Andrzej Sapkowski nadal nie rozumie ile zawdzięcza CD Projekt RED
A może rozumie, ale nie chce się do tego przyznać?
29.07.2016 | aktual.: 29.07.2016 14:41
Nie przepadam za polskimi kabaretami (no chyba, że mówimy o kabarecie Potem, którego „gimby nie znajo”), ale jeden skecz (niestety nie pamiętam kogo) utkwił mi w pamięci. Parodiujący Wołoszańskiego kabareciarz z kamienną twarzą i charakterystycznym akcentem swój monolog zaczynał od czegoś w stylu "Był taki i taki rok. Hitler i Stalin wciąż nie żyli". Po co o tym piszę? Bo trochę podobnie jest z Andrzejem Sapkowskim.
2007 rok, premiera gry Wiedźmin, Zachód dostrzegł sagę Sapkowskiego, który uważał, że gra "dyskontuje jego sukces". 2011 rok, premiera Wiedźmina 2, po kilkunastu miesiącach pojawia się wersja na Xboksa 360, kolejne książki są tłumaczone na angielski i inne języki. Sapkowski uważa, że gra dyskontuje jego sukces. Połowa 2016 roku, za nami premiera Wiedźmina 3 wraz z dodatkami, produkcja jest hitem i najlepiej ocenianą grą w historii Metacritic, zainteresowanie książkami AS-a sięga zenitu, a on sam dostaje prestiżową wśród autorów fantasy nagrodę. Sapkowski uważa, że gra "dyskontuje jego sukces".
Teraz mówi o tym kolejny raz, na łamach Magazynu Allegro:
Na Facebooku Kosa, który wyszperał ten wywiad, wywiązała się ciekawa dyskusja na ten temat. Wszyscy zauważają, że popularność książek Sapkowskiego znacznie wzrosła po premierze gry. Zaczęły pojawiać się propozycje kolejnych tłumaczeń, warto tu też dodać, że nowe książki często posiadały na okładkach grafiki CD Projekt RED. Karol Zajączkowski, który w czasach pierwszego Wiedźmina zajmował się w firmie PR-em & marketingiem (obecnie w 11bitach), mówi (cytat za zgodą autora):
Zajączkowski trafił w sedno, przywołując przy okazji ciekawe wydarzenia sprzed lat i jasno pokazując, że popularna w Polsce i kilku krajach Europy Środkowo-Wschodniej książkowa saga tak naprawdę dyskontuje sukces gry wideo. Gry, której bez wykreowanego przez Sapkowskiego świata by nie było, to oczywiste. To twórczość Sapkowskiego wypłynęła jednak w świat na sukcesie gry, nie na odwrót, i... "autor powinien się z tym pogodzić, a nie stawać okoniem przy każdej okazji". Nic dodać, nic ująć.
Trochę z innej beczki, ale w temacie. Skończyłem właśnie czytać pierwszy tom "House of Cards" Michaela Dobbsa. Troszkę przeredagowaną względem oryginału sprzed 25 lat reedycję, gdzie autor w posłowiu rzetelnie pisze:
Jedno zdanie wystarczy. W przypadku Sapkowskiego, 9 lat temu, też by wystarczyło. Teraz potrzebne są dwa, pierwsze zaczynające się od przeprosin Redów za te wszystkie publiczne afronty. Bez Redów nie byłoby przekładów na 20 języków, wyróżnienia World Fantasy Award czy pozycji bestsellera New York Timesa.
Cytowany wyżej wywiad z Sapkowskim zatytułowany jest >> Andrzej Sapkowski: „Ja tu rządzę!” << . No właśnie... chyba jednak nie.
Paweł Olszewski