Beczki, rakiety i dopalacze - Skydrift
Skydrift... Mówi Wam coś ten tytuł? Idę o zakład, że większość czytelników podrapie się teraz po głowie i rozłoży bezradnie ręce. Błąd - ekstremalne wyścigi uzbrojonych samolotów warto zbadać bliżej.
02.10.2011 | aktual.: 08.01.2016 13:22
Już sama tematyka jest przyjemnie odświeżająca. Zwykle ścigamy się przecież po mniej lub bardziej utwardzonych drogach czy zupełnie odjechanych futurystycznych miejscówkach. To mamy już opanowane, a niebo wciąż wykorzystuje się zadziwiająco rzadko. Skydrift zaprasza do zabawy na sześciu zróżnicowanych, zaprojektowanych z głową i zaskakująco ładnych tras, po których będziemy lawirować w naszych fantazyjnie zaprojektowanych maszynach. Gra nie oferuje nam pełnej swobody - powyżej pewnej wysokości po prostu nie da się wzlecieć, ale za to każda lokacja oferuje kilka skrótów, z których będą mogli skorzystać najzdolniejsi piloci.
Bo Skydrift to w stu procentach czysta zręcznościówka, bez krzty pretensji do miana symulatora. Jako taka sprawdza się świetnie, dostarczając mnóstwa emocji. Jak już wspomniałem, trasy są przyjemnie pokręcone, a na pełnej prędkości łatwo nie wyrobić na kolejnym ostrym zakręcie. Niektóre i tak można zaliczyć jedynie lecąc na boku. Autorzy zadbali też o dynamiczne niespodzianki, jak walące się stropy jaskiń czy rusztowania, zmuszające do bycia w ciągłej gotowości. Samolot nie leci jak po sznurku, więc do sterowania trzeba się przyzwyczaić, ale nie jest ono specjalnie wymagające i na pewno nie będziecie zbytnio na nie marudzić. Pierwsze samoloty nie są też najszybsze, ale później zabawa dosłownie nabiera tempa.
Ciągle na krawędzi - tak się gra w Skydrift, bo wyścigi nie kończą się tutaj na sportowej walce. Autorzy porozrzucali na trasach kilka rodzajów znajdziek, które dodają rywalizacji pikanterii. Karabin, rakiety, tarcza, impuls elektromagnetyczny - dodatki są bardzo standardowe, ale dzięki nim w trakcie wyścigu nie ma ani chwili spokoju. Ukończenie wyścigu bez jednej kraksy to spore wyzwanie, a rywale mają tendencję do brania na cel głównie gracza. Jest to trochę irytujące, dlatego warto dbać nie tylko o uzbrojenie swojej maszyny, ale też o pomoce defensywne. Porównywanie Skydrift do Blur byłoby sporą przesadą, ale inspiracje tytułem Bizarre dają się tu wyczuć.
Rozgrywka jest dynamiczna, efektowna i wciąga, ale... kończy się zdecydowanie za szybko. Nie mówię tu o samych wyścigach, ale o ogólnym ubóstwie gry. Sześć tras i osiem samolotów to zdecydowanie za mało jak na produkcję kosztującą aż 1200 MSP. Jasne, możemy obracać tory i bić kolejne rekordy, ale to w końcu się nudzi. Niestety, bardzo trudno tu o kompletną obsadę zawodów w trybie multiplayer, i coś mi mówi, że lepiej już nie będzie. Szkoda, że autorzy nie pokusili się o umożliwienie zabawy dwóm graczom na podzielonym ekranie.
Werdykt Skydrift jest ofiarą skąpstwa wydawcy - wysoka cena kontrastuje z małą liczbą trybów, maszyn i torów, a na kupno czekają już dwa, bynajmniej nie darmowe dodatki. A szkoda, bo gdyby upakować to w jednej paczce i sprzedawać za 800 MSP, nie miałbym najmniejszych problemów z zachęceniem Was do zakupu tej gry. Samo podniebne ściganie się z uzbrojonymi szaleńcami wypada tu bowiem nadspodziewanie przyjemnie. Niestety, kupienie gry teraz jest kiepską inwestycją, ale przypomnę Wam o niej przy okazji pierwszej obniżki.
Maciej Kowalik