Basement Crawl - recenzja
"Pierwsza polska gra na PS4" wreszcie wyszła. I możliwe, że doczeka się jeszcze jednego, trochę mniej zaszczytnego miana - najgorszej polskiej gry w historii PS4.
Basement Crawl to klon Bombermana, za którym maniacy multiplayerowych sieczek zapewne tęsknią - niewiele gier nadawało się do kanapowej rywalizacji kilku osób tak, jak ta zasłużona produkcja firmy Taito. Pomysł jest bardzo prosty - kilka przecinających się korytarzy, gromada graczy i podkładanie bomb w taki sposób, by wysadzać innych, a nie siebie. Nie wiem, jakim cudem krakowskiej firmie Bloober Team udało się tę mechanikę zepsuć.
Próba pierwsza. Dołączam do jakieś gry, ale akurat na ostatnią sekundę. Nie zdążyłem się ruszyć, ale wpadło trofeum - "Ukończ grę w trybie globalnego multiplayera nie ginąc"). W sumie racja, zginąć też nie zdążyłem. Próba druga. Trafiam do pokoju i przez trzy minuty oglądam, jak nic się nie dzieje. I tak przegrywam, bo przeciwnik miał 0 zabójstw i 0 śmierci, a ja miałem 0 zabójstw i 0 śmierci. Próba trzecia. Tym razem trafiam do pokoju, w którym coś się dzieje, niestety bez mojego udziału. Nie pojawiam się na planszy przez dwie minuty, dlatego ze zdziwieniem przyjmuję do wiadomości fakt, że zginąłem 5 razy. Próba czwarta. Wpadam do gry na ostatnie 5 sekund gry. Na szczęście byłem w zwycięskiej drużynie, dzięki czemu wpadło trochę doświadczenia za mój niebagatelny udział. Próba piąta. Wpadam na drużynowy deathmatch. Trudno mi rywalizować w pojedynkę z czterema przeciwnikami, ale robię co mogę. Po zebraniu srogich cięgów czekam do włączenia kolejnego meczu, bo pewnie składy się wyrównają. Aha. Jasne. Znów walczę sam na czterech. Genialny matchmaking.
Basement Crawl
Tak w skrócie wygląda zapis moich potyczek w Basement Crawl. Dzisiejszy, bo zaraz po premierze gra nie działała, co dla produkcji stawiającej wyłącznie na multiplayer było okolicznością dyskwalifikującą. Gdy w końcu udało mi się sensownie zagrać, ujawniły się inne, znacznie gorsze wady. Gorsze, bo niewynikające z błędów kodu sieciowego, lecz designerskich pomysłów. Otóż postaci nie tylko bomby podkładają, ale i rzucają nimi lub kopią. To ostatnie działa jednak dziwacznie - często próbowałem kopnąć bombę wzdłuż korytarza, ale ona lądowała za moimi plecami, co najczęściej kończyło się samobójstwem. W grze są też power-upy, ale przy nędznej, mało wyraźnej, ciemnej grafice nie miałem pojęcia, co zbieram. Dowiadywałem się dopiero po użyciu - ot, bomba silniejsza, aktywowana przyciskiem oraz mina.
Samobójstwo (a będziemy ginąć często w wyniku wzajemnych blokad) nie jest karane w zasadzie w żaden sposób, a przeciwnicy nie dostają za nasze wpadki punktów - to błąd, bo większa rozwaga w podkładaniu bomb mogłaby podnieść temperaturę walk. Nie wspominając o tym, że często przeciwnik likwiduje sam siebie ułamek sekundy przed tym, jak wybuchnie nasza bomba. A ile razy byłem pewien, że przeciwnika skasowałem, podczas gdy moje konto punktowe ani drgnęło. Walki są potwornie chaotyczne, a na arenie niewiele widać. Każda z raptem czterech postaci stawia swój własny, różniący się graficznie ładunek, a jeśli dodamy do tego leżące wszędzie miny i power-upy, momentami nie wiadomo co gdzie leży i czy należy to zebrać, czy raczej nawiewać. Każde starcie zaczyna się od próby przebicia się przez bloki skalne, a gdy wreszcie się uda, rozpoczyna się jatka. Bywa, że odradzamy się blisko przeciwnika i jego bomby. Sylwetki są słabo odznaczone, zazwyczaj więc na początku próbujemy namierzyć swoją postać.
Basement Crawl
Problemem gry jest to, że wszystkiego w niej brakuje. Brakuje opcji Quick Match (można jedynie dołączać do gotowych pokojów lub stworzyć swój), ustawień ekranu (przez co jest tu ciemno jak diabli i można ratować się jedynie ustawieniami telewizora), trybów (raptem deathmatch i team deathmatch), lokacji (raptem 3 po kilka wariantów korytarzy). Brakuje nawet informacji, kto ile ma punktów - widzimy jedynie wynik lidera i nasz. Jedyną zaletą jest szybkie wczytywanie się meczów. Nie wiem też, na jakiej zasadzie zdobywamy doświadczenie - chyba tylko za wygrane mecze, fragi wydają się nie mieć żadnego znaczenia. A jeśli mają, to takie, że nawet nie widać, by coś się ruszyło na pasku postępu. Zresztą na dalszych poziomach doświadczenia nie widać przyrostu nawet gdy wygramy.
Basement Crawl to brzydka, niechlujna gra, która po kilku przesunięciach premiery (poprzedzonych hasłem "polska gra na premierę PS4") ostatecznie się ukazała, ale lepiej dla wszystkich byłoby, gdyby nigdy nie wyszła. Do długiej listy błędów należy doliczyć fuszerkę językową, którą widać w nielicznych polskich komunikatach (np. instrukcji), a nie zdziwię się, jeśli jest też w wersji angielskiej - np. w creditsach literówka straszy już na wstępie (drodzy państwo z Bloober Team, „original”, nie „orginal”). Ogólną kaszankę gry najlepiej ilustruje ten obrazek.
Basement Crawl
Jeśli więc wpadnie Ci do głowy pomysł zakupu, odpowiedź jest jedna: anuluj. Za miesiąc nikt w ten chłam nie będzie po sieci grał, a jeśli chodzi o kanapowego multiplayera, to pewnie masz lepsze sposoby na to, by koledzy przestali Cię lubić.
Marcin Kosman
Platformy: PS4 Producent: Bloober Team Wydawca: Bloober Team Dystrybutor: - Data premiery: 26.02.2014 PEGI: 12
Grę do recenzji udostępnił producent. Screeny pochodzą od redakcji.