Bez obaw - Titanfall 2 celuje w długi dystans, więc słabsza sprzedaż przy premierze nie wystraszy EA
Tytany będą miały dla siebie jeszcze cały przyszły rok.
Jeżeli ci z Was, którzy w tegorocznym sporze FPS-ów postawili się po stronie Tytanów, martwili się, że słabsza sprzedaż "dwójki" nawet od pierwowzoru (a kto wie o ile słabsza od Battlefielda 1 czy Call of Duty: Infinite Warfare) odeśle markę Titanfall na przedwczesną emeryturę, to chyba na razie możecie odetchnąć z ulgą. EA najwyraźniej podejrzewało taką sytuację. Titanfall 2 nie miał być bezpośrednim konkurentem najnowszej odsłony molocha Activision. Wygląda na to, że w przypadku tego tytułu możemy spodziewać podobnego cyklu życia, co w ostatnich "strzelanych" hitach Ubisoftu: The Division lub Rainbow Six: Siege.
Blake Jorgensen z EA powiedział bowiem niedawno w San Francisco:
Zastanawiam się, czy i jaki haczyk ewentualnie miałby towarzyszyć całemu kalendarzowi darmowych rozszerzeń. Zwłaszcza że wspomniany Ubisoft, owszem, do dzisiaj dba o swoje strzelaniny, niemniej wymaga płacenia za wszystkie znaczące dodatki. Być może po prostu Titanfall 2 będzie trzymał wysoką cenę jeszcze długi czas. Co udowodnić miała premiera pomiędzy dwoma kolosami tego przemysłu - nie rozumiem. Zawsze powtarzało się, że bezpośrednia konkurencja z Call of Duty to strzał w stopę. I nawet jeśli jednej odsłonie od początku towarzyszyła niechęć, nie uda się rozkruszyć legendy pojedynczym, choćby ewidentnie lepszym, tytułem.
Lepszym rozwiązaniem jest właśnie powolne budowanie miłości graczy. Przypominam, że taki Rainbow Six naliczył sobie ponad dziesięć milionów zarejestrowanych użytkowników, a ustalony przed premierą cel sprzedażowy (siedem milionów) udało się osiągnąć, po prostu później, gdy tytuł rozpoczął życie jako fenomen turniejowy, a nie chwilowa, popremierowa zajawka. Bardzo możliwe zatem, że gdy ludzie "przypomną sobie" o Titanfall 2, nikt już nie będzie pamiętał o Infinite Warfare (normalka - będziemy mieli już zwiastun następnej odsłony. Stawiam Marsa lub przeszłość tak odległą, by nawet Battlefield 1 poczuł się zawstydzony). Interesuje Was zadyma z mechami od Respawn? Nie wahajcie się jej sprawdzić, bo nigdzie się na razie nie wybiera.
Jestem jeszcze ciekaw, jak ultrasi siecowego strzelania w grach radzą sobie z tegoroczną sytuacją. Przy takiej liczbie kozackich, wciągających na tygodnie produkcji musi być trudno utrzymać wszystko w ryzach. No, ale w końcu piszemy o zajawce, której nie przerwie nawet trzęsienie ziemi. Mocno wyczekuję grudnia i nadrobienia swojej prywatnej kupki wstydu, bo ponoć jakiś wirus w Nowym Jorku szaleje i mojej pomocy potrzebują.
Adam Piechota