Bayonetta 2 - recenzja
04.11.2014 18:00, aktual.: 30.12.2015 13:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Druga część Bayonetty to absolut. Przynajmniej jeżeli chodzi o gry akcji. Gdyby Nintendo nie wyciągnęło kilka lat temu pomocnej dłoni do Platinum Games, gry jako zjawisko byłyby uboższe o jedne z najbardziej intensywnych godzin w swojej historii.
Aż strach pomyśleć, że ten tytuł mógł nigdy nie powstać. Słupki sprzedaży pierwszej części Bayonetty były zbyt niskie, by usatysfakcjonować wydawcę produkcji, Segę. „Dwójka”, mimo ogromnych chęci twórców i wyczekiwania wiernych fanów na całym świecie, miała nie ujrzeć światła dziennego.
Na szczęście Nintendo szukało dojrzalszej produkcji, która przyciągnęłaby do Wii U nową grupę klientów. Gigant z Kioto trafił w dziesiątkę - jeśli ktoś nie ma jeszcze konsoli, powinien pobiec do sklepu jeszcze w tej sekundzie. A czytanie recenzji skończyć później, by przy kolejnych akapitach mówić sobie w myślach „dobrze, że inni też dostrzegają tę epickość ”. Bayonetta 2 to królowa slasherów.
Bayonetta 2 - zwiastun premierowy Lepsza od Hitchcocka Alfred Hitchcock powiedział kiedyś, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Choć nie miał wiele do czynienia z grami wideo, to jestem pewien, że Bayonetta 2 byłaby spełnieniem jego wszystkich pragnień.
Gra zaczyna się w Święta Bożego Narodzenia. Śnieg, zakupy, sielska atmosfera, po czym nagle... bum! W ciągu pierwszych dwudziestu minut obserwujemy taksówkę jadącą po ścianie budynku, walczymy z potworami na dachu odrzutowca i pociągu, oraz próbujemy zgładzić wielkiego demona, który wspina się na szczyt drapacza chmur.
Akcja nie zwalnia nawet na moment. Chwile wytchnienia dają tylko przerwy między kolejnymi rozdziałami i wstawki filmowe. Przez większość czasu, który spędziłem z Bayonettą 2, czułem się tak, jakbym pojedynkował się z ostatnim bossem. Po dwóch godzinach trybu fabularnego stoczyłem walkę tak podniosłą i doskonale skonstruowaną, że miałem ochotę opowiedzieć o niej całemu światu, a następnie przejść ją jeszcze parę razy. A potem było takich jeszcze kilka.
Bayonetta 2
Przebrnięcie przez główny tryb gry po raz pierwszy to kwestia dziesięciu godzin. Niby niewiele, ale przy tak intensywnej akcji to satysfakcjonujący wynik. W Bayonetcie nie ma miejsca na rozlazłe fragmenty i jakiekolwiek sztuczne wydłużanie rozgrywki. Gra ogranicza się właściwie niemal wyłącznie do walk. I dobrze - zostawienie w niej czystej esencji było świetnym posunięciem twórców.
To czas wiedźmy! A jaka jest ta esencja? Cóż, główna siła tytułu to zdecydowanie dopracowany system walki. Kluczem do zwycięstwa jest umiejętne wykorzystywanie Witch Time, czyli zwolnienia czasu, które włącza się po sprawnym uniknięciu ataku przeciwnika. Im krócej przed oberwaniem uda nam się uskoczyć, tym Czas Wiedźmy będzie trwał dłużej. W zależności od stanu zdrowia naszej bohaterki musimy decydować o tym, jak duże ryzyko jesteśmy w stanie podjąć. W Witch Time przeciwnicy ruszają się ociężale, co daje nam szansę na porządne obicie ich cielsk.
Po naładowaniu paska magii możemy aktywować też tryb Urban Climax. Nasze ataki są wtedy o wiele mocniejsze i bardziej efektowne, ponieważ Bayonetta przyzywa na chwilę do pomocy demona. Arsenał ruchów specjalnych zamykają brutalne Torture Attacks, które bazują na szybkim męczeniu danego przycisku na padzie bądź kręceniu gałką analogową.
Bayonetta 2
Bayonetta ma też szeroki repertuar podstawowych ciosów, a dodatkowe dokupujemy za zbieraną w grze walutę. Sklep w Bayonetcie to też miejsce, w którym zaopatrzymy się w lizaki wzmacniające chwilowo naszą moc czy regenerujące zdrowie oraz nową broń, taką jak na przykład wyjątkowo widowiskowe bicze. A, bo czarownica korzysta też z broni - co ważne, możemy przypisać osobne do jej dłoni i nóg. Kręcenie się na rękach i strzelanie z pistoletów uczepionych przy stopach? Tylko w tym tytule!
Walka w produkcji jest tak satysfakcjonująca i widowiskowa, że na pewno będę jeszcze wielokrotnie wracał do poszczególnych poziomów. A na samą myśl o niej ciągnie mnie do pada. Co ważne, gra karze za bezmyślne nawalanie w przyciski na padzie. Na każdym poziomie trudności prócz najłatwiejszego taka postawa szybko kończy się przegraną. I mimo że bossowie nie mają raczej jakichś tradycyjnych słabych punktów, to do każdego należy podchodzić z odpowiednią strategią.
Poziomy są zbudowane na modłę tuneli - niemal brak w nich elementów eksploracyjnych, choć Platinum Games zadbali o poukrywanie na nich interesujących znajdziek. Zabawę urozmaicają też portale - znajdziemy je w niemal każdym rozdziale. Po wejściu w portal zostajemy postawieni przed zadaniem. Musimy na przykład pokonać określoną liczbę przeciwników nie dając się ani razu uderzyć, czy wykręcić odpowiednio długie combo bez dotykania ziemi. Jeżeli nam się uda, dostaniemy nagrodę, ot, choćby dodatkowy przedmiot czy kawałek serca wiedźmy (po zebraniu czterech rośnie nasz maksymalny poziom zdrowia).
Bayonetta 2
Sushi, kwitnące wiśnie, otaku i samuraje Fabuła jest dziwna, pokręcona i czasami trudno zrozumieć, o co właściwie chodzi. Jeżeli jeszcze tego nie wiecie, główna bohaterka to licząca sobie ponad sześć wieków wiedźma, reprezentantka klanu Umbra. Większość swoich mocy czerpie od demonów, z którymi zawarła niegdyś pakt.
Na początku historia w Bayonetcie była mi zupełnie obojętna i przerywniki filmowe oglądałem głównie po to, by dać odpocząć palcom, ale mniej więcej w połowie gry zaczęła się interesująco rozwijać. Nie śledziłem jej może z wypiekami na twarzy, ale losy i historia postaci w końcu mnie zainteresowały. Na pewno opowieść o ratowaniu przyjaciółki (a ostatecznie oczywiście i całego świata) dobrze dopełnia rozgrywki.
Niemniej jednak nie wszyscy odnajdą się w świecie Bayonetty. Ileż to ja słyszałem głosów, że walka w „jedynce” była rewelacyjna, ale przesadna kiczowatość i sama główna bohaterka potrafiły skutecznie zniechęcić do zabawy. Nic się nie zmieniło - w drugiej części kicz i japońszczyzna nadal wylewają się z ekranu hektolitrami. Należy jednak pamiętać, że to wszystko celowe przerysowania i pastisz. W końcu na filmy Tarantino też trzeba przecież patrzeć z przymrużeniem oka.
Bayonetta 2
Podczas niektórych walk do walki zagrzewa tandetny pop, Bayonetta kręci tyłkiem ile się da, a po pokonaniu wrogów przesyła całusy zilustrowane dodatkowo wyświetlającymi się na ekranie serduszkami... choć początkowo może być trudno się do tego przekonać, ma to swój urok. Dla mnie specyficzna atmosfera była zaletą gry, a nie jej wadą.
Wszechobecne szaleństwo wpłynęło zresztą także na mechanikę poszczególnych poziomów i projekty przeciwników, a te powinny zrobić wrażenie nawet na największych sceptykach. Surfing na wirze wodnym, sterowanie samolotem, a jednocześnie walka na jego dachu... nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale Bayonetta 2 naprawdę nie pozwala się nudzić.
Maszkary, z którymi przychodzi nam walczyć, nie próbują wyglądać strasznie, budzą natomiast respekt, a za sprawą otaczającej ich aury tajemniczości nawet lekką fascynację. Niektóre z nich mają kilka twarzy (jedna z nich jest zwykle kamienna - dosłownie), inni przypominają roboty, choć wcale nimi nie są. To trzeba zobaczyć. Artyści koncepcyjni z Platinum Games spisali się na medal.
Bayonetta 2
Walczę do końca, bo wstyd psuć klimat Brawa należą się zresztą całej japońskiej ekipie, bo pod względem wizualnym gra prezentuje się znakomicie. Wii U nie ma co prawda szans w pojedynku na wielokąty czy fizykę z Xboksem One i PlayStation 4, ale programiści dobrze poradzili sobie z tym problemem dzięki obranej estetyce oraz sprytnym projektom lokacji i postaci. Efekty pojawiające się na ekranie przy okazji wyprowadzanych ciosów dodatkowo potęgują wrażenia, a płynność akcji zapewnia sześćdziesiąt klatek na sekundę i wzorowa animacja ruchów postaci.
Zgoda, zachowanie włosów bohaterów wygląda jak na dzisiejsze standardy zabawnie, ale na tego typu niuanse po prostu nie zwraca się uwagi, bo w ogólnym rozrachunku nie wpływają na odbiór. Bayonetta 2 jest z pewnością graficznym krokiem naprzód w stosunku do pierwowzoru. I powala efektownością.
Mile zaskoczyła mnie muzyka. A właściwie to zmiotła z powierzchni ziemi. Podniosłe utwory zrealizowane z orkiestrą i chórem budują niesamowity klimat. To właśnie dzięki nim byłem przekonany, że toczone przeze mnie potyczki z bossami mają ogromne znaczenie. I za wszelką cenę starałem się wygrać, bo aż wstyd było mi burzyć napięcie napisem „Game over”. Emocje są wręcz nie do opisania.
Bayonetta 2
Królowa Tak jak już wspomniałem, nowa odsłona Bayonetty to królowa slasherów i prawdziwy system seller Wii U. Znakomity nastrój, perfekcyjny system walki, dobra oprawa i świetnie poprowadzona, dynamiczna akcja sprawiają, że w swojej kategorii „Wiedźma” nie ma sobie równych.
Dawno nie byłem z siebie zadowolony tak jak wtedy, gdy kończyłem jakąś trudną walkę z ostatnim, malutkim fragmentem paska życia. Po skończeniu gry od razu podszedłem do niej jeszcze raz, by uzupełnić swój arsenał i dostać lepsze oceny za poszczególne rozdziały. Próbowałem także swych sił w ciekawym trybie sieciowej kooperacji, w którym mierzymy się z drugą osobą na liczbę pokonanych przeciwników. Bayonetta 2 niewyobrażalnie wciąga.
To zdecydowanie jedna z najlepszych produkcji roku. Nie chcę wyjść na ignoranta, bo przecież nie grałem we wszystko, ale w moim prywatnym rankingu jak na razie to wręcz pewniak do tytułu GOTY. Bayonetta 2 jest po prostu spektakularna, i to pod każdym względem. Po przygodzie z nią mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że w grach akcji widziałem już wszystko. Ale bardzo chętnie zobaczę jeszcze kolejną część.
Michał Pisarski
Platformy: Wii U Producent: Platinum Games Wydawca: Nintendo Dystrybutor: ConQuest Entertainment Data premiery: 24.10.2014 PEGI: 16
Screeny pochodzą od wydawcy.