Bioshock 2- Minerva`s Den - recenzja
Minerva's Den to pierwszy dodatek do Bioshock 2, który mnie zainteresował. Wcześniejsze rozszerzenia skupiały się albo na trybie wieloosobowym albo na kolejnych bitwach z chcącymi dobrać się do naszych siostrzyczek Splicerami. Z tajemnicami Rapture, które intrygują mnie przede wszystkim, nie miały więc zbyt wiele wspólnego. Minerva's Den to natomiast zupełnie nowy rozdział opowieści. Czy warty wydania (w zależności od platformy) 800 MSP lub 29zł? Zapraszam do krótkiej recenzji.
11.09.2010 | aktual.: 30.12.2015 14:05
Podwodne deja vu Pierwsze widoki są znajome. Brzegi ekranu ukazują kontur hełmu Big Daddy'ego, więc jasne staje się, że znów kierujemy poczynaniami jednej z tych tajemniczych istot. Oczywiście nie jest to ten sam opiekun siostrzyczek, którym kierowaliśmy w drugiej części gry.
Sigma - bo tak zwracają się do niego wszyscy - został ożywiony przez Charlesa Miltona Portera oraz Brigid Tenenbaum, by skopiować kod źródłowy superkomputera, sterującego wszystkimi, kluczowymi dla funkcjonowania Rapture elementami. The Thinker - bo o nim mowa - swoją niesamowitą wydajność zawdzięcza wykorzystaniu ADAM w jego konstrukcji. A jak wiadomo, gdzie pojawia się ta substancja, tam niedługo coś idzie bardzo źle. W tym wypadku chodziło o konflikt dwóch twórców Thinkera. Szybko wmieszała się do niego wszechobecna w Rapture polityka i do drzwi Portera (jednego z autorów superkomputera) zapukała tajna policja Andrew Ryana.
Rozwój wydarzeń poznajemy oczywiście głównie za pomocą audio-pamiętników i zaręczam, że warto się za nimi rozglądać. Fabuła jak zwykle rozkręca się powoli, ale wraz z rozwojem wydarzeń i kolejnymi, odsłuchanymi nagraniami zaczyna ciekawić. Oprócz codzienności Rapture czyli prowokacji, spisków i podsycanej przez ADAM paranoi, uwagę przyciąga przede wszystkim sam Thinker, który bliski jest stworzenia równania ostatecznego. Takiego, które opisywałoby cały wszechświat i pozwalało przewidywać przyszłość. To jeszcze maszyna, czy już może bóg? A jeśli wcale nie słucha się swojego twórcy i - jak głosi hasło często spotykane na ścianach Minerva's Den - już WIE, jaki los czeka Rapture? Przez całą przygodę zastanawiałem się nad możliwymi zakończeniami, a potem i tak spotkało mnie zaskoczenie. Bardzo przyjemne.
Wielkie gnaty, większe tajemnice Rozgrywka w dodatku to połączenie najlepszych cech obu części gry. Z Bioshock 2 zaczerpnięto pomysł, by zakuć głównego bohatera w zbroję Big Daddy'ego i wszystkie tego następstwa. Znów mamy więc odbijanie Little Sisters ich opiekunom (tym razem jest to wyposażony w laser model Lancer) i późniejsze osłanianie ich w trakcie zbierania ADAM. Na szczęście tym razem każda z podopiecznych syci się dwoma, a nie trzema operacjami - w Minerva's Den i tak bardzo brakuje amunicji.
Jako, że mamy do czynienia ze skondensowaną opowieścią (choć bez przesady - przejście dodatku zajęło mi prawie 6 godzin), dość szybko wchodzimy w posiadanie konkretnego arsenału, w którym nie zabrakło kilku przydatnych nowinek. Podobnie rzecz ma się z plazmidami, choć przyznam, że jeśli o nie chodzi, to korzystałem raczej ze sprawdzonych we wcześniejszych przygodach kombinacji.
Najciekawszym dodatkiem do ofensywnych narzędzi jest na pewno laser, którym posługują się wspomniani wyżej opiekunowie "siostrzyczek". Ślicznie spala większość przeciwników. Z wyjątkiem wielkich i diabelnie szybkich Brute'ów, którzy na początku sprawiali mi mnóstwo kłopotów. Ale wraz z kolejnymi dawkami ADAM i rozszerzaniem arsenału o nowe rodzaje amunicji, również i na nich znalazł się sposób.
Jednak wbrew pozorom, mimo wcielenia się w potężnego bohatera, tym razem gra nie została zdominowana przez kolejne walki ze Splicerami. Owszem, wciąż trzeba na nich uważać i traktować każde pomieszczenie (ba, każdego trupa ) jako potencjalną pułapkę, ale na pewno nie atakują tak licznie, jak w Bioshock 2. Dzięki temu mamy więcej czasu na porozglądanie się za ukrytymi przez autorów ciekawostkami i podziwianie makabrycznych świadectw szaleństwa drugiego z twórców Thinkera. Tego brakowało mi w drugiej części gry i naprawdę ucieszyło mnie, gdy znów zacząłem chłonąć atmosferę Rapture. Zupełnie jakbym był tam po raz pierwszy.
Urzekły mnie również lokacje, których cechą wspólną jest mnóstwo przełączników i nierzadko kakofonia dźwięków, jednoznacznie wskazująca na to, że milionami przewodów przesyłane są tu informacje z systemów całego miasta. Jeśli będziecie uważni, znajdziecie również pierwszą w Rapture grę komputerową - Spitfire. Oczywiście w wersji grywalnej!
Werdykt Minerva's Den to dodatek, który powinien się znaleźć na dysku każdego fana opowieści o Rapture. Znajdziecie w nim wszystko, co sprawia, że Bioshock stał się rozpoznawalną marką, skondensowane na potrzeby intrygującej i niekrótkiej opowieści. No i to zakończenie... Mało który dodatek jest tak kompletny. Jeśli mieliście opory przed zakupem, to polecam bez obaw rezerwować bilet na powrót do podwodnego miasta.
Maciej Kowalik