Automaty - czyli na co straciliśmy w swoim życiu najwięcej kieszonkowych [Klub Dyskusyjny]
Wakacje wielu osobom kojarzą się właśnie z tymi nieśmiertelnymi maszynami, które nadal można często spotkać w Polsce.
We Wrocławiu też było nieźle. Poza dworcowym salonem było jeszcze kilka miejscówek, w których można było zasmakować Virtua Cop, Sega Rally czy Outruna jak Cthulhu przykazał. Stali bywalcy dostarczali dodatkowego smaczku z kultowym "dej ci przejdę" na czele, ale w sumie w wakacje stawałem się jednym z nich.
A potem kumpel kupił PSX i okazało się, że w Tekkena świetnie gra się też w domu. Porzuciłem PC na rzecz konsol i zacząłem łapać bakcyla.
The Punisher Arcade Longplay: Hardest Mode with No Death
Pierwsza to Tekken 3 w takiej zadymionej spelunie z bilardem. Dziś nie ma już tej speluny, nie ma nawet budynku, w którym się mieściła. Tekken oczywiście ustawiony był tam na najwyższym stopniu trudności z króciutkim paskiem życia. Grać nie było sensu, ale podglądać innych grających już tak. Młodszym czytelnikom warto tu przypomnieć, że w czasach Tekkena 3 nie wszystkie ciosy zawodników były wylistowane w opcjach. Razem z kuzynem podglądałem więcej tam lokalnych wymiataczy, a potem zapamiętane kombinacje metodą prób i błędów odtwarzaliśmy na PSX-ie w domu. Wierzcie lub nie, ale w ten sposób nauczyliśmy się większości „łamań” Kingiem w Tekkenie. I teraz wyobraźcie sobie moje zdziwienie, jak w Tekkenie 4 (albo 5, nie pamiętam już), wszystkie te ciosy pojawiły się w opcjach...
Druga automatowa przygoda to celowniczek na szynach w klimacie Parku Jurajskiego. Długie godziny podglądaliśmy innych grających, a jak już wyryliśmy na blachę całą grę, pamiętając, kto, gdzie i kiedy wyskakuje z której strony i z jakim atakiem, to przeszliśmy ją zużywając jakieś 2-3 żetony na łeb. Zabawne czasy, pokazujące, jak gry były kiedyś niedostępne. I jak szalenie dużo miało się wtedy wolnego czasu, zwłaszcza w wakacje.
The Lost World: Jurassic Park Arcade Game - Full Playthrough (Sega Arcade Classic)
Arcade Longplay [440] Asterix
Patryk Fijałkowski: Chyba jestem zbytnim gówniarzem, bo z automatami nie mam zbyt wiele wyrazistych wspomnień. Pamiętam ogólny obraz wyszkowskiej, ciasnej budy w centrum i Street Fightera, i... miecze świetlne? Czemu ja pamiętam miecze świetlne? Na dodatek w formie bijatyki. Szybkie przeszukanie sieci pokazuje, że nigdy nie było bijatyki w świecie Gwiezdnych Wojen na automatach. Ale za to była... na pierwszym PlayStation. Star Wars: Masters of Teräs Käsi musiało być tam w takim razie ogrywane na Szaraczku tuż obok wielkich automatów ze Street Fighterem. Oj, pamiętam, że tam to faktycznie trochę monet zostawiłem. Potem był jeszcze okazyjny Tekken i Metal Slug na basenie. Co ciekawe, o ile po budzie z nielegalnymi walkami na miecze świetlne ślad zaginął, o tyle na wyszkowskim basenie wciąż można zagrać w jakieś automaty, niemal dwie dekady później. Nie są to już co prawda perełki w rodzaju Tekkena i Metal Sluga... ale cząstka dawnych czasów wciąż tam żyje.
Star Wars Masters of Teras Kasi (Darth Vader) Part 1
Redakcja