Beczki, rakiety i dopalacze - Skydrift
Skydrift... Mówi Wam coś ten tytuł? Idę o zakład, że większość czytelników podrapie się teraz po głowie i rozłoży bezradnie ręce. Błąd - ekstremalne wyścigi uzbrojonych samolotów warto zbadać bliżej.
Już sama tematyka jest przyjemnie odświeżająca. Zwykle ścigamy się przecież po mniej lub bardziej utwardzonych drogach czy zupełnie odjechanych futurystycznych miejscówkach. To mamy już opanowane, a niebo wciąż wykorzystuje się zadziwiająco rzadko. Skydrift zaprasza do zabawy na sześciu zróżnicowanych, zaprojektowanych z głową i zaskakująco ładnych tras, po których będziemy lawirować w naszych fantazyjnie zaprojektowanych maszynach. Gra nie oferuje nam pełnej swobody - powyżej pewnej wysokości po prostu nie da się wzlecieć, ale za to każda lokacja oferuje kilka skrótów, z których będą mogli skorzystać najzdolniejsi piloci.
Bo Skydrift to w stu procentach czysta zręcznościówka, bez krzty pretensji do miana symulatora. Jako taka sprawdza się świetnie, dostarczając mnóstwa emocji. Jak już wspomniałem, trasy są przyjemnie pokręcone, a na pełnej prędkości łatwo nie wyrobić na kolejnym ostrym zakręcie. Niektóre i tak można zaliczyć jedynie lecąc na boku. Autorzy zadbali też o dynamiczne niespodzianki, jak walące się stropy jaskiń czy rusztowania, zmuszające do bycia w ciągłej gotowości. Samolot nie leci jak po sznurku, więc do sterowania trzeba się przyzwyczaić, ale nie jest ono specjalnie wymagające i na pewno nie będziecie zbytnio na nie marudzić. Pierwsze samoloty nie są też najszybsze, ale później zabawa dosłownie nabiera tempa.
Ciągle na krawędzi - tak się gra w Skydrift, bo wyścigi nie kończą się tutaj na sportowej walce. Autorzy porozrzucali na trasach kilka rodzajów znajdziek, które dodają rywalizacji pikanterii. Karabin, rakiety, tarcza, impuls elektromagnetyczny - dodatki są bardzo standardowe, ale dzięki nim w trakcie wyścigu nie ma ani chwili spokoju. Ukończenie wyścigu bez jednej kraksy to spore wyzwanie, a rywale mają tendencję do brania na cel głównie gracza. Jest to trochę irytujące, dlatego warto dbać nie tylko o uzbrojenie swojej maszyny, ale też o pomoce defensywne. Porównywanie Skydrift do Blur byłoby sporą przesadą, ale inspiracje tytułem Bizarre dają się tu wyczuć.
Rozgrywka jest dynamiczna, efektowna i wciąga, ale... kończy się zdecydowanie za szybko. Nie mówię tu o samych wyścigach, ale o ogólnym ubóstwie gry. Sześć tras i osiem samolotów to zdecydowanie za mało jak na produkcję kosztującą aż 1200 MSP. Jasne, możemy obracać tory i bić kolejne rekordy, ale to w końcu się nudzi. Niestety, bardzo trudno tu o kompletną obsadę zawodów w trybie multiplayer, i coś mi mówi, że lepiej już nie będzie. Szkoda, że autorzy nie pokusili się o umożliwienie zabawy dwóm graczom na podzielonym ekranie.
Werdykt Skydrift jest ofiarą skąpstwa wydawcy - wysoka cena kontrastuje z małą liczbą trybów, maszyn i torów, a na kupno czekają już dwa, bynajmniej nie darmowe dodatki. A szkoda, bo gdyby upakować to w jednej paczce i sprzedawać za 800 MSP, nie miałbym najmniejszych problemów z zachęceniem Was do zakupu tej gry. Samo podniebne ściganie się z uzbrojonymi szaleńcami wypada tu bowiem nadspodziewanie przyjemnie. Niestety, kupienie gry teraz jest kiepską inwestycją, ale przypomnę Wam o niej przy okazji pierwszej obniżki.
Maciej Kowalik