Assassin’s Creed. Seria, którą kochamy nienawidzić
Historyczna poprawność vs historyczna fikcja, odc. 362.
Czy wiking może być kobietą? A jeśli nie to czy musi wyglądać jak napakowany mięśniak? Jak w ogóle wyglądali wikingowie? Seria „Assassin’s Creed” niemal od swoich początków boryka się tym samym problemem – graczami. Popkultura zna głównie jeden rodzaj wikingów: błękitnookich, blond lub rudowłosych, żądnych krwi barbarzyńców, w rogatych hełmach, gwałcących i plądrujących wszystko i wszystkich dookoła. W dodatku o dyskusyjnym zapachu, co w sumie nie dziwne, bo w ogniu kolejnych bitew trudno o choćby szybką kąpiel. Częściowo ten trop podchwyciło Ubisoft.
Assassin’s Creed Valhalla: Cinematic World Premiere Trailer
- Czy tylko mi nie podoba się to, że ta seria skręciła z drogi względnego historycznego realizmu, w kierunku bardziej stylizowanego power fantasy? - pyta na jednej z grup facebookowych wzburzony gracz po obejrzeniu zwiastuna najnowszej odsłony z podtytułem „Valhalla”. Nie był to jedyny graczy i jedyne miejsce, gdzie podobne pytanie padło. Rozgorzała dyskusja jak sieć długa i szeroka.
Nasuwa się pytanie: czy Assassin's Creed kiedykolwiek nosiło znamiona "względnego realizmu historycznego"? Integralnym elementem serii były wiernie odwzorowane realia historyczne, postaci (choć wszyscy pamiętamy skocznego papieża z "dwójki" – prawda?) i przede wszystkim architektura (na tyle, że w piramidzie Cheopsa w Origins znalazła się nowo odkryta komnata).
Nie zapominajmy jednak, co jest w sercu serii. Mówimy przecież o zakonie templariuszy, rządzący światem od jego zarania i istniejącym do dziś w formie megakorporacji. I o poszukiwania złoto-świecistego Jabłka Edenu. I o wszechobecnym (i przez wielu znienawidzony) Animusie, wehikule czasu, dzięki któremu w owych historycznych wydarzeniach możemy w ogóle brać udział.
I owszem, pieczołowitość twórców względem chociażby budynków, jak katedry Notre Dame (która po tragicznym w skutkach pożarze może zostać odbudowana m.in. na podstawie modeli wykorzystanych w "Unity"), robi wrażenie. Jednak cały czas mamy do czynienia z grą, w której jesteśmy właścicielami orła (Origins czy Oddysey) z umiejętnościami zawstydzającymi współczesne drony.
Ubisoft obrywa również za pojawienie się kobiet-wikingów, które według "znawców tematu", nigdy nie istniały. Tu nauka nie potwierdza ani nie zaprzecza takiego faktu. Czy ma to dla samej gry jakiekolwiek znaczenie? Poprzednia część dawała możliwość wyboru kobiecej bohaterki i na ten ruch zdecydowała się jedna trzecia graczy (w tym niżej podpisany). Warto jednak pamiętać, że w "asasyna" grają nie tylko faceci, a płeć postaci może mieć znaczenie w poszukiwaniu mitycznej immersji.
Seria AC święci triumfy od 2007 r. i twórcy od dnia zero dają jasno do zrozumienia: kreujemy alternatywną rzeczywistość, historical-fiction. A jednak kolejne premiery przynoszą nowe fale oburzonych. Ubisoft chyba zdążyło już do tego przywyknąć. Wygląda na to, że my też powinniśmy.