindzie, Falloucie 3 czy Skyrimie, który dałby mi w kość. Powięcej więcej: w ogóle jakoś nie przypominam sobie błędów.
Inaczej sprawa ma się z Wiedźminem 3. Tutaj różnorodnych dziwactw było całkiem sporo - niektóre śmieszyły, niektóre irytowały, jeszcze inne nie pozwalały czegoś przejść - takie questy jak "Czarna Perła" czy "Najgroźniejszy potwór na Skellige" wydobyły ze mnie kilka wiązanek kwiecistych bluzgów godnych najstarszych wyspiarzy. Jednak nawet one nie zabrały ogromnej satysfakcji z gry - wokół działo się bowiem zbyt dużo dobrego.
W tej grze jest także jeden błąd, który paradoksalnie wzbogacił moją rozgrywkę. Mówię o Płotce. AI naszego poczciwego konia jest tak złe, że aż nadało mu charakteru. Płotka jest głupia. Płotka nie rozumie, czego się od niej wymagaa. Płotka nie potrafi ominąć płotu, który dzieli ją od swojego właściciela. Niezliczone sytuacje, kiedy mój zwierzęcy towarzysz pojawiał się w dziwacznych miejscach, sprawiały, że zwalałem to nie na karb kiepskiej roboty twórców, a naturalnego nierozgarnięcia mojego konia. Wiem, że tak nie jest, oczywiście, ale to świetny efekt uboczny, który pozwolił mi jeszcze bardziej cieszyć się grą, zamiast się na nią pieklić. Płotka stała się koniem z charakterem. Bardzo głupim i miejscami męczącym, ale jednak charakterem. Jestem przekonany, że gdyby została zaprojektowana z większą pieczołowitością, nie zapamiętałbym jej i traktował tylko i wyłącznie jako środek transportu.
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Nie oznacza to oczywiście, że błędy są mile widziane. To tylko przypadek. Wyjątek od reguły, która mówi: ogarnijcie się i dopracowujcie swoje gry.
Karol Kała: W kwestii fps-ów jestem w stanie pójść na kompromis - nie wpływa to dla mnie na odbiór rozgrywki i wczucie się w klimat danej produkcji.
Inna sprawa z glitchami i poważnymi błędami. Widzicie, takie wpadki często wytrącają ze skupienia, zaburzają sposób, w jaki wchłaniasz daną grę i historię. Co prawda zielony artefakt graficzny czy przenikające tekstury nie irytują zbyt mocno, ale zablokowany model postaci, error podczas ładowania, niemożliwe do otwarcia drzwi, "zawieszona" misja, nieme dialogi już tak. W takich kwestiach często brak u mnie cierpliwości. Inaczej - czuję się zawiedziony, bo popsuto mi zabawę. To tak jakby podczas seansu w kinie nagle zapalili światło, a facet obok zaczął jeść bigos. Albo tak, jakbyście podczas idyllicznego spaceru z lubą lub lubym wdepnęli w... kałużę?
A co jeżeli gra, powiedzmy,"z założenia" jest wybitna, a wpadki zdarzają się okazyjnie? Nie ma znaczenia. Nie chodzi o to, że od razu rezygnuję z dalszej zabawy. Jestem w stanie zrozumieć, że wielkie tytuły skazane są na błędy. A twórcy muszą zrozumieć, że zostaną za nie rozliczeni.
Oskar Śniegowski: Zależy od gatunku gry. Jeżeli rozmawiamy chociażby o FPSach czy innych grach, w których precyzja i szybkość działania są nieodzownym elementem nie tylko ich koncepcji, ale i właściwej rozgrywki, to nie toleruję nawet najmniejszych błędów. Właśnie z powodu takich 'smaczków' moja przygoda z Battlefield Bad Company 2 zaczęła się nie w marcu 2010, kiedy kupiłem ją na premierę z wypiekami na twarzy, ale gdzieś w okolicach gwiazdki tegoż roku. Mimo że błędy, które nękały mój egzemplarz, naprawiono już wcześniej, to zraziłem się tak bardzo, iż nie potrafiłem do niej wrócić, mając na dysku Modern Warfare 2 i BF2, w których bawiłem się świetnie bez żadnych problemów natury technicznej.
To samo stało się z BF4. Stało się na taką skalę, że nie wróciłem do gry w ogóle i nie kupię już żadnej strzelanki od DICE, dopóki nie przeczytam opinii pierwszych nabywców. Tam, gdzie pojawia się element rywalizacji z drugim graczem, nie mogę mieć żadnych wątpliwości, że jedyne, co sprawiło, że właśnie czekam na respawn, to moja niedostateczna szybkość reakcji.
Fallout 3
Zupełnie inaczej jest w przypadku gier, które mają opowiedzieć mi swoją historię. Nie mam problemu z błędami, glitchami i niską ilością klatek np. w grach RPG. Tak, niekiedy potrafią być irytujące, ale dopóki nie są one ślepymi uliczkami fabuły i nie zamykają mi możliwości dokończenia zabawy, to jestem w stanie je zignorować. Oczywiście w pewnym stopniu. Jeżeli jest ich naprawdę dużo, to co do cholery ten bugfest robi na sklepowej półce?
Na szczęście, podobnie jak Patryk, zwykle trafiam na sprawny egzemplarz, który nie straszy, nie spala mi komputera, nie powoduje krwawienia oczu. Swego czasu doszedłem do Montery w Gothicu III, mając jakieś 15 klatek ze spadkami przy każdej walce, ciesząc oczy tęczowymi artefaktami i rozdzielczością ekranów dotykowych z niższej półki na 15-calowym monitorze. Nie myślcie jednak, że usprawiedliwiam takie rzeczy jak niedorobione gry! Broń Boże! Po prostu jestem w stanie tolerować część niedociągnięć, wiedząc, jak ciężko jest doszlifować projekt wielkości GTA V czy Wiedźmina 3. Ale to naprawdę zależy. Jeżeli chcę coś ukończyć za wszelką cenę, to pułap akceptacji podnosi się bardzo wysoko i będę grał mimo narzekań. I dobrze wiecie, że każdy z nas robi dokładnie tak samo.
--
Tyle od nas. A Wy, jesteście wyrozumiali w kwestii błędów i innych technicznych niedogodności czy jednak stawiacie na bezwzględną surowość?