Assassin's Creed IV: Black Flag - recenzja

Kolejny rok, kolejna odsłona Assassin's Creed. Tym razem wspomnienia przodków ożywione za pomocą Animusa przenoszą graczy na Karaiby, w czasy dzielnych piratów, potężnych sztormów i pożywnych napojów wytwarzanych z trzciny cukrowej.

Assassin's Creed IV: Black Flag - recenzja
marcindmjqtx

29.10.2013 | aktual.: 30.12.2015 13:26

Złe... Ocena: 4/5 Starych błędów ciągle nie usunięto, ale to i tak jedna z najlepszych odsłon tej serii.

Kolejny rok, kolejna odsłona Assassin's Creed i kolejny... raz mogę jej wytknąć te same błędy. Jesteście gotowi? Miejmy to z głowy jak najszybciej. A więc...

Tak, system walki ciągle jest do bani i sprowadza się do kontrowania ciosów przeciwników, którzy pojedynczo podchodzą na ścięcie. Trafiają się czasem wrogowie odporni na tę technikę, ale jest ich niewielu, a sposób na ich pokonanie i tak nie jest wiele ciekawszy. Straciłem już nadzieję, że to się kiedykolwiek zmieni.

Assassin's Creed IV: Black Flag

Tak, skradanie w tej grze oznacza, że na widok martwego sojusznika przeciwnicy zaczynają szukać sprawcy w najbliższych krzakach, a jeśli im się to nie uda, to wracają do swoich zajęć jak gdyby nigdy nic. Z jednej strony potrafią dojrzeć skradającego się gracza z odległości kilkuset metrów, a z drugiej nie słyszą regularnej potyczki tuż za swoimi plecami. Po prostu: są sakramentalnie głupi i zachowują się niewiarygodnie. I choć od strony mechanicznej ACIV jest skradanką akceptowalną, to jednak nie sposób powiedzieć, żeby był skradanką naprawdę dobrą.

Tak, freerunningu nie poprawiono ani o jotę, więc owszem, jest intuicyjny i wygodny, ale jednocześnie czasami bohater zachowuje się zupełnie inaczej, niż oczekiwałby tego gracz. Szczególnie uważajcie na drabiny. Zasada jest taka, że jeśli spróbujecie obok jakiejś spokojnie przebiec, to postać z pewnością zacznie się na nią wspinać.

Assassin's Creed IV: Black Flag

Tak, pomysły na misje skończyły się twórcom jakieś dwie części temu i nie należy spodziewać się w tym względzie absolutnie żadnych nowości (etapów morskich nie liczę, o nich zaraz). W tej odsłonie szczególnie upodobali sobie śledzenie - w na oko co trzeciej misji trzeba doprawić komuś "ogon". Co doprowadzało mnie do szewskiej pasji, bo, patrz wyżej, to zdecydowanie nie jest najlepsza skradanka świata.

Tak, miasta (Hawana, Kingston, Nassau) są biedne, nawet bardziej niż w trzeciej części. Pierwsze wymienione jest jeszcze całkiem porządne, ale w nim akurat spędza się wyjątkowo mało czasu. Czwórka, podobnie jak poprzednia odsłona, zrywa z "miejskim" obliczem serii.

Assassin's Creed IV: Black Flag

I tak, gra jest trawiona rozmaitymi błędami i niedoróbkami. Kilka razy zdarzyło mi się utknąć w ścianie - raz tak dokumentnie, że musiałem restartować misję - widziałem też jaguara, który majestatycznie pływał w kamieniu. Wypadałem poza przestrzeń gry i fruwałem w pustce, a po śmierci magiczna siła wybijała mnie na kilkaset metrów w niebo. Mój bohater narzucał na głowę nieistniejący kaptur i z wielką emfazą wbijał swoje miecze w powietrze (gardło wroga, w które celował, stało nienaruszone metr dalej). Och, i pewnego razu zaatakował mnie niewidzialny krokodyl, co było naprawdę dziwne (to jest: sądzę, że to był krokodyl, bo w końcu go nie widziałem). Tego typu rzeczy zdarzają się dość często - i choć wszystkie są drobnostkami do przełknięcia, to jednak pozostawiają po sobie pewien niesmak.

...miłego początki Ponarzekałem, mogę zacząć chwalić. Walka na morzu i wszystko, co związane z okrętami, już w poprzedniej części błyszczało. Teraz wszystkie te aspekty rozwinięto i doszlifowano. Statki są bardziej zwrotne, uproszczono także interfejs, więc bitwy morskie są krótsze i bardziej dynamiczne, a przez to także bardziej emocjonujące. Pojawiła się opcja abordażu - przejście między sterowaniem okrętem a bohaterem jest fantastycznie płynne i wprawia w zachwyt. Choć wymaga też odrobiny zawieszenia niewiary, bo świat wokół statku, na którym toczy się bitwa, zastyga w oczekiwaniu. Jeśli przed chwilą atakowały Cię jeszcze dwa inne, to nawet nie myśl, że dalej będą to robić, gdy będziesz zatapiał ich sojusznika. Grzecznie poczekają, a potem bez mrugnięcia okiem wrócą do ostrzeliwania Cię z armat.

Assassin's Creed IV: Black Flag

Dzięki bitwom morskim gra wreszcie nie jest też banalnie łatwa. Jackdaw, statek głównego bohatera, na początku jest dosyć wątłą krypą, więc nawet nie ma mowy o tym, żeby zaatakował jakikolwiek większy okręt. Oczywiście z czasem można go ulepszyć, ale to kosztuje naprawdę spore pieniądze, więc - ciągle nie mogę to uwierzyć - chyba po raz pierwszy w serii jest ich za mało i nareszcie zbieranie ich ma jakikolwiek sens. A oprócz twardej waluty są jeszcze surowce (np. metal, ubrania), także potrzebne do rozwoju, które zdobywać można tylko ograbiając inne statki. Grałem we wszystkie części Assassin's Creed, ale dopiero Black Flag zmusiło mnie do... grindowania. Nie jakiegoś wielkiego, ale nie mogłem przejść pewnej misji, bo mój okręt nie dawał rady tym, jakie przewidzieli twórcy. Musiałem na spokojnie zatopić paru nieszczęśników, odnaleźć kilka ukrytych skrzynek i za zdobyte w ten sposób środki kupić ulepszenie kadłuba. Gdy wtedy udało się przejść felerny etap, nie powiem, czułem dużą satysfakcję.

Wszystko, co związane z morzem i statkami, jest w Black Flag najlepsze. Zwłaszcza gdy do gry wchodzi otwarty świat, czyli przeogromne Karaiby, po których można swobodnie pływać. Tu nie musi być żadnej fabuły, tu pirackie historie rodem z Hollywood dzieją się same. Majestatycznie suniesz przed siebie, załoga śpiewa szanty, a Ty od czasu do czasu przystajesz na jakiejś malutkiej wysepce, by odkopać ukryty skarb, zapolować na jaguary czy po cichu okraść tamtejszą plantację. Po chwili wskakujesz do XVIII-wiecznego batyskafu i ograbiasz wrak spoczywający na dnie morza, chowając się przy tym przed rekinami. Później atakujesz i przejmujesz wrogi fort. A jeszcze później - rzucasz kotwicę u jakiegoś brzegu, zeskakujesz na plażę, przebijasz przez dżunglę i wspinasz na ruiny majańskich piramid, by po pięciu minutach znów stać za sterem i w czasie sztormu zatapiać angielski konwój.

Assassin's Creed IV: Black Flag

Największym sukcesem twórców Black Flag jest to, że z elementów słabych (np. walka na miecze), średnich (np. skradanie) i dobrych (np. walka na morzu) złożyli grę fantastycznie różnorodną - i jednocześnie spójną, bo przejścia między poszczególnymi mechanikami, często bardzo różnymi, są niezauważalne i płynne. Co z tego, że walczy się słabo, jeśli w perspektywie całości nie zajmuje to szczególnie wiele czasu? Złe wrażenie gdzieś się rozmywa. Black Flag jest trochę jak stareńkie Pirates! Sida Meiera, gdzie też niektóre elementy zabawy nie były przesadnie rozbudowane, ale wszystkie razem wzięte składały się na wciągającą, satysfakcjonującą rozgrywkę. Różnica jest tylko taka, że, drobnostka, ACIV jest w pełnym trójwymiarze, a technologia przez te wszystkie lata zdążyła mocno pójść do przodu.

Edek i jego załoga Black Flag pozytywnie zaskoczyło mnie pod względem fabularnym. Poprzednia część była w porządku, ale mam wrażenie, że tak bardzo skupiono się na aspekcie historycznym, że gdzieś rozmył się sam główny bohater. Connor był nieciekawy i raczej nie dało się go lubić. Tym razem tło historyczne jest faktycznie tylko tłem. To Edward Kenway - Asasyn, w którego wciela się gracz - jest głównym punktem opowieści. Opowieści, w której nie brakuje zaskoczeń, wzruszeń i ciekawych bohaterów pobocznych (na czele z wyjątkowo nieoczywistym Czarnobrodym). To oczywiście historia o piratach mocno wybielonych, bo przecież dobrych i sprawiedliwych, ale jeśli zaakceptuje się tę konwencję, to można bawić się naprawdę nieźle. Jest niczym piętnaście filmów i książek sklejonych w jedno. Czasami rozłazi się na boki, ale bywa też spójna i angażująca.

Assassin's Creed IV: Black Flag

(Uwaga na drobne spojlery w następnych trzech akapitach.)

Jest tu kilka momentów żenujących, na czele z tym, gdy Edward zostaje zdradzony i razem z innym piratem trafia na bezludną wyspę. Gdy zastanawiasz się, jak się stamtąd wydostanie, gra serwuje ci jedną nieciekawą misji o kłótni dwóch bohaterów, po czym pokazuje statek na horyzoncie i - bach! - Kenway wybawiony, minęło kilka miesięcy, pijesz rum w tawernie, a pojmany zdrajca siedzi obok ciebie.

Ale jest też kilka momentów znakomitych, na czele z nieoczywistym, przewrotnym otwarciem, śmiercią pewnego bohatera na rękach Edwarda czy następującą po tym lekcją, jakiej udziela mu pewien przyjaciel... Tyle mogę powiedzieć, by nie zepsuć nikomu zabawy.

Zaskakująco dobrze wypada także wątek współczesny. Jak wiadomo, historia Desmonda zakończyła się w poprzedniej odsłonie, tym razem więc wcielamy się w nowego bohatera. Ten zaś jest świeżo zatrudnionym pracownikiem Abstergo Entertainment, czyli odłamu współczesnej twarzy Templariuszy, który produkuje... propagandowe gry wideo na podstawie danych z Animusa (teoretycznie pierwszą jego "produkcją" było AC3: Liberation). Ubisoft w przewrotny sposób pogrywa sobie w ten sposób z graczem (grasz w grę, w której pracujesz nad grą, przeżywając wspomnienia przodków, co przypomina granie w grę...) i przy okazji bezpretensjonalnie żartuje sam z siebie - zwróćcie uwagę szczególnie na niektóre korporacyjne dokumenty, do jakich uzyskuje się dostęp.

Werdykt Kolejny rok, kolejna odsłona Assassin's Creed. I choć ciągle nie poprawiono błędów i słabości, jakie tę serię trapią od lat, to jednak nie mam wątpliwości, że jest to najlepsza część od czasu Brotherhood. A to dlatego, że w jej największy znak rozpoznawczy - otwarty świat - spójnie wpisano pirackie statki i awanturniczy styl życia. Takiej rozgrywki, jak tutaj, nie znajdziecie nigdzie indziej. I choć ciągle mi trochę żal monumentalnych miast rodem z renesansowych Włoch, to tym razem jakoś łatwiej było mi przełknąć ich brak. Choć ciągle denerwują mnie stare niedoróbki, to jakoś mniej zwracałem na nie uwagę. Przygody Edwarda Kenwaya po prostu za bardzo mnie wciągnęły, żebym miał czas o tym myśleć.

Ocena: 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów.)

Tomasz Kutera

  • Data premiery: 29.10.2013
  • Platformy: PS3, Xbox 360, Wii U; wkrótce PC, potem także PS4 i Xbox One
  • Producent: Ubisoft
  • Wydawca: Ubisoft
  • Dystrybutor: Ubisoft
  • PEGI: 18

Assassins Creed IV: Black Flag (X360)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 18 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzje360assassins creed
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.