Arcymag - Magic the Gathering: Duels of the Planeswalkers 2012
Nie znoszę nowego Duels of the Planeswalkers. Nie znoszę, ponieważ przypomniało mi, że nie mam już czasu na to, by grać w "klasyczną" wersję Magic the Gathering. Gra, której recenzję zaczynasz czytać, jest jednak naprawdę dobra.
13.07.2011 | aktual.: 08.01.2016 13:22
Z tym nieznoszeniem oczywiście przesadzam. MtG bardzo lubię i z łezką w oku wspominam bitwy toczone ze znajomymi, na które faktycznie nie mam już czasu. Ale nie o tym miało być.
W recenzji nie będę wyjaśniał zasad rządzących Magic the Gathering. Jeśli ich nie znasz, to albo nie jesteś fanem gry i zapewne nim nie zostaniesz, albo nauczysz się wszystkiego już na początku zabawy, dzięki całkiem udanemu samouczkowi. Nowa wersja znanego już graczom Duels of the Planeswalkers to rozwinięcie pomysłów zawartych w grze o tej samej nazwie, ale bez liczby 2012 w tytule.
Sam przeciw wszystkim W nowym Duels of the Planeswalkers możemy spróbować swoich sił w trzech kampaniach dla pojedynczego gracza. Pierwsza składa się ze standardowych walk jeden na jednego. Stoczymy w niej jedenaście pojedynków (w całej grze jest ich 33). Kolejna to walki, w których nasi przeciwnicy są trudniejsi do pokonania. Najciekawsza kampania to jednak Archenemy. Stajemy w niej naprzeciw jednego bardzo potężnego maga, którego próbujemy pokonać we trójkę, z przyjaciółmi lub z pomocą SI. Nie dość, że samo w sobie zadanie nie jest łatwe, to jeszcze nasz przeciwnik dysponuje specjalną talią kart, które za jednym zamachem potrafią zmieść ze stołu wszystkie lądy czy zabić wszystkie kreatury o określonych parametrach. Oczywiście w trakcie kampanii spotkamy się też z łamigłówkami, w których musimy wyjść z trudnej sytuacji, dysponując z góry określonym zestawem kart. Podzielono je na łatwe, trudniejsze i trudne. Ich nazwy nie wprowadzają w błąd. Przez pierwsze przemkniemy bardzo szybko. Na znalezienie rozwiązania trudniejszych można już stracić sporo czasu.
Oprócz walk z SI możemy też spróbować swych sił w starciu sieciowym z żywymi przeciwnikami. Zmierzymy się z nimi tak w swobodnej grze, w której uczestniczyć może do czterech osób, jak i rozgrywkach Archenemy, w których dobrzy gracze na pewno są bardziej przydatni niż sterowani przez konsolę. Jeśli już natomiast mowa o SI, to muszę przyznać, że jest ona sporo lepsza od tej, którą poznaliśmy w poprzedniej edycji gry. Nie wiem, czy jest to kwestia umiejętności rdzewiejących po odstawieniu klasycznego MtG, ale w nowym Duels of the Planeswalkers dość często przegrywałem. Nawet w sytuacji, w której myślałem, że moje zwycięstwo jest już przesądzone, SI potrafiła mnie zaskoczyć i ostatecznie pokonać. Czasem była to kwestia szczęśliwie wylosowanej karty, a czasem po prostu dobrego ich rozegrania. Z jednej strony jak najbardziej mnie to cieszy, z drugiej kolejne powtórzenie tego samego starcia potrafi irytować. Szczególnie kiedy po prostu nie ma się szczęścia do własnych kart - albo ma się dużo lądów, ale nic do zagrania, albo bardzo mocne karty, ale niedostateczną ilość many, by je wystawić.
W grze czeka na nas dziesięć różnych talii. Są to zarówno te jedno-, jak i dwu-, a nawet trzykolorowe. Odblokowujemy je po pokonaniu przeciwnika, który się nimi posługuje. Wygrywając kolejne pojedynki, zdobywamy natomiast nowe karty, których dla każdej talii mamy szesnaście. Łatwo więc policzyć, że jest ich całkiem sporo. W temacie różnorodności, zdecydowanie nie ma na co narzekać. Każdy znajdzie tutaj coś dopasowanego do swojego stylu gry. Wielbicielom MtG udostępniono również wygodnego „Deck managera” pozwalającego ułożyć własną talię. Niestety, nasze pole manewru jest tu ograniczone do konkretnych talii. Kart pochodzących z jednej nie możemy użyć w innej.
Mana Burn
W dziele Stainless Games znajdziemy jednak elementy, które pozostawiają nieco do życzenia. Przede wszystkim jest to fabuła. Po co pokazywać graczowi ładne intro wprowadzające w historię, jeśli później przestaje ona w zasadzie istnieć? Duels of the Planeswalkers nie należy również do gigantów oprawy audio-wideo. Ta pierwsza składa się w zasadzie tylko z odgłosów towarzyszących zagrywaniu kart. Oprawa wizualna ogranicza się zaś do widoku na stół, na którym poukładane są karty, i skromnych efektów graficznych towarzyszących chociażby rzucaniu zaklęć. Oczywiście wyjątkiem są jak zawsze przepiękne ilustracje na samych kartach. I choć teoretycznie nie można tu nic więcej wymyślić, to są to słabsze strony gry, warte wypunktowania. Trzeba także wspomnieć o ilości czasu, który SI zużywa na obmyślanie ruchów i przejście swojej kolejki - trwa to zdecydowanie zbyt długo. W zasadzie niewiele zmieniło się tu w stosunku do poprzedniej części gry. Jeśli powstanie następna, to jej autorzy koniecznie muszą coś z tym zrobić.
Werdykt Duels of the Planeswalkers naprawia wiele elementów krytykowanych w poprzedniej edycji gry, między innymi interfejs użytkownika, który stał się bardziej przejrzysty. Zarówno dla miłośnika Magic the Gathering, jak i świeżo upieczonego absolwenta szkoły magów, jest to produkcja godna uwagi. Spodoba się także osobom, które nie mają już czasu na wielogodzinne spotkania ze znajomymi. Dzięki konsoli można rozegrać szybką partię i wrócić do swoich obowiązków. Po recenzowany tytuł nie powinny sięgać w zasadzie tylko osoby, które wiedzą, że Magic the Gathering na pewno ich nie zainteresuje.
Krzysztof Pielesiek