Assassin’s Creed Mirage – recenzja. AC 1 na sterydach
Seria Assassin’s Creed jest nowelą, której podobno nigdy nie masz dosyć. Jednak cierpliwość graczy została ostatnio nadwyrężona: gawiedź zaapelowała "Ubisofcie! Nie pędź tak proszę i daj odpocząć". Ubisoft posłuchał się – Assassin’s Creed Mirage to ukłon w stronę klasycznych odsłon.
Assassin’s Creed Mirage to nie jest radykalny reset serii, ale czuć, że ktoś postanowił zaciągnąć hamulec awaryjny. Sytuacja jest poważna: tysiące graczy na całym świecie choruje na tajemniczą dolegliwość, objawiająca się coraz to mniejszą tolerancją na coraz większe otwarte światy oraz "znacznikozą przewlekłą". Dobrze wiemy, że Ubisoft potrafi zaserwować danie przytłaczające swoimi rozmiarami. Część graczy oznajmiła: ja już nie chcę, ja już nie mogę.
I oto do akcji wkracza najnowsza odsłona serii, czyli Assassin’s Creed Mirage. Gra klasyfikowana jest jako odtrutka na trzy poprzednie części, które same w sobie nie są złymi grami, ale potrafiły niektórych wymęczyć. Czasami zastanawiam się, co się stało z serią Assassin’s Creed, jeśli powrót starych elementów ma być wyrazem powiewu świeżości...
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bagdad lśni
Olbrzymim walorem Assassin’s Creed Mirage jest czas i miejsce akcji, a raczej to, w jaki sposób twórcy podeszli do tematu. Oto IX-wieczny Bagdad – ówczesna kolebka wiedzy, okres tak zwanego Islamskiego Renesansu, któremu nauka oraz technologia wiele zawdzięcza. Idealnie wpisuje się to w lore Assassin’s Creed, bowiem będziemy naocznymi świadkami prób przeniknięcia Ukrytych do najważniejszych ośrodków.
Ubisoft zagrał tutaj fenomenalnie: z jednej strony Ukryci dopiero co raczkują, a z drugiej zaś widać, że nie są to chłopcy (i dziewczęta) do bicia, a wytworzone struktury i silna hierarchia pomagają w realizowaniu celów z dala od głównej bazy. Właśnie... wisienką na torcie jest Alamut – asasyński dom, stolica i twierdza w jednym. Miejsce, które istniało w rzeczywistości, które od wielu lat rozbudzało wyobraźnię fanów serii – na wyciągnięcie ręki w Assassin’s Creed Mirage.
"Od zera do klasy średniej", czyli zanim stałem się Ukrytym
Ale na takie przyjemności trzeba trochę zaczekać, bo w pierwszej kolejności wypadałoby poznać protagonistę – Basima. Wszyscy ci, którzy ukończyli poprzednią część, doskonale go kojarzą i teraz poznajemy jego przeszłość. Wywodzący się z biedoty złodziejaszek nie ma łatwego życia: zarobki słabe, praca stresująca, a i jeszcze dręczą go tajemnicze koszmary. Basim to uliczny cwaniaczek, ale nie cwaniak; owszem, jest złodziejem, ale wpisuje się w romantyczny etos tego rzemiosła, trochę jak Książe Persji.
Basimowi nie można odmówić uroku osobistego. Chłopak ma gadane, potrafi się droczyć, nie raz zaskoczy błyskotliwą ripostą, a gdy wybija odpowiednia godzina, to nie stroni od moralizowania. Duży plus, wreszcie bohater z krwi i kości, z charakterem! Basim chce jednak żyć, a nie wegetować, więc szuka kolejnych zleceń. Seria niefortunnych zdarzeń pcha go w objęcia Ukrytych. Rozpoczyna więc nowe życie, ale cząstka jego dawnej osobowości będzie nadal obecna – przykład bohatera rozdartego.
Bagdad lśni. Ubisoft nie schodzi poniżej pewnego poziomu
Wreszcie nadszedł czas na Bagdad i pierwsze poważne zlecenia. Basim to wirtuoz złodziejskiego fachu, więc Ukryci śmiało powierzają mu wykonanie zadań w mieście. W mieście pięknym, bo chociaż graficznie nie ma tu rewolucji i widać, że Assassin’s Creed Mirage stoi rozkrokiem między dwoma generacjami sprzętu, tak sam projekt miasta urzeka. Zdaje się, że jest "ciaśniej", bo chociaż nie jest to największa mapa Ubisoftu, to deweloperzy na względnie mniejszym obszarze upchali zadziwiająco wiele budynków, ciasnych ulic i zakamarków. Idealne warunki dla sprawnego asasyna, który musi uciekać z miejsca zbrodni.
Obrzeża Bagdadu już takie imponujące nie są, chociaż to zależy od psychologicznej struktury gracza. Jeśli liczysz na setki skarbów zakopanych pod piaskami pustyni, dziesiątki monumentalnych gór, to nie, w Assassin’s Creed Mirage tego nie ma. Są "dwie wioski na krzyż", piasek, piasek i czasami jeszcze piasek, ale i tak natrafimy na "znajdźkowe" rarytasy. Jeśli lubisz widoczki i seria AC stymuluje twoją immersję, to perspektywa samotnej wędrówki przez pustynie będzie czymś bardzo ekscytującym.
To trzeba na spokojnie...
W toku eksploracji podejmujemy się zadań wprost wyjętych z podręcznika Ubisoftu. Zadanie główne, zaserwowane w formie śledztw, są rozbudowane i wieloetapowe. Przyznam się, że grając w Assassin’s Creed Mirage byłem na początku nieco zdezorientowany, bo twórcy wystawili mnie na próbę. Otóż w zadaniach głównych - i nie tylko - Ubisoft nie prowadzi tak mocno za rączkę. Tak, nowy Assassin’s Creed chce, żeby gracz szukał, kombinował, a nie biegał bezrefleksyjnie od znacznika do znacznika. Ba, w wielu misjach mamy jedynie znacznik orientacyjny, a całość wymownie nazwano "obszarem eksploracji".
Musisz znaleźć medyka? Usiądź na ławce i podsłuchaj, o czym rozmawiają NPC. Przeczytaj kilka notatek na drzwiach, wyciągnij wnioski i z takim wachlarzem poszlak idź dalej, oznacz wcześniej strażników ptako-dronem, a może po drodze znajdziesz nawet cenny loot – Assassin’s Creed Mirage w praktyce. Masz ochotę wymordować wszystkich? Ja czasami tak robiłem, gdy traciłem zbyt wiele czasu na szukanie odpowiedzi.
Właśnie, tu ważna uwaga! Assassin’s Creed Mirage nie jest wbrew pozorom grą krótką. Ubisoft umiejętnie wydłuża czas gry poprzez zmuszanie gracza do wspomnianego kombinowania. Jeśli za punkt honoru przyjmiemy sobie wyczyszczenie poszczególnych dzielnic, to możemy tu spędzić więcej niż 40 godzin. Reasumując: w Assassin’s Creed Mirage jest mniej znaczników, za to więcej sytuacji, w których "trzeba usiąść i na spokojnie". Zdaje się, że chyba tego gracze chcieli?
Walka w Assassin’s Creed Mirage
Czyli element gry nie do końca udany. Tak, udało się przywrócić siłę ukrytego ostrza, więc każde skrytobójstwo to gwarancja eliminacji wroga, nawet tego mocno opancerzonego. Nie wiem do końca, czy Ubisoft chciał, abym częściej się skradał, ale właśnie tak robiłem, bo otwarta walka męczyła mnie niemiłosiernie, a znam serię AC na wylot.
Walka w Assassin’s Creed Mirage to dziecko nieudanego romansu Valhalli ze starszymi odsłonami serii. Mashowanie przycisków ataku nie jest tak skuteczne jak parowanie i eliminacja z kontry. Mamy również pasek wytrzymałości, więc nie możemy nieustannie atakować czy unikać ciosów (oczywiście zabójstwo regeneruje ten pasek) Więc tak: gra chce, abym bazował bardziej na kontrach, a udaną kontrę nagradza mnie możliwością wykonania kolejnych ataków (tych mniej skutecznych) lub kolejnych uników.
Płynność walki traci na tym ogromnie. Byłoby znacznie lepiej, gdyby wróciły serie zabójstw w otwartej walce znane z Brotherhood/Revelations – to by nie kłóciło się z serwowaną tutaj sztuką wykonywania uników. Z plusów: kolejny ukłon w stronę ortodoksyjnych fanów serii, bo protagonista jest w reszcie asasynem, a nie terminatorem z dziesięcioma łukami i pięcioma toporami. Nowością natomiast jest seria skrytobójstw, co powinno skończyć dyskusję na temat intencji twórców.
Było, było, było! To wszystko było!
Wybierałem więc skrytobójczy wariant, korzystając ze znanych i sprawdzonych rozwiązań: tak więc rzucałem bomby dymne, aż huczało, za nimi leciały noże, wabiki, strzałki usypiające, wykorzystywałem elementy otoczenia, otwierałem klatki z dziką zwierzyną, wdawałem się w łaski najemników, przebijałem serca ukrytym ostrzem, by potem uciekać, czy zmniejszać poziom złej sławy wykorzystując specjalne żetony – wszystko to, co tygrysy lubią najbardziej (poniżej zdjęcie poglądowe krwiożerczych tygrysów).
Pa teraz! Basim będzie skakał! To się kameruje!
Parkour bez wątpienia na plus. Dochodzą nowe animacje, płynność jest zadowalająca. Owszem, Basim nadal ma tendencje do lepienia się do ścian, a czasami nie wie, czy chce wyjść przez okno, czy wspiąć się wyżej, ale proponowany system idealnie współgra z kreacją świata. W Assassin’s Creed Mirage występują wąskie uliczki, więc zadziwiająco sprawnie możemy przedostać się z dachu na dach, pokonując kilka przecznic.
Schludnie, kameralnie, skromnie...
Assassin’s Creed Mirage, mimo że nie jest aż tak krótką grą, to jest skromną produkcją pod względem drzewka umiejętności czy dostępnego wyposażenia. Tu również kolejny ukłon w stronę "starej szkoły": właściwości broni są konkretne. Zamiast "zadajesz 0.2 pkt obrażeń więcej we wtorki i środy w pełni księżyca, jeśli miesiąc wcześniej wykonałeś 12 skoków wiary z trzeciego budynku na południu", to dostajemy "masz X proc. więcej tego i X proc. mniej tego". Tak w uproszczeniu. Fajnie.
Fabuła również jest kameralna, skromna i bezpieczna. Nie ma tu momentów na miarę legendarnego już spotkania Ezio z Altairem (raczej z tym, co z niego zostało), ale ma swoje chwile, mimo że idzie "jak po sznurku". Muszę mocno pochwalić aktorów głosowych, a nawet samą kreację postaci pierwszoplanowych, bo czuć w tym solidną rękę i często bywało tak, że nawet miałka rozmowa nabierała rumieńców. To samo mogę napisać o oprawie dźwiękowej - jest po prostu bezpiecznie, melodie są tłem, chociaż główny motyw muzyczny w walce naprawdę wkręca. Niemniej brakuje mocnego, rozczulającego uderzenia w stylu Echoes of the Roman Ruins.
Assassin’s Creed Mirage to ukłon w stronę starszych odsłon. Co dalej?
Spędziłem z Assassin’s Creed Mirage około 40 godzin i wiem jedno: nie jest to powrót do korzeni pełną gębą, bo czuć cały czas ducha Valhalli. Nie jest to reset serii, ani jakkolwiek rewolucja. Mirage to gigantyczny ukłon w stronę pierwszych odsłon i jest to ukłon bezpieczny, grzeczny i poprawny. Wiedząc, że Ubisoft widzi w tej marce szansę na ratunek, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że jest to jedynie rozgrzewka przed czymś zupełnie nowym. Ot, balon próbny, ale bardzo przyzwoity i jednocześnie będący pozycją obowiązkową dla fanów serii.
- Klimat Bagdadu to mistrzostwo
- Protagonista z charakterem
- Doskonały dubbing
- Mniej znaczników, więcej kombinowania
- Asasyn jako pełnoprawny skrytobójca
- Gra praktycznie bez bugów
- Wątek współczesny ograniczony do ekstremalnego minimum
- Toporna otwarta walka
- Słabo rozbudowane drzewko umiejętności
- Przewidywalne zadania poboczne
Grę testowałem na PlayStation 5. Kod do recenzji dostarczył Ubisoft.
Sebastian Barysz, dziennikarz Polygamii