Assassin's Creed 3: Liberation - recenzja

Assassin's Creed 3: Liberation - recenzja

Assassin's Creed 3: Liberation - recenzja
marcindmjqtx
14.11.2012 20:15, aktualizacja: 30.12.2015 13:28

Seria "Assassin's Creed" miała już jeden epizod związany z konsolami przenośnymi. Wydane w 2009 roku na PSP "Bloodlines" nie zostało jednak zapamiętane jako specjalnie udana produkcja. Czy tegoroczne "Liberation", tym razem stworzone już z myślą o PS Vita, to gra lepsza? Tak. Ale nie tak znowu wiele...

The truth is out there Ocena 3/5 - Można: Jeśli spodziewaliście się, że "Liberation" będzie stać na podobnym poziomie co "Assassin's Creed 3", to srogo się zawiedziecie.

Z punktu widzenia historii całej serii najbardziej interesującą rzeczą w "Assassin's Creed 3: Liberation" jest... brak Desmonda. Nie spotkamy ani jego, ani żadnego bohatera w czasach współczesnych, który dzięki Animusowi przeżywałby życie jakiegoś swojego przodka. Tak, podobnie było w "Bloodlines", ale tym razem rozwiązano to znacznie ciekawiej. Gra udaje bowiem, że jest produkcją firmy Abstergo, a więc dzisiejszego wcielenia Templariuszy. To zaś pozwala na kilka interesujących zagrań narracyjnych - teoretycznie jest to bowiem produkt propagandowy tej frakcji. Kilka razy gracz trafia jednak na tajemniczy głos, który podpowiada, jak "zhackować" program, poznać wydarzenia ukryte przez "tych złych" i jednocześnie dowiedzieć się, "co tak naprawdę się stało".

Ten oryginalny pomysł w kilku momentach wykorzystano naprawdę umiejętnie. Podobnie jak osławiona "Prawda" z "Assassin's Creed 2", tak i te elementy bardzo udanie zwiększają immersję w świat gry, budując przy okazji klimat odwiecznej walki dwóch mistycznych grup. I szkoda tylko, że sama fabuła niestety nie jest przy tym specjalnie wciągająca.

W grze jest także tryb wieloosobowy, ale nie jest w żadnym wypadku podobny do tego, co znamy ze stacjonarnych konsol. To tylko prosta gra strategiczna podobna do stareńkiego "Ryzyka" - nic naprawdę wartego uwagi.

"Liberation" to historia Aveline de Grandpré, asasynki będącej córką francuskiego potentata biznesowego z Nowego Orleanu i czarnoskórej niewolnicy. Jej największym marzeniem jest wyzwolenie - sprawienie, by wszyscy stali się wolnymi ludźmi, zniesienie niewolnictwa. I to właśnie o to będzie walczyć - oczywiście z nikim innym, jak z samymi Templariuszami. Przy okazji trafi także do Chitchen Itza w Meksyku, gdzie odkryje starożytne artefakty, pokłóci się ze swoim mentorem, dogłębnie zwiedzi bagna Luizjany, pomoże tamtejszym przemytnikom, przejmie biznes ojca i wplącze się w rozmaite pomniejsze intrygi. Historia nie jest może specjalnie skomplikowana, ale ma kilka wątków, które w taki czy inny sposób splatają się w końcu ze sobą. Szkoda tylko, że wszystko to opowiedziane zostało dość marnie. Bohaterowie nie są nawet w części tak świetnie pomyślani i przedstawieni, jak w "Assassin's Creed 3" (sama Aveline prywatnie potwornie mnie wnerwiała) - to kwestia takiego sobie dubbingu, pozbawionych dramaturgii scenek przerywnikowych i ogólnej "drętwości" całego scenariusza. Za dużo w grze jest niedomówień, niejasności czy rzeczy, które dzieją się, "bo tak". Brak tu finezji, brak lekkości, brak "tego czegoś", co tak bardzo przyciąga do historii Connora w "dużej" części serii.

Brak też, swoją drogą, porządnego tła historycznego. O ile w AC3 prawdziwe postaci i wydarzenia pojawiają się co chwilę, o tyle tu jest ich niewiele, a ich rola została zmarginalizowana. Szkoda. Szkoda też, że wydarzenia z gry niewiele wnoszą do całej serii i nie odnoszą się do innych jej części. Owszem, Connor się pojawia, ale tylko na pięć minut i... to koniec odniesień.

Otwarty, ale pusty Fabuła nie wciąga. A czy robi to rozgrywka? Pod tym względem "Liberation" na pierwszy rzut oka nie różni się znacząco od AC3. Jest otwarty świat, jest miasto, jest osobny, "dziki" teren (w tym wypadku bagna), system walki wygląda identycznie, systemy wspinaczki i skradania podobnie... Diabeł tkwi w szczegółach.

Szybko okazuje się bowiem, że ten otwarty świat, choć rozległy, nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Misji pobocznych jest mało, a jeśli już się trafiają, to są po prostu banalne i nudne. Znajdziek jest co prawda pełno, ale ich zbieranie nie przynosi żadnych korzyści. Można też wykupować sklepy i nawet wysyłać statki handlowe, ale ogólnej rozgrywki ma to zerowe znaczenie. Szkoda - zwłaszcza że AC3 pęka w szwach od zadań pobocznych.

A sam główny wątek? Jak wspomniałem, walka, skradanie i wspinaczka są praktycznie identyczne z tym, co znajdziemy w "dużej" odsłonie serii. Ma to swoje plusy i minusy. Swobodne pokonywanie przeszkód wychodzi więc bardzo dobrze, walka mogłaby być lepsza, a skradanie jest zupełnie marne - dokładnie tak samo jak w przygodach Connora. Inaczej jednak niż tam, w "Liberation" poszczególne misje są o wiele mniej różnorodne. Trudno jednak powiedzieć, by gra na tym specjalnie straciła. Gracze nie popływają może statkami, nie postrzelają z armat ani nie będą dowodzić oddziałami strzelców, ale za to czeka ich więcej "mięsa" - skakania, atakowania po cichu czy angażowania się w otwarte konflikty. I to w sumie wychodzi grze na dobre. Podstawowe mechanizmy od dawna znane z serii "Assassin's Creed" ciągle działają i ciągle można się przy nich dobrze bawić. "Liberation" nie wciąga może tak, że nie sposób oderwać się od Vity, ale krótkie sesje z grą potrafią dostarczyć całkiem sporo zabawy. Jeśli - oczywiście - lubi się to, co od lat można znaleźć w tytułach spod szyldu tej marki.

W zasadzie jedyną prawdziwą nowością w "Liberation" jest system przebrań. Aveline może występować jako bogata dama w sukni - nie może się wtedy wspinać, ale łatwo oczarowuje i przekupuje strażników - niewolnica - łatwo jej się wtedy wtopić w tłum, ale ma ograniczony arsenał bojowy - albo skrytobójczyni z całym zestawem gadżetów i narzędzi mordu. Nie działa to co prawda tak, że każde zadanie można wykonać na trzy sposoby, bo w większości przypadków zależy to od zamysłu twórców, ale i tak to całkiem ciekawy pomysł - dzięki niemu gra jest bardziej różnorodna.

Technikalia "Liberation" to z pewnością bardzo efektowna gra. Nie wygląda może tak ładnie jak AC3, ale wyciska chyba ostatnie soki z Vity i udanie prezentuje możliwości tego urządzenia. Potrafi przy tym od czasu do czasu chrupnąć, ale nie wpływa to znacząco na odbiór całości. Bardziej psują go za to rozmaite błędy, które pojawiają się dość często - kilka razy zdarzyło mi się na przykład, że choć zakończyłem misję, to gra tego nie zauważyła i nie chciała przejść dalej. Musiałem restartować całą aplikację, powtórzyć zadanie i dopiero wtedy wszystko wracało do normy.

Ale to i tak jeszcze nic. Krótko po premierze w sieci pojawiły się doniesienia graczy, którym "Liberation"... skasowało zapisane stany gry. Ja co prawda takiego pecha nie miałem, ale trzeba odnotować, że takie rzeczy się zdarzają. A nie powinny. Niestety, rozmaite błędy i niedoróbki, mniejsze i większe, trapią ten tytuł i nie sposób tego nie zauważyć.

Sporym zawodem było też dla mnie wykorzystanie możliwości Vity. Miałem w pamięci "LittleBigPlanet", które znakomicie robiło użytek z paneli dotykowych, żyroskopów, aparatu fotograficznego i wszystkich innych gadżetów wbudowanych w konsolę Sony. "Liberation" to co prawda gra z innego gatunku, ale miałem nadzieję, że też znajdę tam kilka pomysłowych rozwiązań. W "Uncharted: Golden Abyss" w końcu były, a to jednak produkcja w jakimś stopniu zbliżona do "Assassin's Creed". Niestety, nie tym razem. Dodatkowe możliwości Vity wykorzystano tylko w interfejsie (w ograniczonym stopniu, na przykład przy wyborze broni) i paru drobnostkach - minigierkach czy kradzieży kieszonkowej, która trafia się sporadycznie. Nic wielkiego, nic, co można specjalnie chwalić. Szkoda.

Werdykt Jeśli spodziewaliście się, że "Liberation" będzie stać na podobnym poziomie co "Assassin's Creed 3", to srogo się zawiedziecie. To nie jest zła czy nieudana produkcja. Nie, jest całkiem w porządku, w dość niezłym stylu przenosi słynną serię na nową platformę. Problem w tym, że nie ma też w niej niczego specjalnego. Niby umożliwia dokładnie to samo co "duża" odsłona serii, ale jednak w bardzo mocno ograniczonym stopniu. Zabrakło czegoś wyjątkowego, jakiegoś elementu, nad którym faktycznie można by się zachwycić - może bardziej wciągającej i intrygującej fabuły? Może większej liczby innowacji? Może ciekawszego wykorzystania technicznych możliwości Vity? Nie spodziewajcie się rewolucji. Ale jeśli szukacie jeszcze 10-12 godzin, które moglibyście spędzić w uniwersum AC, to "Liberation" może spełnić swoje zadanie całkiem nieźle.

Ocena: 3/5 - Można (Ocenę 3 otrzymują gry średnie, którym nieco brakuje. Można zagrać w wolnej chwili, ale nic się nie stanie, jeśli się z tym poczeka).

Tomasz Kutera

Data premiery: 31 października 2012 Producent: Ubisoft Sofia Wydawca: Ubisoft Dystrybutor: Ubisoft Poland PEGI: 18

Grę do recenzji dostarczył dystrybutor.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)