Niewyjaśniona tragedia z lat 50., Ural, ZSRR, tajemnicze siły. Kholat może być kolejnym hitem rodem z Polski

Niewyjaśniona tragedia z lat 50., Ural, ZSRR, tajemnicze siły. Kholat może być kolejnym hitem rodem z Polski10.03.2015 18:00
marcindmjqtx

Już chyba wszyscy wiedzą, że Polska grami stoi. I to nie tylko tymi wysokobudżetowymi, Wiedźminem czy Dying Light. Nie brakuje też niezależnych twórców, pełnych ambicji i świeżych pomysłów. Jednym z lepszych przykładów jest IMGN.PRO, studio rodem z Bielska-Białej, które już w przyszłym miesiącu wyda swoją debiutancką produkcję - Kholat. Miałem okazję spędzić przy niej trochę czasu - i jestem zachwycony.

Przygotowania To prawdziwa historia: w nocy z 1 na 2 lutego 1959 roku na wschodnim stoku góry Chołatczachl w Uralu doszło do tragedii. Śmierć poniosło dziewięcioro uczestników studenckiej wyprawy narciarskiej, której celem był szczyt Otorten. Nikomu nie brakowało doświadczenia ani sprzętu i do dziś nie wiadomo, co dokładnie się stało. Ekspedycja ratunkowa znalazła rozcięte od środka namioty i półnagie ciała pięciu uczestników wyprawy, którzy prawdopodobnie uciekali przed czymś w panice i zmarli wskutek wyziębienia. Dopiero w maju odnaleziono pozostałą czwórkę. Tym razem zwłoki miały poważne obrażenia, podobne do tych, które powstają wskutek... zderzenia człowieka z ciężarówką. Jednej z uczestniczek, Ludmile Dubininie, brakowało także części twarzy oraz języka.

fot. Poly; zrzut ekranu wykonany podczas ogrywania dema

Tragedia nigdy nie została wyjaśniona. Czy spowodowały ją dzikie zwierzęta? Lawina? Atak żyjących w górach Mansów? Eksperymenty wojskowe Związku Radzieckiego? A może jeszcze coś gorszego? Tego prawdopodobnie już nigdy się nie dowiemy. Ale to właśnie z tym tematem mierzy się bielskie studio IMGN.PRO w swojej debiutanckiej produkcji. I wychodzi z tego, przynajmniej sądząc po demie, w jakie dane mi było zagrać, obronną ręką.

Wyprawa Z Kholat nie polubią się ci, którzy oczekują od gier dynamicznej akcji. To przedstawiciel jeszcze całkiem świeżego gatunku, który z braku laku nazwać można "symulatorem chodzenia". Podstawą zabawy jest tu eksploracja (sporego!) terenu, a celem odnalezienie dziewięciu notatek, które powinny przynajmniej częściowo wyjaśnić, co stało się ze studencką wyprawą (nie brakuje też notatek opcjonalnych). Gracz sam decyduje, w którą stronę pójdzie. Zaraz po samouczku wybiera jedną z dziewięciu dróg, a gra przestaje dawać mu jakiekolwiek podpowiedzi.

fot. Poly; zrzut ekranu wykonany podczas ogrywania dema

Może zabrzmi to dziwnie, ale jest w Kholat coś z Dark Souls. Nie system walki, oczywiście, ale siatka mniej lub bardziej poukrywanych przejść - to labirynt, w którym naprawdę niełatwo się odnaleźć. Noc, wszędzie pełno śniegu i skał - graficznie Kholat niczego nie brakuje, ale sama stylistyka i świadoma decyzja twórców powoduje, że wszystko wygląda dość podobnie, a wśród górskich ścieżek niezwykle łatwo się zgubić. I absolutnie nie jest to wadą. Przemierzanie kolejnych przejść, korytarzy czy jaskiń wciąga; a każdy moment, w którym odkrywa się, że już się w danym miejscu było, że wie się, gdzie się właściwie jest, to chwila niebywałej satysfakcji.

Tym bardziej, że autorzy bardzo oryginalnie podeszli do mapy. Ta, owszem, jest obecna, ale nie pokazuje aktualnej pozycji gracza. Zamiast tego należy zaznajomić i polubić się z kompasem oraz współrzędnymi geograficznymi. Bez nich daleko zajść się zwyczajnie nie da. Drobnym ułatwieniem jest jedynie system szybkiej podróży, ale korzystanie z niego jest mocno ograniczone - przenosić można się pomiędzy nielicznymi ogniskami. Ma to sens, bo teren, na którym rozgrywa się Kholat jest bardzo rozległy i zmuszanie gracza do wielokrotnego przemierzania go wzdłuż i wszerz byłoby jednak przesadą.

fot. Poly; zrzut ekranu wykonany podczas ogrywania dema

Dopiero po jakiejś godzinie spędzonej z grą zdałem sobie sprawę z faktu, że... nie ma w niej żadnych zagadek. I być ich nie musi, bo tutaj wszystko jest jedną wielką łamigłówką. To labirynt, którego ogarnięcie wymaga orientacji w terenie, dobrej pamięci i tęgiej głowy.

Nieprzewidziane trudności Ale to jeszcze nie wszystko, co Kholat ma do zaoferowania. Nie będzie chyba wielkim spoilerem, jeśli zdradzę, że w grze spotykamy... zjawy. Niektóre z nich wydają się niegroźne, a chwilami wręcz pomocne. Dość często natrafia się jednak na takie (a może taką?), których samo dotknięcie oznacza natychmiastową śmierć i powrót do poprzedniego punktu kontrolnego (tj. do ostatniej odnalezionej notatki). Przypominają przy tym trochę Obcego z Alien: Isolation - wydają się kierować własną inteligencją, a nie ślepo podążać za poleceniami wyznaczonymi przez ustalone skrypty. Podczas dema wielokrotnie uciekałem przed nimi w popłochu, nerwowo oglądając się za siebie i starając się nie przemęczyć zbytnio sterowanej postaci. Kryłem się za skałami i wypatrywałem ich oczu w oświetlonym jedynie blaskiem księżyca lesie. Wiedziałem, że w jakiś sposób upiory związane są z tajemniczą, pomarańczową mgłą - gdy ta ni stąd, ni zowąd zaczynała się skądś sączyć, wiedziałem, że albo dam radę uciec, albo czeka mnie koniec...

fot. Poly; zrzut ekranu wykonany podczas ogrywania dema

Więcej nie zdradzę, bo choć w demie było co najmniej kilka znakomitych momentów, które mógłbym bardziej szczegółowo opisać, to nie chce nikomu psuć zabawy, opisując je. Gdy będziecie grać w pełną wersję, zwróćcie uwagę na tajemniczy, okultystyczny tron czy samotne drzewo. I choć pewnie jak ja przebiegniecie w panice przez spalony las, to wiedzcie, że warto wrócić się do niego i dokładnie rozejrzeć...

Jednym z największych zwycięstw Kholat jest fakt, że gra nie jest łatwa. Do gier eksploracyjnych przylgnęła chyba łatka produkcji, które "przechodzą się same". Tutaj jest zdecydowanie inaczej. Unikanie zjaw nie jest łatwe, a uwagę trzeba zwracać także na lawiny, wąskie górskie ścieżki czy rozpadliny. Ginie się często, a zaciąć się też łatwo, gdy nie do końca wie się, w którą stronę powinno się teraz pójść i gdzie się już właściwie było. Bardzo cenię gry, które zmuszają mnie do robienia notatek, przenosząc niejako zabawę z monitora na kartkę papieru - a to właśnie jedna z takich gier.

Powrót? Ciężko nie dać się zauroczyć atmosferze Kholat. Kto był kiedyś nocą w lesie - szczególnie w górach, a już szczególnie w środku zimy - ten wie, że ten sam z siebie potrafi być wystarczająco przerażający. Tu mamy jeszcze ponadnaturalne zjawiska i pojawiające się co chwilę zjawy (demony?). Klimat potęguje świetnie udźwiękowienie - wycie wilków, lód trzeszczący pod stopami, odgłosy spadających lawin, krople wody w jaskini, wiatr buszujący po pustej przestrzeni... To zdecydowanie jedna z tych produkcji, w które warto będzie grać w słuchawkach, najlepiej przy zgaszonym świetle. Tym bardziej, że do świetnego udźwiękowienia dochodzi jeszcze fenomenalna oprawa muzyczna, która balansuje gdzieś między mrocznym, elektronicznym ambientem, a gitarowym post-rockiem.

fot. Poly; zrzut ekranu wykonany podczas ogrywania dema

Przyznam szczerze, że nie obiecywałem sobie po wyprawie do Bielska-Białej specjalnie wiele. I przyznaję, że zostałem przyjemnie zaskoczony. Zobaczyłem grę ambitną i świeżą, pozbawioną kompleksów, a jednocześnie bardzo świadomą swoich ograniczeń, która nie próbuje być czymś więcej, niż jest. Jeśli do kwietniowej premiery twórcom uda się pozbyć błędów, które w demie pojawiały się jeszcze tu i tam, to Kholat może być kolejnym polskim hitem. Nie trafi oczywiście do każdego, to w sumie produkcja dla dość specyficznego, bardziej wymagającego odbiorcy, ale w swojej klasie może wręcz wytyczać nowe szlaki. Trzymam kciuki.

Tomasz Kutera

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.