Apple Arcade to początek nowego romansu producenta iPhonów z rynkiem gier
Apple stawia w tym roku na rozwój usług.
Apple wciąż mimo wszystko kojarzy się z tworzeniem nowych trendów. Wspomnijmy choćby iPhone'a X i jego wycięcie u góry ekranu. Wyśmiewane, a już po paru tygodniach połowa wystawionych w sklepów smartfonów takie miała. Są jednak i takie segmenty rynku, gdzie Apple jeszcze nie istnieje i samo musi pożyczyć pomysły od innych - oby bardziej szczęśliwe od opisanego Notcha… Firma zaspała przede wszystkim w segmencie usług, stąd w najbliższej przyszłości producent iPhonów będzie skupiony przede wszystkim na oprogramowaniu - do oferty firmy dołączą nowe subskrypcje.
Zacznijmy od rzeczy, która w ogóle sprawiła, że piszemy o ostatniej konferencji firmy na stronie o grach. Na imię jej Apple Arcade. To długo wyczekiwany ruch firmy w stronę rynku gier - nie tylko mobilnych. Za stałą miesięczną opłatę (której wielkości jeszcze nie znamy) gracze otrzymają nie wymagający już dalszych opłat do dostępnych w puli tytułów. Ta ma być też sukcesywnie powiększana, a na start gier będzie około 100. Drugi Origin Access? Niekoniecznie, bo Apple zależy przy okazji na oferowaniu w ramach usługi także gier niedostępnych na innych platformach.
Trudno sobie wyobrazić, że uda się wyrwać jakieś duże nazwiska i tworzyć na wyłączność bardzo skomplikowane tytuły, ale prostsze, mniejsze gry stworzone po godzinach to już całkiem realna wizja. Firma zamierza wspierać głównie znanych twórców niezależnych. Swoją produkcję na poczet Apple Arcade tworzy między innymi znany z Final Fantasy Hironobu Sakaguchi. Wspomina się też między innymi o nowym Sonicu. W biurach Microsoftu i Sony panika po tych wiadomościach raczej nie powinna wybuchnąć, tym niemniej wizja konsoli Apple częściowo się ziściła i jestem naprawdę ciekaw, co się z tego wykluje.
Poza unikatowymi grami będą one też całkowicie pozbawione reklam i dodatkowych opłat, co akurat jest obecnie na rynku mobilnym w jakimś sensie nowością. Do tego usługa ma być dostępna na każdym sprzęcie Apple - iPhony, Mac Booki, Apple TV czy iPady. Więcej szczegółów poznać mamy wkrótce, a usługa planowana jest w 150 krajach. Jej obecność w Polsce jest zatem raczej pewna, zwłaszcza biorąc pod uwagę choćby uruchomienie u nas Apple Pay świadczące, że dla Apple istniejemy.
Z ciekawostek mniej już związantych z granmi, Apple wprowadziło też abonament w cenie którego będziemy mieć dostęp do 300 skich amerykańskich tygodników (i tu cena wynosi 10 dolarów), ale też rozwinięcie usługi Apple TV. TV+ (bo tak ma się nazywać nowy segment) ma stanąć do walki z takimi gigantami na rynku seriali jak HBO czy Netflix. Firma będzie przy tym nie tylko skupować gotowe produkcje, ale też łożyć na kręcenie autorskich materiałów.
Już do promocji usługi przyciągnięto gwiazdy takiej jak Olivia Spencer, Jennifer Ariston czy Steven Spielberg (to nie ten co mówił, że filmy telewizyjne to podróba?). Reżyser "Listy Schindlera" dorzuci też swoje trzy grosze serialem "Niesamowite Historie", trafiającym w modne ostatnio klimaty w stylu "Stranger Things". W usłudze pojawią się tam też programy o kodowaniu dla przedszkolaków. Na wycenę usługi musimy jednak niestety jeszcze poczekać.
I na koniec parę słów o nowej karcie kredytowej z nadgryzionym jabłkiem. Wersja fizyczna będzie nie tyle plastikowa co tytanowa, ale nie to jest w niej najciekawsze. Ważniejsza od "plastiku" ma być dodatkowa aplikacja pozwalająca zarządzać finansami i grupująca wydatki na kategorie na podstawie miejsc, gdzie robimy zakupy. Co swoją drogą ponoć takie rewolucyjne wcale nie jest i klasyczne banki też już to od jakiegoś czasu planują . Ponadto będą też zwroty niewielkich sum za korzystanie z niej przy płaceniu za usługi od Apple, a firma reklamuje swój środek płatniczy jako "pozbawiony ukrytych opłat". Nie wiadomo kiedy (i czy w ogóle) karta opuści granice USA. Czuję jednak, że z całego pakietu będę tęsknić za nią nawet mniej, niż za przeglądem amerykańskich mediów.
Krzysztof Kempski