BioShock 2 w najnowszym numerze CD‑Action, a piszemy o tym dlatego, że Bioshock 2 jest super
Kupowanie papierowych pism dla pełnych wersji gier - czy ktoś to jeszcze robi? Czy to jest coś, co faktycznie się na świecie dzieje? Czy mamy rok 2001? Tak czy inaczej - za relatywnie niewielkie pieniądze* można mieć Bioshocka 2 na PC.
A mój komputer nie ma już nawet czytnika płyt.
Tymczasem - BioShock 2! Kontynuacja, o której od samego początku mówiło się, że jest „bez sensu”. Bo jakże grę tak przełomową, takie dzieło sztuki jak pierwszy BioShock kontynuować na zasadzie takiej samej, na jakiej kontynuuje się Call of Duty czy FIFĘ. Dając graczom po prostu więcej tego samego. Nie, mówiliśmy, nowy BioShock powinien zaskakiwać tak samo jak pierwszy, mieć zupełnie nowe miasto, historię o czymś zupełnie nowym. Kolejnym BioShockiem powinno być Infinite, uważaliśmy i chyba wciąż uważamy, stąd o dwójce myśli się czasem bardziej jak o dodatku niż o pełnoprawnej kontynuacji. I trochę to tej grze szkodzi.
Bo BioShock 2 to najlepsza gra z wszystkich trzech części.
Na pewno nie gra artystycznie najważniejsza, tutaj zdecydowanie palma pierwszeństwa należy do jedynki. To w niej Ken Levine położył karty na stół i powiedział: „a wiedzieliście, że gry mogą być jeszcze o tym?”. Nie jest to też na pewno najciekawsza historia - tą pozostaje Infinite, z fabułą najbardziej dojrzałą, najpełniejszą emocjonalnie, najbardziej przemyślaną i kompletną. Ale BioShock 2 jest najlepszą grą.
Wszystko to być może także dzięki temu, że wolny od fabularnego ciężaru „jedynki” i „trójki”, BioShock 2 mógł trochę bardziej eksperymentować z rozgrywką, być trochę bardziej szalony. Nie pochłaniał całej uwagi gracza swoją wizją świata czy spostrzeżeniami na temat rozwoju społeczeństw, był po prostu grą o bieganiu po fantastycznej, niesamowitej lokacji i pokonywaniu w niej przeciwników niesamowitymi mocami. To przy okazji chyba jedyna gra w serii i jedna z nielicznych gier w ogóle, w której naprawdę chciało się używać pułapek - wszystko dzięki temu, jak skonstruowane w niej były pojedynki z Big Sisters.
A nie znaczy to przecież wcale, że fabuła była nieciekawa albo zupełnie o niczym - nic z tych rzeczy! To takie dobre „fan fiction” na temat świata BioShocka, w którym dla odmiany wcielamy się w Big Daddy'ego - niezwykle charakterystycznego przeciwnika z pierwszej części. Ma to dla rozgrywki i fabuły konsekwencje dużo mniejsze, niż można by się spodziewać. Nie myślcie o tym.
Bo biega się i strzela się, i używa plasmidów w tej grze najlepiej z wszystkich trzech części.
Dość powszechną opinią jest to, że zarówno pierwszy BioShock jak i Infinite są gorszymi grami niż opowieściami. Że tak niesamowita wizja świata i konstrukcja fabuły zasługuje na ciekawszą rozgrywkę. Niezależnie od tego, czy jest to prawdą czy nie, tego problemu nie ma BioShock 2. To po prostu bardzo dobra gra.
BioShock 2 DLC Trailer - Minerva's Den
No i jest jeszcze Minerva's Den - jedno z najlepszych DLC w historii i dzieło ludzi, którzy trzy lata później stworzyli głośne Gone Home.
Więc jeżeli macie akurat przypadkiem czytnik płyt...
Dominik Gąska
*Na Steamie BioShock 2 kosztuje w tej chwili 20 euro.