Battlegrounds może być dopieszczane przez dziesięć lat, więc Playerunknown już myśli o swojej następnej grze
Tym razem miałby to być tytuł survivalowy.
Brendan Greene ma w swoim portfolio największy hit roku. To z nim konkurować będzie Call of Duty: WWII i każdy "większy" tytuł jesieni. Nic dziwnego, że od jakiegoś czasu staje się coraz bardziej medialną postacią. Nic dziwnego, że zaczyna gadać, a jego słów słuchają wszystkie portale. Za to zastanawia mnie, dlaczego autor Playerunknown's Battlegrounds oraz kultowych modów już teraz duma, w jakim kierunku wyruszy po PUBG. Oto jego wypowiedź z wywiadu dla Game Informera:
Wiem, jak zareaguje spora część czytelników - przecież PUBG nie wydostało się jeszcze z Early Access. Jak można snuć marzenia o następnej grze, gdy nadal nie skończyło prac nad obecną? Nie, spokojnie, nie w tym rzecz. Potencjał Battlegrounds został już dobrze zbadany, ta gra nigdzie się nie wybiera przez... następną dekadę. "Nie tworzymy gry" - mówi Greene - "tylko usługę, nad którą będziemy pracować może nawet dziesięć lat. Chcemy do niej regularnie wracać i wciąż ją odświeżać". Już teraz Bluehole tworzy dwie nowe mapy, których przy rozmiarach PUBG (oraz samego studia) możemy się spodziewać w grze najwcześniej za kilka miesięcy.
Osobiście jestem zafascynowany wynikami Battlegrounds. Nie minęło nawet pół roku od premiery, a już dzisiaj mówimy w jej przypadku o fenomenie. Prześcignęło CS-a, już sadzi się powoli na Dotę 2. Wersja konsolowa (xboksowa dokładniej) powoli nadchodzi. Sądzę, że do końca roku będziemy czytać (czy pisać) o dziele Greene'a dość regularnie. To jedyny i dojrzalszy odpowiednik Pokemon Go rocznika 2017.
Adam Piechota