Będąc adwokatem diabła: nie skreślajcie jeszcze XCOM
W grach zwykle jest tak, że znaną markę wykorzystuje się, by zwiększyć sprzedaż i popularność danej produkcji. Zastanawiam się jednak, jak to jest z tym XCOM-em. W tym wypadku czasami wydaje mi się, że przynależność do legendarnej serii jest tylko powodem do narzekań graczy i dziennikarzy. A sama gra nie zapowiada się wcale źle.
13.06.2011 | aktual.: 07.01.2016 15:55
Najlepszym przykładem mogą być pierwsze wrażenia Radka z targów E3 w 2010 roku, który grę wtedy zjechał od góry do dołu. Przez rok nie usłyszeliśmy o niej zupełnie nic nowego, aż w końcu wróciła na kolejne E3. Tym razem oglądałem ją ja i wcale nie czuję się aż tak bardzo zniesmaczony, jak niektórzy. Prawdę mówiąc, w ogóle nie czuję się zniesmaczony, choć w ten najstarszy XCOM (tudzież UFO: Enemy Unknown) lata temu grałem.
Przede wszystkim nie zamierzam narzekać, że produkcja 2K nie jest już strategią turową. No nie jest, jest mi przykro, ale tak już jest skonstruowany współczesny świat gier. Turówki mogą powstawać w dystrybucji cyfrowej, na iOS, we Flashu albo czymkolwiek podobnym, ale nie w świecie produkcji wysokobudżetowych, niestety. Taką jest najnowszy XCOM i dlatego jest FPS-em. Czy mi się to podoba? Zupełnie nie, ale tak już jest i tyle, nie zamierzam walczyć z wiatrakami. Zwłaszcza, że jak na strzelankę, to udało się XCOM-owi zachować sporo taktycznego podejścia znanego z pierwowzoru.
Cały czas jest więc obecny, na szczęście, cały aspekt rozgrywki związany z bazą organizacji. Możemy zatrudniać agentów (pięć klas, na każdą misję można wziąć ze sobą dwóch) i rozwijać ich umiejętności, można pracować nad ulepszeniami, nowymi wynalazkami czy skradzionymi technologiami obcych. Obecna jest także oczywiście mapa taktyczna (obejmuje całe Stany Zjednoczone), na której decyduje się, w którą stronę teraz chce się posunąć akcję i którą misję podjąć. Zupełnie, jak wiele lat temu.
Gdy już się to zrobi, gra faktycznie zmienia się w strzelankę, ale jest to na szczęście strzelanka taktyczna. Po tym, co widziałem, nie wydaje mi się, by sposób rozgrywki zatytułowany "biegnę do przodu i strzelam do wszystkiego" miał być najbardziej skutecznym z możliwych. W dowolnym momencie można skorzystać z aktywnej pauzy i wydać rozkazy swoim agentom (np. skorzystać z ich umiejętności czy przemieścić ich) i to właśnie wydaje się być kluczem do sukcesu. Na prezentacji, którą widziałem, grający twórca praktycznie nie oddawał żadnych strzałów podczas misji, wszystko robili za niego agenci, którym umiejętnie wydawał polecenia.
Być może nie jest więc to już to samo, co kiedyś, niemniej nie oznacza to od razu, że z gry zrobiono Call of Duty z obcymi. Choć zdaję sobie sprawę, że dla wielu jestem trochę adwokatem diabła.
Grafika w grze prezentuje się raczej średnio (może to wina takiej sobie stylizacji na amerykańskie lata pięćdziesiąte?), ale muszę wspomnieć o tym, że niezwykle podoba mi się, jak zaprojektowano obcych. Choć zdarzają się tu postaci humanoidalne (początkowo w ogóle miało ich nie być, ale twórcy zdecydowali się na ich dodanie po protestach graczy...), to jednak najczęściej stykać się będziemy z kosmitami "abstrakcyjnymi". Trafić można więc na a to jakieś bliżej nieokreślone bryły, a to wielkie oko zawieszone w powietrzu, a to coś innego, dziwnego i nieznanego. Bardzo mi się to podoba: tak właśnie wyobrażam sobie obcych, jako coś, czego nie jestem w stanie zrozumieć i pojąć, a nie szarych ludków z dużymi głowami. Klimat wyobcowania w grze wydaje się być bardzo sugestywny, choć pewnie trzeba w nią jednak samemu zagrać, by najlepiej się o tym przekonać.
Tak zwane "rebooty" tudzież "restarty" serii są ostatnimi czasy niezwykle popularne. Czy XCOM zapisze się w tym nurcie złotymi zgłoskami, czy jednak przepadnie w mroku dziejów? Widziałem zbyt mało, by wydawać jeszcze wyrok, niemniej nie skreślałbym tej produkcji z góry. Może być z niej coś dobrego - choć, oczywiście, wiele można też zepsuć. Pozostaje czekać na kolejne prezentacje,
Tomasz Kutera