Assassin's Creed Chronicles: India - recenzja. Prawie jak w Chinach

Assassin's Creed Chronicles: India - recenzja. Prawie jak w Chinach

Assassin's Creed Chronicles: India - recenzja. Prawie jak w Chinach
Patryk Fijałkowski
22.01.2016 11:12, aktualizacja: 25.01.2016 09:27

"Mini-asasyn" powraca. Jest nowy bohater i okolice, ale gdzie nowe sztuczki?

Pół-żartem można by napisać, że wraz z premierą drugiej części trylogii Chronicles (pierwsza miała podtytuł China) przecieki o braku asasyna w tym roku są już nieaktualne. Ba, będzie i kolejny, bo przecież w lutym zagramy w Assassin's Creed Chronicles: Russia...

Ale lepiej mimo wszystko wyjaśnię, że Chronicles to gry, które mocno różnią się od głównej serii. To - w uproszczeniu - platformówki 2D (choć Tomek Kutera woli określenie "mini-asasyn"), w których duch Prince of Persia jest lekko wyczuwalny (zwłaszcza na obrazkach), ale przygniatają go obowiązkowe elementy każdego Assassin's Creed. Gdyby zmienić te proporcje, seria mogłaby zyskać w moich oczach.Jeśli idzie o rozgrywkę, przygoda w Indiach jest w dużej mierze powtórką z poprzedniej gry. Choć stara się to maskować innymi elementami. Jest nowe miejsce akcji, jest nowy bohater, który trochę przypomina Ezio w tym, że gdy aktualnie nie morduje templariuszy zakrada się do komnaty ukochanej, by pofiglować, a potem wymknąć się przez okno.

Zmienił się też styl oprawy, która nie przypomina już malowideł. To Indie, więc z ekranu wylewają się żywe kolory, praży słońce, a niektóre lokacje zdają się pachnieć egzotycznymi przyprawami. Są miejsca, którym poświęcono więcej uwagi, ale szybko przychodzi tu uczucie, że generalnie wciąż ogląda się to samo. Na szczęście, zwiedzimy kilka różnych lokacji, co pozwoli "zresetować" to wrażenie.

Niestety nic nie zrobiono z kiepskimi animacjami ruchów i ataków bohatera. Gdy przychodzi do walki mamy wrażenie, że każdy biorący w niej udział robi to po raz pierwszy. Mało w tym dynamiki i choreografii. Choć przeniesiono tu namiastkę systemu z walki z głównej serii, to czekanie na okazję do bloku nie ma sensu. Lepiej siekać na ślepo i uważać tylko na strzelców. Ich kul da się uniknąć, ale czasowe okienko nie jest w tym przypadku tak duże, jak przy blokowaniu ataku bronią.

A bić się czasem trzeba, choć Assassin's Creed w tytule nie wzięło się znikąd i Arbaaz dysponuje (umiarkowanie bogatym, ale jednak) wachlarzem sztuczek, pomagających mu pozostawać poza wzrokiem strażników. Ten zresztą i tak nie jest za dobry. W pewnym momencie nie miałem zielonego pojęcia jak przejść dalej, a w dodatku skończyły mi się przydatne gadżety (bomba dymna rozwiązałaby sprawę) i nie miałem ich skąd ukraść. Prawie pękłem ze śmiechu, gdy okazało się, że dwóch strażników mogę minąć po prostu prześlizgując się pomiędzy dwiema skrytkami, które znajdowały się po obu ich stronach.

Cóż, trzeba czytać podpowiedzi, bo świat gry nie jest logiczny. Weźmy chociażby taki czakram, który rzucony przetnie tylko te linki, które wyznaczyli twórcy. Zanim nie "nauczymy" się tego świata i sztuczek, zabawa bywa frustrująca. Wbrew pozorom, łatwo nie jest. Nawet przy pierwszym przejściu, a India oferuje po nim dwa tryby NG+, w których możemy kontynuować rozwój bohatera, ale robi się coraz trudniej.

To nie jest gra dla niecierpliwych, a momenty, w których przez kilka "ekranów" możemy lekkodusznie przebiec korzystając z parkourowych sztuczek to rzadkość. Szkoda, bo trochę więcej Prince of Persia na pewno by tu nie zaszkodziło. Miło czasem wejść do pomieszczenia nie po to, by ocenić liczbę i trasy strażników, a przyjrzeć się jakiemuś urządzeniu, które na pewno jest częścią zagadki. Czasem zapędzałem się gdzieś, by zupełnie przypadkiem natknąć się na jakąś znajdźkę. Chciałbym, by w części kończącej trylogię autorzy rozwinęli ten element. Bo napięcie towarzyszące przemykaniu o milimetry od bycia zauważonym chciałoby się gdzieś odreagować. Tutaj mamy na to kilka chwil przed skokiem wiary. A pewnie, że jest, w końcu to Assassin's Creed. Jest też synchronizacja na punktach widokowych odsłaniająca fragmenty mapy czy wzrok orła, pozwalający rzucić nowe światło na aktualne otoczenie.Arbaaz jak to asasyn - najlepiej czuje się w cieniu i z kieszenią pełną gadżetów. Wtedy przygotowanie planu bywa przyjemne, a jego egzekucja satysfakcjonująca. Tu przywabi kogoś gwizdnięciem, by poddusić i schować w kwiatach. Tam rzuci dymną bombę, by przemknąć obok dzikiego zwierza, gotowego podnieść alarm. Często może też przyczepić się do sufitu i liczyć, że przeciwnicy nie spojrzą w górę. Gorzej jeśli kieszenie są puste, a strażnicy nie mają przy sobie zabawek, które można by im skroić. Wtedy rozgrywka zaczyna kuleć, bo mało tu miejsca na improwizację. Liniowość plansz kładzie się tu cieniem na zabawie, czyniąc z Chronicles: Indie skradankę mocno archaiczną. Gdy brakuje już pomysłu, jedyną opcją jest walka, którą jak już wspominałem, najlepiej opisuje słowo pokraczna.

Assassin's Creed Chronicles: India ma też wiele mniejszych grzeszków. Od scenariusza, którego równie dobrze mogłoby nie być, przez momenty, gdy z głośników przez kilka minut leci krótki, zapętlony motyw muzyczny, po - i to akurat wpadka większego kalibru - sterowanie, które lubi zgłupieć przez co bomba dymna ląduje na głowie Abraaza. W grze jest kilka ograniczonych czasowo zadań, polegających na śledzeniu celu, bez zabijania wrogów czy bycia wykrytym. Trochę sobie tam pobluzgałem pod nosem. I na sterowanie, i na projektantów...

Łatwo się na Assassin's Creed Chronicles: India wkurzyć, ale gdy nerwy opadają okazuje się, że choć brakuje tu szlifów, to jednak cierpliwi mogą liczyć na solidną - choć liniową i pozbawioną pazura - skradankę. I mnóstwo poukrywanych znajdziek. Jeśli byliście zainteresowani tą podserią, to pewnie wyrobiliście sobie już zdanie przy okazji przygody w Chinach. Wizyta w Indiach smakuje bardzo podobnie, choć misje są może bardziej różnorodne.Platformy: PC, PS4, X1, PS Vita Producent: Climax Wydawca: Ubisoft Dystrybutor: Ubisoft Polska Data premiery: 12.01.2016 PEGI: 16 Wymagania: Intel Core 2 Duo E8200 @ 2.6 GHz / AMD Athlon II X2 240 @ 2.8 GHz, 2GB RAM, nVidia GeForce GTS450 / AMD Radeon HD5770

Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na X1. Screeny pochodzą od wydawcy.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)