Autor Five Nights at Freddy's World pokazuje jakie możliwości Steam daje twórcom, którym się "chce". Oby było ich grono rosło

Autor Five Nights at Freddy's World pokazuje jakie możliwości Steam daje twórcom, którym się "chce". Oby było ich grono rosło

Autor Five Nights at Freddy's World pokazuje jakie możliwości Steam daje twórcom, którym się "chce". Oby było ich grono rosło
Maciej Kowalik
27.01.2016 11:39, aktualizacja: 28.01.2016 10:25

Pomimo ciepłego przyjęcia, usunął grę ze Steama i złożył kilka ciekawych obietnic.

Pewnie słyszeliście o serii Five Nights at Freddy's, choć niekoniecznie musieliście w nie grać. Można nazwać je horrorami, ale nie wiem czy trzeba. Bo tak naprawdę chodzi o to, by coś na ekranie zrobiło głośne BU!!!. Tak, jak na filmiku.

ALL JUMPSCARES Five Nights At Freddy's 1, 2, 3, 4 (FNAF, FNAF 2, FNAF 3, FNAF 4) FNAF Jumpscares

Scott Cawthon ma swoich odbiorców, którym dostarcza kolejnych porcji swojego firmowego dania. Ale Five Nights at Freddy's World ma być skokiem w bok. Zamiast horroru - RPG, choć z bohaterami znanymi z głównej serii. Coś innego, choć w znanych klimatach. Premiera miała miejsce w miniony piątek, a dziś... gry nie ma już na Steamie.

Nie dlatego, że zebrała fatalne opinie, przeciwnie - 87% klientów było zadowolonych. Cawthon niektóre recenzje wziął sobie jednak do serca i postanowił poprawić grę. Pierwotnie premierę planował na 19 lutego, ale postanowił przyśpieszyć bieg wydarzeń i teraz trochę tego żałuje.

Bzdura! Przekręt! Na pewno chce nas wydymać! No właśnie nie, bo Cawthon zachęca wszystkich do skorzystania z uproszczonego systemu refundacji, nawet jeśli byli zadowoleni z gry. Steam ma umożliwić zwrot niezależnie od liczby spędzonych z nią godzin. A on sam zamierza jeszcze nad nią popracować i wypuścić, gdy będzie pewien, że wszystko jest na miejscu. Żeby było zabawniej, Five Nights at Freddy's World będzie wtedy darmowe.

Ok, nie jestem fanem Five Nights at Freddy's, ale taką postawę dewelopera warto docenić. Podobnie zresztą jak podkulenie ogona przez autorów fatalnego (czytaliście moją recenzję, prawda?) pierwszego (i jak wiemy ostatniego) epizodu Afro Samurai 2, którzy nie schowali głowy w piasek, posypali ją popiołem i zasługują na szacunek.

Warto promować takie postawy. Nie robienie fatalnych gier, rzecz jasna, ale branie odpowiedzialności za ich jakość. Coś nie działa? Warto to poprawić. W codziennym handlu to normalność, czemu sprzedaż gier miałaby być wyjątkiem?

Kontakt z klientem to kolejne pole, na którym niezależni twórcy mogą pokazać swoją wyższość nad projektami z możnym nadzorcą wydawcą. Pamiętacie Batman: Arkham Origins i komunikat "nie będziemy już łatać błędów, bo pracujemy nad DLC"? Ręce opadają. Pecetowy Arkham Knight też był solidnym testem dla wtedy jeszcze świeżego systemu refundacji na Steamie. Spróbujmy wyobrazić sobie sytuację, w której nie byłby on jeszcze wtedy gotowy. Moim zdaniem uratował Warner Bros. skórę, bo chętnych do wytoczenia firmie procesów pewnie by nie zabrakło.

Wciąż nie mogę darować Konami, że choć P.T miałem na dysku konsoli, to nie mogłem w nie zagrać, bo wydawca stwierdził, że wymaże kapitalny projekt Hideo Kojimy z kart historii bez śladu wyjaśnienia sprawy graczom. To oczywiście nigdy się nie uda - mamy 2015 rok, fani zaprotestowali kreatywnie czego efektem jest Allison Road.

Hasło "nasz klient, nasz pan" na wydawców nie działa, ale mali deweloperzy powinni przyjmować je z całym dobrodziejstwem inwentarza. Wyrobiona w ten sposób marka, może zaprocentować przy premierze następnej gry, gdy klient przypomni sobie, że ten autor nie boi się brać odpowiedzialności za swoje dzieło i gdy coś nie gra, to robi co może, by to naprawić. Chętniej kupię coś od niego, niż od gościa, który po premierze znika z kasą i ma wszystkich gdzieś, bo przecież widziały gały co brały.

[źródło: Steam]

Maciej Kowalik

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)