Na początek kwestie oczywiste czyli opakowanie. Jeśli oceniać wartość kolekcjonerki kierując się tylko i wyłącznie objętością i wagą to stosunek ceny do tych dwóch kryteriów jest zadowalający. Nie jest to może poziom HALO: Reach w edycji Legendarnej, ale jest zdecydowanie lepiej niż w ostatnio recenzowanym The Force Unleashed 2 albo o zgrozo Medal of Honor.
Zawartości opakowania strzeże kartonowe pudełko ozdobione motywami z gry tj. projekcjami animusa i postacią głównego bohatera. Pudełko posiada również małe okienko przez które możemy dostrzec jego zawartość. Karton spełnia więc jedynie rolę ochronną dla całego zestawu. Starczy zaznaczyć, że robi to skutecznie.
Wewnątrz pudełka znajduje się trumienka. Dlaczego trumienka zapytacie? Ano dla tego, że nie mogę się wyzbyć z głowy tej analogi od czasu gdy zapytałem o dostępność tej konkretnej edycji w jednym z salonów multimedialnych dużej polskiej sieci, a w odpowiedzi usłyszałem: „a co to za trumienka?”. Zaznaczę od razu, że trumienka nada się jedynie dla kanarka lub chomika. Ale starczy tej makabry. Wszyscy Ci, którzy zechcą odwieść mnie od tej analogii z pewnością zwrócą uwagę na znajdujące się na wieku symbol skrytobójców i eleganckie wykończenie jasno sugerujące, że jest to szkatułka. Niech i tak będzie. Całości wizerunku dopełniają wklęsłe rysy udające pęknięcia w kamieniu.
Pudełko wykonano z twardego tworzywa sztucznego, które jeżeli nie poddane większemu naciskowi, powinno nam służyć przez lata. Mam jednak wrażenie, że jest to mieszanka krucha, mało elastyczna i dla tego odradzałbym umieszczania szkatułki w miejscu gdzie łatwo ją tracić albo nie daj Bóg zrzucić z półki. Jedyne co może zakłócić obraz iluzji to spód pudełka, który jest gładki jak lustro. Co więcej nosi oznaczenia charakterystyczne dla zabawek. Na szczęście nie jest to eksponowany element zestawu.
Przyznam, że dłuższa chwilę walczyłem z otwarciem szkatułki. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że wieko jest bardzo płaskie i moje próby podniesienia całego górnego elementu pudełka mogły przynieść opłakany efekt gdybym użył odrobinę więcej siły. Jeżeli martwicie się, że tak płaskie wieko grozi łatwym zsunięciem (chociażby przy potrąceniu) to spieszę uspokoić, że utrzymują je na miejscu cztery „ząbki” znajdujące się na rogach. O ich skuteczności nich świadczy fakt, że wieko nie zsunęło się ani razu podczas moich wcześniejszych, nieudanych prób.
Wewnętrzne ściany szkatułki, również pokrywa, wyłożone są materiałem (zapewne sztucznym) w dotyku przypominającym zamsz. Szkatułka posiada podwójne dno, którego strzeże wyłożona tym samym materiałem półka. Mała uwaga: włoski tego materiału paskudnie się prószą i przyklejają do zawartości szkatułki więc polecam w pierwszej kolejności wyjąc całą zawartość i dokładnie przedmuchać wnętrze żeby pozbyć się nadmiaru śmieci.
Pierwszym elementem na który natkniemy się po otwarciu szkatułki jest dziennik. Oprawiony w ciemny materiał imitujący skórę, z symbolem asasynów na okładce, pełen wyszczerbionych i pożółkłych stron, udaje wiekowy. Niestety nieudolnie. Jak na ironię wykonany jest ze zbyt dużą dokładnością. Strony, te wyszczerbione, wycięte i wklejone są nader dokładnie. Czy utrudnia to korzystanie z niego? Wręcz przeciwnie! Przynajmniej nie musimy się martwić, że rozpadnie się w dłoniach. Czy psuję to iluzję? Odrobinę.
Spytacie o zawartość dziennika. Otóż pełen jest on notatek i ilustracji, których autorstwo mógł bym przypisać osobie nawiedzonej, dręczonej manią prześladowczą i przeświadczonej o istnieniu globalnego spisku. Znaczy się jest to treść świetnie wpisująca się w główną linię fabularną serii o skrytobójcach.
Na ostatnich stronach znajdziemy kilka kolorowych grafik przedstawiających postacie i lokalizacje. Są one wykonane z dużą starannością, mają rewelacyjnie dobraną paletę barw, ale niestety w większości przypadków upchnięte zostały po dwie, trzy na jednej stronie i tak już niewielkiego dziennika. Za mało aby móc nazwać tą sekcję dziennika artbookiem.
Kolejnym elementem, na który natkniemy się podczas eksploracji pudełka to pocztówki z grafikami. Pakiet wygląda na reklamę studia UBI WORKSHOP, które jeżeli wierzyć notce zamieszczonej na ulotce, trudni się przygotowaniem materiałów o tym charakterze. Nie umniejsza to jednak wartości samych pocztówek i przyjemności płynącej z ich oglądania. Każda z trzech grafik prezentuje inną wizję asasyna. Jedna z nich, najbliższa nam, prezentuje Ezio. Pozostałe tylko rozbudzają fantazję i prowokują do snucia hipotez nad kierunkiem rozwoju sagi.
Szkatułka skrytobójców kryje również mapę Rzymu, na odwrocie której znajduje się plakat przedstawiający głównego bohatera gry. Mapy zawsze traktowałem jako zbędny, bo nieporęczny, gadżet więc i tak zrobię i w tym wypadku. Na plus zaliczę pomysł zagospodarowania odwrotu dokumentu. Jeśli nie mapa to może chociaż z plakatu ktoś będzie miał pożytek.
Karty wydają się być hitem 2010 roku; Dead Rising 2, Fallout: New Vegas, Fable III. Wszystkie wymienione gry starały się nas przekonać do karcianej rozrywki w klimatach tych światów. Do tego stopnia, że karty całkowicie mi zbrzydły. Byłem przekonany, że w związku z tym szybko uporam się z tym elementem zestawu opisując go jako wtórny i nudny. Musiałem zweryfikować swoją opinię, ale zacznijmy od początku. W odróżnieniu od wymienionych gier, w tym wypadku karty zamknięto w tzw. boosterze, czyli opakowaniu zawierającym zwyczajowo od kilku do kilkunastu kart, które mają stanowić uzupełnienie istniejącej talii. Termin i zastosowanie odnosi się oczywiście do gier karcianych pokroju Magic The Gathering czy Doom Trooper. Zanim zapytacie; nie, nie ma gry karcianej w klimacie Assassin's Creed. Póki co. Nawet gdyby istniała to te karty były by w niej bezużyteczne z prostej przyczyny; brak na nich jakichkolwiek statystyk, umiejętności, instrukcji czy oznaczeń. Przedstawiają one postacie z trybu rozgrywki dla wielu graczy. Ilustracje wzbogacono natomiast krótkimi opisami wspomnianych postaci. Mamy więc od czynienia ze szczególnym przypadkiem mini art booka w formie talii kart. Może moje porównanie jest przesadzone, ale faktem jest, że więcej przyjemności dało mi oglądanie kart niż opisanego wyżej dziennika.
W tym konkretnym przypadku nie poskąpiono płyt. Poza samą grą oczywiście znalazły się w nim jeszcze 3 dodatkowe krążki. Na pierwszym z nich znajduje się film Assassin's Creed: Rodowód będący wprowadzeniem do wydarzeń przedstawionych w grze Assassin's Creed II. Ufam, że jest to wydanie sklepowe gdyż posiada stosowną okładkę i komplet informacji na odwrocie. Sprawia to, że nie ma przeciwwskazań do postawienia go na półce pośród innych filmów z naszej kolekcji. Miałem przyjemność obejrzeć wspomniany film w okolicach premiery drugiej części gry i muszę stwierdzić, że jest on zadziwiająco udany. Jak na ekranizację gry, do tego przygotowaną w celach czysto marketingowych broni się całkiem dobrze. Dla fana serii to seans obowiązkowy.
Jedyna uwaga to taka, że wielką szkoda jest, że w wydaniu na konsolę PlayStation 3 film nie został umieszczony na nośniku BluRay (w wysokiej rozdzielczości).
Pozostałe dwie płyty to wydania przygotowane na potrzeby Edycji Codex. Są to kolejno kompilacja grafik koncepcyjnych i materiałów video oraz ścieżka dźwiękowa. W obu przypadkach zapakowane w koperty, ozdobione podobizną Ezio, wykonane w kartonu. Subtelna różnica to taka, że w przypadku ścieżki dźwiękowej na odwrocie koperty umieszczono spis utworów.
Płyta z materiałami dodatkowymi w postaci grafik jest miłym dodatkiem, ale decyzja wydawcy o umieszczeniu takich materiałów na płycie, prowokuje u mnie pytanie: dla czego nie w formie drukowanej?
Na medal natomiast spisał się wydawca umieszczając ścieżkę dźwiękową na krążku CD. Jednym z zarzutów Wojtka wobec Edycji Kolekcjonerskiej wydanej w US był brak tego istotnego elementu. Naprawiono to w wydaniu EU/PL. Dodam jeszcze, że za muzykę odpowiada Jesper Kyd, który dał się poznać jako genialny kompozyt w tuzinie różnych tytułów. Jego kompozycje z Hitmana, Freedom Fighters i poprzednich odsłon Assassin's Creed to najwyższa półka.
Ostatni element to zawartość do pobrania. Pamiętacie rewelacje dotyczące drugiej części gry? Brak systemu UPlay, nie działające DLC? W zeszłym roku rozwiązano problem w ten sposób, że cała zawartość dodatkowa znalazł się na krążku z grą. Wieść gminna niesie, że w w tym przypadku „rozwiązano” problem w ten właśnie sposób. Podczas mojego krótkiego obcowania z tytułem faktycznie nie dostrzegłem w menu opcji UPlay. Nie zmienia to faktu, że ulotka z kodem uprawniającym do pobrania dodatkowych materiałów znajduje się w pudełku z grą. Pomijam dodatkowe skórki do trybu dla wielu graczy, pomijam dodatkową zbroję dla Ezio w trybie dla pojedynczego gracza. Z radością przyjmuję natomiast dodatek w postaci dwóch ekstra lokacji. W drugiej części gry te zamknięte tory przeszkód stanowiły miłą odskocznię od ciągłego ganiania po dachach wiec i w tym wypadku przyjmuję je z otwartymi rekoma.
Pozostaje mi jeszcze tylko wydać werdykt. Myślę, że w powyższym tekście jasno wyraziłem swoją aprobatę dla Edycji Codex. Jeżeli odnieśliście inne wrażenie to pozwólcie, że jeszcze raz wymienię powody, dla których przyjąłem takie a nie inne stanowisko.
Edycja Codex wybija się ponad przeciętną na wszystkich płaszczyznach. Pudełko jest imponujące i wykonane z dużą dbałością o detale. Namacalna zawartość dodatkowa jest mnoga i interesująca. Karty przedstawiające bohaterów rozgrywki wieloosobowej to małe dzieła sztuki. Dołączone materiały na płytach CD/DVD zapewnią Wam godziny obcowania ze światem Skrytobójców poza samą konsolą. W szczególności tyczy się to ścieżki dźwiękowej. Dla pełni doznań brak mi w tym wydaniu jedynie porządnego artbooka, ale ilość ciekawych grafik które umieszczono na pozostałych elementach w pewien sposób to rekompensuje.
W związku z powyższym nie pozostaje mi nic innego jak tylko szczerze polecić Assassin's Creed: Brotherhood w Edycji Codex. Gdybym dysponował „pieczęcią jakości” to zapewne w tym miejsc bym ją przystawił
Recenzja na podstawie edycji na konsolę Microsoft XBOX360, wydanie PL.
Marcin Jank
Zdjęcia wykonał Artur Hutnik, arturhutnik@gmail.com