Baba Is You - recenzja. Geniusz to Ty
A zasady są po to, aby je łamać.
Joanna Pamięta-Borkowska to Adam Piechota. Widzicie, przesunąłem kilka klocków i to ja, nie ona, piszę recenzję kolejnego „indyka-nie-do-odpuszczenia”. Ale gdybym ułożył to w „Bartek Stodolny to Adam Piechota”, a „Joannę Pamięta-Borkowską” przesunął do „to kwiatek”, zaś na boku ułożył jeszcze „Dominik Gąska to gąska”, stałyby się rzeczy niesamowite na Polygamii. Otóż na konta wszystkich redaktorów wpłynęłyby olbrzymie pieniądze pod tytułem „ZA HAJS SZEFA BALUJ”, Aśka rozkwitłaby niczym kwiat i podobnie była urocza, ale poza kwiatem niczym innym by już nie była, a duchowy opiekun Dominika przejąłby nad nim kontrolę cielesną, zatem z Gdańska pobiegłby, dziabiąc wszystkich po drodze złośliwie dziobem, wprost do dewelopera Untitled Goose Game, by podłożyć głos pod postać tytułową. Skracając - trochę by się pozmieniało.
Baba Is You jest banalnie wyglądającą grą logiczną, w której znajdziecie około dwustu jednoekranowych zagadek, słuchając plumkających w tle melodyjek. Żadnego podwójnego dna. Żadnej wielkiej symboliki. Żadnych fundamentalnych zaskoczeń. Żadnego łamania medium. Pozycja niezależna rodem z samego początku ewolucji całej sceny. Proponująca w realu dokładnie to, co proponuje w teorii. Właśnie dlatego działa tak dobrze.
Spotykam się z wyjaśnieniami, że tytułowa Baba to króliczek. W moich oczach Baba od początku jest owieczką, ale ustalmy po prostu, iż różnica niewielka. Baba może biegać w czterech kierunkach i wszystko, co da się przesuwać, no, wiecie - przesuwać. Aby przedostać się do celu, określonego zawsze frazą „win” (zazwyczaj jest to żółta flaga), musi zobaczyć, jakie zdania ułożone są wokół niej - „Wall is stop”, „Water is sink”, „Rock is push” to łatwe do zrozumienia przykłady. To są absolutnie obowiązujące zasady danego poziomu. O ile zdanie ułożono poza zasięgiem Baby. Gdyby bowiem wysunąć chociaż jeden wyraz z ciągu „Wall is stop”, reguła ta przestanie obowiązywać - Baba przejdzie przez ściany. A gdyby wysunąć cokolwiek z pojawiającego się zawsze tytułu gry - giniemy. Bo przestajemy być Babą.
O ile to rozumiecie - a wystarczy właściwie zobaczyć zwiastun, by obejrzeć unikalną mechanikę w ruchu - powinniście już zacząć się domyślać, dlaczego w Baba Is You zagrać warto. A jeśli w ogóle uwielbiacie logicznościówki, jak ja, dopiszcie ją do listy obowiązkowej. Bowiem z prostym pomysłem Hempuli Oy robi absolutnie wszystko. Od rzeczy banalnych, ale zabawnie kreatywnych, po zagadki tak paskudne, że patrzę na nie od tygodnia w poszukiwaniu sensownego rozwiązania. Chcecie przykładów?
Owieczka stoi w środku murowanej twierdzy, flaga jest na zewnątrz. Widzę, że „Baba to ja”, a „flaga to zwycięstwo” - zasady rozpisane są w kątach poziomu. Ale nie mam jak wyjść ze swojego chłodnego więzienia. Ani pomysłu nie mam za bardzo na cokolwiek. Po pięciu minutach zauważam, że w tej zagadce nie było żadnej zagadki - w zbiorze zasad zabrakło przecież „ściana zatrzymuje”, czyli… mogę przejść przez ścianę, jak gdyby tak naprawdę nie istniała. Czad? Mało powiedziane.
Radość lub jej przeciwieństwo podczas obcowania z Babą zależy tak naprawdę od tego, czy podstawowa idea zabawy Was wystarczająco intryguje. Rosnący powoli poziom trudności oznacza momenty długiej frustracji oraz te uspokajające przebłyski geniuszu, jeśli powstrzymaliście się przed sprawdzeniem odpowiedzi w sieci. Czasami wszystko jest tak skomplikowane - uwzględnia na przykład zmianę ciała, unoszenie przedmiotów, koordynowanie wieloma obiektami jednocześnie - że mózg po prostu boli. Na szczęście oprócz błyskawicznego restartu, gra umożliwia też cofanie wszystkich ruchów krok po kroku. I (względne) kontrolowanie swojego szaleńczego planu.
Chciałbym jednak podkreślić, że przez tę (ponad już) dekadę niezależnych gier logicznych widzieliśmy przynajmniej kilka tytułów, które dokonywały właściwie cudu - zmiany percepcji. Uczyły nowego języka. Wydawały się tak niezmiernie głębokie, że pozostawały w myślach miesiącami. Jeżeli wycisnęliście wszystkie soki z Feza lub The Witness, kiwniecie zapewne delikatnie głową. Baba nie dołączy do tego elitarnego grona, ponieważ… woli być rozpikselowanym barankiem z kreatywnymi zagadkami ułożonymi w tematyczne wory. Dlatego nie dołączę do grona krzyczących o „rewolucji” (nie sprawdzałem co prawda pierwszych recenzji, ale intuicja podpowiada, iż o takiej tu lub tam zostanie napisane). To nic złego. Najważniejsze, że możemy zwrócić na nią Waszą uwagę.
Stąd „Baba Is You”, „is” oraz „warto” ułożyłem pod spodem jako kolejną zasadę. Gdybym coś pozmieniał, recenzja by się wysypała, rozumiecie. Bardzo fajnie, że w środku pierwszego sezonu hitów takie rzeczy mają odwagę debiutować. Nie lekceważcie Baby.