Apokalipsa zombie? Nie, po prostu w Japonii pokazał się Lapras
Trzeba szykować power banka i uważać na policję.
W naszym kraju główne szaleństwo Pokémon Go co prawda odeszło, ale na ulicach obydwu miast, w których "mieszkam", nadal spotykam wielu zapaleńców, niezależnie od wieku osoby z telefonem. Osobiście, podobnie jak Patryk, czekam na "to coś", co rozjarzyłoby ponownie chęć dziesięciokilometrowych spacerków. No ale na Polsce świat się nie kończy. Inne części globusa wciąż próbują złapać je wszystkie. W Ameryce napaści, a w Japonii... Kurczę, myślałem, że Japonia zluzowała po gigantycznej premierze. Byłem w błędzie.
Jak donosi Kotaku, w Japonii pokazał się Lapras. W miarę popularna znajdźka "z jajka", jeśli zapytacie kogoś u nas, ale najwyraźniej bardzo atrakcyjny kąsek po drugiej stronie Ziemi. W Odaibie w Tokio można zobaczyć olbrzymie skupiska graczy. Ale naprawdę olbrzymie. Na tyle, by należało wezwać policję, która zapanuje nad tłumem. Ludzie wybiegają na ulice i w nosie mają jakiekolwiek przepisy. Zobaczcie sami - słowa nie oddadzą tego widoku, a przecież Twitter, na którym akcję nazwano już "paniką Laprasa", działa lepiej od kanałów informacyjnych.
Niebezpieczne? Wiadomo. Zajawkowe? No, w pewnym sensie tak, chociaż między zajawką a problemami z psychiką zawsze istniała cienka granica.
Policja skontaktowała się już z Niantic, by przenieśli lokację rzadkiego stworka do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca (ha, powodzenia z tym!). Wygląda na to, że nawet nowy Yo-Kai Watch nie zdołał ujarzmić sentymentu graczy. Gdybym został obudzony rykiem syren policyjnych, wyjrzał przez okno i zobaczył coś takiego, pomyślałbym, że albo nastąpiła apokalipsa zombie, albo Godzilla naprawdę istnieje. Wybrałbym, rzecz jasna, opcję numer dwa, mając w pamięci dziesiątki seansów na taśmach VHS. Ach, cudowny w swej dziwaczności kraj.
Adam Piechota