Śmierć, zło i zniszczenie Prosty przykład: pamiętacie, jak w poprzednich odsłonach po każdym zabitym celu Ezio zamykał mu oczy, mówiąc „requiescat in pace”? Teraz dodaje: „bastardo”. Brakowało mi tylko naplucia w twarz. Ton jego wypowiedzi jest tak przesiąknięty złością i niechęcią, że wcale by mnie to nie zdziwiło.
I bardzo dobrze. Zawsze go lubiłem za bycie wyrazistym, nawet jeśli momentami średnio sympatycznym. Swoje jednak w końcu przeżył, więc jak najbardziej miał powody. Podoba mi się, że Ubisoft nie stworzył kolejnego nijakiego bohatera świata gier, tylko zorientową na cel, zdeterminowaną postać.
Przy okazji współgra to także z ogólnie mroczniejszym tonem Revelations. Zwróćcie uwagę na to, jak teraz wygląda interfejs Animusa. Jakiś taki... Ciemny, prawda? Wszystko dlatego, że Desmond jest - uwaga, drobny spojler! - w śpiączce. Ktoś znowu podłączył go do maszyny Abstergo, po co i jak - tego dopiero się dowiemy. Swoją drogą, twórcy przyznają, że byłoby ciekawie, gdyby Desmond przeżywał te wspomnienia bez pomocy Animusa, tylko w swojej podświadomości. Wtedy wymagałoby to jednak pozbycia się w całości dobrze znanego graczom interfejsu, który nie miałby już uzasadnienia fabularnego. Oto jak mechanika może w świecie gier wpływać na scenariusz.
Stary człowiek i może
Choć Ezio jest w Revelations człowiekiem raczej wiekowym jak na tamte czasy, nie przeszkadza mu to w zachowaniu takiej sprawności fizycznej, jak kiedyś. Mechanika w grze raczej więc się nie zmieniła. Doszły nowe elementy, ale poza tym to stary, dobry „asasyn”.
Największą nowością są na pewno bomby (już nie tylko petardy dymne), które można będzie także tworzyć samemu. Jak? Najpierw trzeba znaleźć odpowiednie składniki i receptury: w skrzynkach, przy pokonanych przeciwnikach i tak dalej. Potem odpowiednie miejsce w mieście, gdzie skrytobójcy ukryli specjalne stoły, pozwalające tworzyć rzeczone bomby (trochę to głupie, nawiasem mówiąc).
Rodzajów „granatów” jest kilka. Niektóre można wykorzystać - przykładowo - do zwabienia strażników i przemknięcia się po cichu obok albo do utrudnienia im ewentualnego pościgu. Nie jest więc na szczęście tak, że dostajemy tylko narzędzie zbiorowego mordu, nijak niepasujące do bractwa cichych zabójców. Choć oczywiście tego typu „gadżet” też będzie, jeśli tylko komuś odpowiada taki styl rozgrywki.
Jedno mnie martwi - Brotherhood był grą trochę za łatwą. Ezio już tam chodził obładowany toną sprzętu: kusza, pistolet, petardy, miecz, spadochron, noże do rzucania, sztylet... Cały arsenał. A przecież można było wynająć jeszcze pomocników czy wezwać innych skrytobójców. Czy po dodaniu bomb nie będzie jeszcze prościej? Zapytałem o to twórców na gamescomowym pokazie. Według nich wszystko zależy więc od stylu rozgrywki: jeśli chce ci się sprawdzać każdy zakamarek mapy i wykonywać wszystkie misje poboczne, to sprzętu będziesz mieć dużo, a gra będzie stosunkowo nietrudna. W końcu to nagroda za włożony wysiłek, więc wszystko jest w porządku. Nie do końca jednak kupuję to wytłumaczenie, bardziej już przekonuje mnie to, że przecież zawsze można próbować wykonywać pełną synchronizację w misjach, co bynajmniej nie jest już łatwe. Ostatecznie wydaje mi się, że Revelations będzie pod tym względem podobne do poprzedniej odsłony: nie spodziewajcie się bardzo wymagającej gry.
Nie tylko Ezio
Jak już pewnie słyszeliście, jeśli śledzicie choć trochę informacje o nowym AC, w grze postacią grywalną będzie nie tylko Ezio, ale także Altair, główny bohater pierwszej części serii. Twórcy nie chcą jednak dokładnie mówić o tym, jak procentowo będzie się dzielić na tych dwóch czas spędzony w grze. Przyznają jednak, że nowy-stary asasyn to tylko dodatek do dalszego ciągu opowieści o życiu Ezia. Zresztą jego przodek nie dostanie przecież „swojego” otwartego świata, tę część historii poznamy w formie linearnie ułożonych misji. Akcenty rozłożone są w sposób oczywisty.
Pomysł wykorzystania bohatera pierwszej części to jedna z rozsądniejszych rzeczy, jakie Ubisoft mógł zrobić. Jej fabuła nie była nawet w połowie tak porywająca, jak w przygodach Ezia, nic więc dziwnego, że francuski wydawca zdecydował się wypromować i tego bohatera. W końcu lepiej mieć dwie gwiazdy świata gier niż jedną, prawda? Mnie ten pomysł też się podoba (choć oczywiście wolałbym w ogóle nowe czasy i nową postać), mam też nadzieję, że faktycznie, zgodnie z zapowiedziami, poznamy wreszcie jakieś odpowiedzi na pytania postawione w poprzednich częściach przygody Desmonda.
Jak przekonać przekonanych? Odpowiadając na pytanie zadane w śródtytule: nie trzeba tego robić. Fanom serii na pewno kolejna część Assassin's Creed się spodoba. Po gamescomowym pokazie widać, że to ciągle ta sama, odrobinę „podkręcona” gra. A jak przekonać nieprzekonanych? To Ubisoftowi się raczej nie uda, z tego samego względu - Revelations za mało różni się od poprzedników.
Ale ja „asasyna” lubię bardzo, tak więc: jeszcze raz to samo proszę. Odgrzewany kotlet? A, niech będzie, skoro smaczny. Ale już ostatni, OK? Następnym razem poproszę już coś nowego.
Tomasz Kutera