Ancient Labyrinth (DLC do Lords of the Fallen) - recenzja
Starożytny? Podobno. Labirynt? Jeśli kilka korytarzy na krzyż można nazwać labiryntem... Ale miło wrócić do niegościnnego świata dark fantasy.
06.03.2015 | aktual.: 08.01.2016 13:20
Prastary labirynt to podobno zapomniana biblioteka. Problem w tym, że trzy przesuwalne korytarze trudno nazwać labiryntem, a jak na bibliotekę trochę mało tam książek. Jeśli jednak przestaniemy się przejmować nazewnictwem i dość głupawą otoczką fabularną, to Ancient Labyrinth jawi się jako poprawne przedłużenie zabawy z Lords of the Fallen.
Do labiryntu (mimo wszystko pozostańmy przy tym terminie) dostajemy się za pośrednictwem kowala. To zupełnie nowa lokacja, a naszym celem jest dostanie się do środka rozpisanej na okręgu konstrukcji. Kolejne prowadzące do wewnątrz pierścienie przesuwamy dźwigniami, odkrywając nowe korytarze i przeciwników. Zgon zachowuje wprawdzie labirynt w stanie, w jakim go ustawiliśmy, ale za to - tak jak wcześniej - odradzają się przeciwnicy. Najlepiej więc wyeliminować wszystkich i dopiero wówczas spróbować odkryć liczne kryjówki tej dziwnej konstrukcji.
Do nowej lokacji zawitałem postacią z końcówki Lords of the Fallen i stopień wyzwania dał mi lekko w kość. Stawiamy czoła wyłącznie duchom i szkieletom, ale nie wszystkie pojedynki wymagają używania broni raniącej magicznie. Poza kilkoma już znanymi maszkarami interesujący jest przeciwnik, który w trakcie starcia lubi znikać, a do tego wywija potężnym toporem niczym Szymon Ziółkowski kręcący kółka przed rzutem młotem. Na dodatek układ przeciwników opracowano tak chytrze, że nie zawsze jesteśmy w stanie toczyć jeden pojedynek naraz - zwłaszcza że chytrusy chowają się w miejscach, z których nie widać ich na pierwszy rzut oka.
Ściągnięcie DLC to również okazja do zassania łatki i przekonania się, czy poprawiono błędy (na przykład te wymienione w naszej recenzji). Gra ani razu mi się nie zawiesiła ani nie wywinęła innego numeru. Ale nie wszystkie problemy znikły. Framerate wciąż potrafi się mocno zakrztusić, niezmiennie denerwuje też fakt, że wywabieni przeciwnicy nagle zaczynają pędem wracać na swoje pozycje. Wąskie korytarze labiryntu przyczyniają się też do wielu przekleństw pod adresem pracy kamery. No i użycie jednego z czarów na przeciwniku sprawiło, że zniknął na dobre - chyba nie taki był zamysł.
Ancient Labyrinth
Przedostawanie się przez kolejne pierścienie nie jest łatwe i wymaga albo dobrej pamięci, albo rysowania własnej mapy. Gdy dotrzemy do celu, pozostaje nam starcie z bossem, ale na tym zabawa się nie kończy. Skarbów czeka bowiem więcej i są zmyślnie poukrywane. Choć niestety z tej przygody wróciłem z niczym - żaden ze zdobytych przedmiotów nie okazał się lepszy od tych, które już miałem, a w internecie pojawiły się opinie, że przy grze na NG+ jest podobnie. Szkoda, liczyłem na bardziej przydatny sprzęt.
Ancient Labyrinth to zabawa na 2 godziny, choć wymiatacze uwiną się w czasie trzykrotnie krótszym, a fani zdobycia wszystkiego pozostaną tu nieco dłużej. Miło wrócić do tego uniwersum i znów pomachać mieczem, nawet jeśli z tej wizyty niewiele zostanie w pamięci.
PS Ancient Labyrinth kosztuje 38 zł na PS4, 30,99 zł na Xboksie One i 8 euro na Steamie.
Marcin Kosman
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.