Autorzy The Division biją brawo decyzji o opóźnieniu Watch Dogs
W obliczu plotek o tym, że w The Division, wbrew pierwotnym zapowiedziom jednak nie zagramy w tym roku, jest to tym bardziej interesujące.
15.04.2014 | aktual.: 05.01.2016 15:39
Wydaje mi się, że powoli trzeba godzić się z myślą, że The Division nie ukaże się w 2014 roku. Ubisoft wciąż odmawia komentarza w sprawie rzekomych cytatów jednego z pracowników studia Massive, który stwierdził, że pierwotne ogłoszenie daty premiery gry na bieżący rok było śmiechu warte, ale myślę, że prędzej czy później będziemy musieli skreślić tę grę z naszej listy najbardziej wyczekiwanych tytułów 2014 roku. Ba, po słowach Davida Polfeldta - dyrektora zarządzającego studia - jestem już tego pewien.
Na łamach Examinera, Polfeldt nie może się na chwalić decyzji o przełożeniu premiery Watch Dogs i tego, jak Ubisoft wziął konsekwencje na klatę:
Dla nas, jako studia, bardzo ważna jest pewność, że właściciel i wydawca są gotowi przyjąć cios na siebie. A opóźnienie Watch Dogs, było mocnym ciosem. Wydaje mi się, że ceny akcji spadły tamtego dnia o 25%[...]Dla nas - deweloperów - to jasny sygnał, że zarząd wspiera nas w dążeniu do tego, by gra była świetna[...]Ostatecznie chodzi przecież właśnie o to. Jasne, że milion razy lepiej jest wypuścić grę na czas, ale gdy chodzi o wybór pomiędzy czasem a jakością - jakość zawsze zwycięży. Trudno nie odczytać tych pochwał jako przygotowania sobie miękkiego lądowania, gdy na przykład w trakcie E3, pod koniec prezentacji rozgrywki z The Division zobaczymy cyferki 2,0,1 i 5. Tyle, że moim zdaniem to nic tragicznego. Ogłaszanie daty premiery, której się nie dotrzymuje jest złe, ale dużo gorsze jest wypuszczanie gry, z której nikt nie będzie zadowolony.
Od braku gry w terminie nikt jeszcze nie umarł. Obcowanie z niedorobionym potworkiem może powodować niestrawność, ataki agresji i wyłamania przycisków na klawiaturze, gdy wylewamy swoje żale w sieci*.
[źródło: Examiner]
Maciej Kowalik
*autor nie jest lekarzem