Assassin's Creed Origins - powrót do korzeni nie tylko marketingowo?
A gdyby głębiej pogrzebać w korzeniach asasynów i templariuszy?
Perspektywa kusząca, zwłaszcza biorąc pod uwagę to jak bezceremonialnie Ubisoft wrzucał kolejne epoki historyczne do swojej mielarki, by wypluwać sequele w Nassau, we Francji czy w Londynie. Ale są korzenie (Altair, którego przygodzie dałem łaskawe 7/10) i są korzenie. Wygląda na to, że jeszcze w tym roku seria sięgnie do tych najgłębszych.
Egipt. Dwie grywalne postacie - mężczyzna i kobieta. Rozwój postaci ponoć zupełnie oderwany od schematu, który seria przerabiała raz po raz, po raz, po raz. Ponoć bliższy... Skyrimowi. Czyli jeśli czegoś częściej używasz, tym robisz to lepiej? Tak nową grę opisuje Liam Robertson - znany z Unseen64 - spec od pokazywania tego, czego inni pokazywać nie chcą.
Nie powinna dziwić cytowana opinia rzekomych autorów, że to największa odsłona serii. Mówią tak za każdym razem. Ale ponoć tym razem gracz będzie miał faktyczną dowolność w rozwoju i eksploracji terenów starożytnego Egiptu. Zwłaszcza, że morze Śródziemne będziemy mogli pokonywać na pokładach okrętów. A po czym będziemy się wspinać? Może właśnie po to dano serii odpocząć i stworzono ten otwarty świat, by parkour nie był najważniejszy.
A może znowu wespniemy się po Wieży Eiffla. Inne źródło donosi, że choć główna kampania będzie zakorzeniona w Egipcie, to nie braknie skoków w czasie. Do 2 Wojny Światowej i współczesności.
Assassin's Creed w dotychczasowym kształcie w Egipcie nie widzę. Zmieniały się epoki, ale najważniejszy był w nim parkour. Jeśli teraz miałby zmienić się w erpega TPP, ja nie miałbym nic przeciwko. Ok, niekoniecznie erpega, ale grę z innymi ciekawymi mechanikami niż parkour, który zdążył się znudzić. Reset przyjmę z otwartymi ramionami. Nawet jeśli wszyscy już wiemy, że piramidy i kosmici, i cała ta reszta...
Wrócimy do tematu po E3?
Maciej Kowalik