Bądźcie spokojni o jakość Ni No Kuni II
Baja Level-5 już ogrzała się w blasku pierwszych recenzji.
To dla mnie zawsze odrobinę smutna nowina, bo oznacza, że zachodnie media grają w sklepową wersję co najmniej od dobrego miesiąca, podczas gdy my w Polsce nawet nie zdążyliśmy jej powąchać. No ale spadło już embargo, piątkowa premiera naprawdę za winklem, więc warto rzucić okiem, jak udały się wszystkie zmiany w stosunku do oryginału. Stworzone we współpracy ze studiem Ghibli Ni No Kuni: Wrath of the White Witch było u podstaw bardzo tradycjonalnym jRPG-em. Kontynuacja stawia na eksperymenty: elementy strategiczne, inspiracje z Pikmina, ważna minigierka ekonomiczna, a do tego powstała już bez wsparcia magików Miyazakiego.
Ryzyko najwyraźniej się opłaciło - Metacritic wskazuje średnią 85/100 z 44 recenzji. Całe spektrum ocen tak właściwie. Kilka źródeł (DualShockers, Twinfinite, Guardian) zdecydowało się nawet wynagrodzić Japończyków maksymalną notą. Weźmy fragment z Guardiana, bo mówi ładnie o rzeczach ważnych:
Najbardziej zasłużone w mediach portale w większości celowały w jedną półkę ocenową niżej, na przykład GameSpot, gdzie ocenie 8/10 towarzyszą takie słowa:
Ni no Kuni II: Revenant Kingdom - Launch Trailer | PS4, PC
Dwie negatywne w powyższym kontekście recenzje pozwolę sobie przemilczeć - pochodzą ze zbyt "nołnejmowych" źródeł, bym brał je całkowicie na poważnie (App Trigger i Slant Magazine, możecie sprawdzić, jeśli macie na to czas). I zaczynam się zastanawiać, czy posiadam wystarczająco wiele wolnego czasu, by w Revenant Kingdom pakować się już teraz. A może by tak wstrzymać się do wakacji? (tak, jestem jedną z tych osób, które nadal dotyczą wakacje) Tyle wspaniałych, ogromnych produkcji do wyboru. Co ja mam zrobić? Mamo, pomóż, zagubiony jestem.
Jeżeli ostrzycie zęby, by Ni No Kuni II odpalić już w dniu premiery - zrobicie to w najbliższy piątek! W sumie mrozy na dworze, człowieka może dopaść jakieś przeziębienie zupełnie nagle.
Adam Piechota