Arcane, proszę nadchodź. Serial o League of Legends sprawił mi ciarki na plecach
Widziałem już cztery odcinki i chcę więcej. Dużo, dużo więcej. Riot Games po raz kolejny pokazuje, kto jest mistrzem marketingu.
7 listopada w serwisie streamingowym Netflix zadebiutuje Arcane. To serial animowany wyprodukowany przez Riot Games we współpracy z Fortiche Productions. Te dwie firmy dość dobrze się znają. Jeśli oglądaliście wcześniej teledyski lub animacje związane z League of Legends, to mogły być owocem tej współpracy. Czy warto zawracać sobie głowę ich nową produkcją? Powiem wam na ten temat kilka słów, ale spoilerów tu nie znajdziecie. Nie licząc tego, co było już zawarte w dostępnych zwiastunach.
Dzięki uprzejmości Riot Games, miałem okazję obejrzeć pierwsze cztery odcinki serialu animowanego Arcane. Czy w niedzielę 7 listopada wbije w fotel miliony oglądających? Mam nadzieję, że tak. I nie mogę się doczekać, kiedy sam zobaczę pozostałe odcinki. Martwi mnie tylko jedno – zapewne kolejne pojawią się nieprędko. Tak jak nieprędko, bo po 10 latach, Riot zdecydował się na stworzenie tej animacji.
Tak jak mogliśmy już wcześniej wywnioskować, akcja serialu rozgrywa się w Piltover. Fani League of Legends zapewne doskonale wiedzą, z czym to się je. To miasto rozwoju, nauki i przełomowych wynalazków, które zmieniają cały świat Runeterry. Ale dopiero po obejrzeniu Arcane zobaczycie prawdziwe oblicze Piltover. I szczerze? Nie spodziewałem się, że aż tak mnie to wciągnie.
"Co to ja miałam... A, tak... Siać zniszczenie."
Jayce i Heimerdinger. Jinx i Vi. Te dwie pary to zaledwie garstka bohaterów League of Legends, pochodzących z Piltover. Jinx od zawsze wywoływała sporo emocji. Cosplayerki tłumnie przebierały się za tę postać, bo jest bardzo intrygująca. Szalona, bez taktu i kontroli nad sobą. Wybuchowa jak granaty, które rozstawia na ziemi. "Wystrzałowa wariatka" - jak brzmi jej opis w grze.
Nie dziw, że to akurat ona pojawia się w Arcane, a serial promowany jest jej imieniem. Jej koncepcja postaci pozwoliła zbudować naprawdę burzliwą historię i tak, jak charakter Jinx, tak wygląda mniej więcej sam serial. Dzieje się bardzo, bardzo dużo. Na brak akcji nie można narzekać. Jeśli ktoś zaśnie przy Arcane, to na pewno nie fan League of Legends. Fabuła być może nie otwiera się nam na samym początku i ciężko się domyślić, o co właściwie chodzi w tej historii i czego się spodziewać, ale jest pewien moment przełomowy.
"Przyszłość rysuje się w jasnych barwach"
Riot Games to mistrzowie reklamy. W 2019 roku pisałem, że League of Legends to nie tylko fenomenalna gra, to fenomenalnie zbudowana społeczność. W szczycie popularności tej produkcji, Riot potrafił nie tylko zamówić sobie piosenkę u Imagine Dragons, ale zabrać ich do Korei Południowej, aby im zagrali koncert. Tak w ramach otwarcia mistrzostw świata. "Worldsów", które odbyły się na gigantycznym stadionie olimpijskim.
Uważam, że Arcane jest kolejnym tego typu zastrzykiem dla fanów, a może i przyszłych fanów gry. Osobiście poczułem już wewnętrzną chęć powrotu do League of Legends, siać zniszczenie niepokorną Jinx na dolnej alei i przeprowadzać śmiertelnie skuteczne ganki jako Vi. A to dopiero cztery odcinki. Boję się, co będzie dalej.
Jaki jest z tego wniosek? Arcane buduje więź z postaciami, pokazuje je od ludzkiej strony. Coś, czego mogliśmy doświadczyć, jedynie czytając historię danego bohatera. A i te niekiedy były bardzo skąpe i nie pozwalały zrozumieć całego kontekstu. Mam nadzieję, że Arcane przerodzi się w całą serię odkrywania tego, co w sercach mają bohaterowie, którymi sterują przywoływacze, czyli my.
Po obejrzeniu kilku odcinków Arcane przypomniał mi się teledysk "Get Jinxed", który nagrano w ramach... premiery Jinx w League of Legends. Tak się robi wejście. Polecam, świetny utwór. Z pewnością pozwoli wam wczuć się w klimat Arcane.