Need for Speed - recenzja

Need for Speed - recenzja09.11.2015 12:10
marcindmjqtx

Powrót do przeszłości według EA, czyli jak tuningowałem swojego Golfa i stałem się osiedlową ikoną gangu Śląska.

Wybierz swoją stronę Jeżeli lubisz Need for Speed, zazwyczaj albo dobrze wspominasz „stare” hiciory studia Black Box albo preferujesz odsłony ojców i matek Burnouta, wcześniejsze kilka inkarnacji traktując jako ciekawostkę. Trzecia opcja zakłada, że pamiętasz magiczne lata dziewięćdziesiąte oraz odsłony z Szaraka (szacunek!), a do prowadzonej od kilku lat kłótni nie dokładasz swoich pięciu groszy (podwójny!).

Jeżeli poczułbym na szyi zimno ostrza, przyznałbym, iż o wiele lepiej wspominam rebooty Most Wanted i (zwłaszcza!) Hot Pursuit. Nawet jeśli sentymentalny ze mnie chłopak, a gimbusem będąc zagrywałem się w te bardziej udane produkcje Black Box. Kwestia gustu najwyraźniej. Kręciła mnie idea pięknej piaskownicy, Autolog traktowałem jak przepowiednię przyszłości gatunku (całkiem słusznie zresztą). Miałem spore obawy, gdy EA rozszarpało Criterion i na scenę weszło studio Ghost. Rivals okazało się jednak ciekawym, hazardowym eksperymentem z grupy „pokochasz albo znienawidzisz”, przy którym spędziłem stanowczo zbyt dużo czasu.

Ich następny NfS, pierwszy tworzony bez pomocy z zewnątrz, miał nareszcie pogodzić zwaśnione rody. Zapowiadany jako duchowy spadkobierca dylogii Underground, na powrót kumający serię z zaawansowanym tuningiem wizualnym, światem nocnych wyścigów oraz całą kulturą związanego z tym kiczu przy jednoczesnym zachowaniu (i dopicowaniu) technologicznych nowinek trzech poprzednich wcieleń. Zadanie naprawdę karkołomne, może stąd ten rok przerwy. Po drodze zawieruszył się podtytuł i zamiast reboota klasyka od Black Box otrzymaliśmy restart całej marki.

Czytelniku, straciliśmy już wiele czasu, ale kontekst był tutaj potrzebny. Bo Need for Speed miało trochę za duże ambicje.

#cośtamcośtam #furatakaodpicowana #wow Powraca tło fabularne naszych nielegalnych poczynań. Jako milczący mistrz kierownicy wkręcamy się w odgrywaną przez aktorów, wyjątkowo przerysowaną ekipę. Jest wiecznie nabuzowany szczyl z dostępem do konta rodziców, jest prawiący złote myśli outsider, znajdzie się miejsce dla posiadacza najgorszej fryzury roku, jest laska od tuningu i jest atrakcyjna blondyna (siostra-bliźniaczka Penny z „Big Bang Theory”), której w prawdziwym świecie na pewno nie przyszłoby na myśl zostać królową driftów. Przerywniki filmowe nieustannie przeplatają się z dokonaniami gracza, w większości pozbawione są większego sensu, wszyscy przebijają sobie żółwiki, rzucają hasztagami, siorbią nieustannie Monstera, smyrają palcami iPhone'y, udostępniają nagrania i lajkują wzajemnie na tutejszym Fejsiku. Za dziesięć lat będą kolejnym argumentem do wyśmiewania swego pokolenia.

Ostro pompowane „pięć sposobów grania” pozbawione marketingowego żargonu oznacza po prostu pięć niedługich „ścieżek fabularnych” - każda powiązana z jednym członkiem naszej paczki i jego/jej ikoną z rzeczywistego świata motoryzacji (gościnne występy Kena Blocka, Magnusa Walkera oraz innych).

Need for Speed

Można by próbować zaliczać je po kolei, jednak system punktów doświadczenia wymusza raczej podejście „z każdego po trochu”. Liczba pięć, swoją drogą, jest nieco na wyrost, gdyż niektóre wątki kręcą się wokół tych samych lub bardzo podobnych typów wydarzeń - skoro podążając za miśkowatym Manu robię głównie drifty, po co takie same drifty, tylko drużynowe, separować na potrzebę „kampanii” ponętnej Robyn? Żeby przybić kilkanaście dodatkowych żółwików w filmikach?

Powrót ziomalskich klimatów oznacza także długo wyczekiwany powrót tuningu. Tę tańszą połowę dostępnych bryczek możesz odpicować według własnego uznania w przystępnym edytorze. Kozacki spoiler, metaliczny lakier różowej barwy, wymyślna maska, zderzaki rodem ze „Szybkich i wściekłych”, naklejka kota wielkości całych drzwi - osiedlowe ego skacze. Zabrakło tylko kilku niedorzecznych możliwości z Underground 2 (neony, zestaw głośnikowy w bagażniku).

Po raz kolejny tych najbardziej ekskluzywnych samochodów pozbawiono większości modyfikacji, więc w swoim ukochanym Lambo przemalujesz co najwyżej lakier. Tym niemniej jeśli za tuningiem tęskniłeś, Need for Speed pragnie wynagrodzić Twoją cierpliwość.

Miasto nigdy nie śpi, bo nie może Pierwsze wrażenie jest po prostu fantastyczne. Need for Speed w ruchu wygląda pięknie. Ventura Bay, luźno bazujący na Los Angeles (który to już raz gry raczą nas tym miastem?), swoją atmosferą rzeczywiście przywodzi na myśl starusieńkie Underground. Nigdy nie ujrzymy tutaj słońca (jedynie wstępna faza świtu, która karykaturalnie przemienia się znów w noc), przez większość czasu z nieba leje deszcz, co pozwalało pozostawić ulice wiecznie mokrymi. Nad granicami miasta drzemią wypełnione krętymi drogami wzniesienia (skojarzenia z Carbon jak najbardziej na miejscu, tam odbywa się lwia część driftów), z których będziesz podziwiał industrialne widokówki Ventury. Czasem dzieło studia Ghost zgrzytnie pop upem niedalekich obiektów (drzewa, pojazdy), poza tym prezentuje się nad wyraz godnie.

Need for Speed

Gorsza strona VB wychodzi, gdy przywykniemy do wizualnych słodyczy. To, co mało przeszkadzało w ostatnim Hot Pursuit czy Rivals, tutaj zaczyna mocno doskwierać. Znikoma liczba aktywności pobocznych, na siłę maskowana zbieraniem punktów widokowych czy zaznaczonych na mapce „ukrytych części”, szybko sprawiła, że przestawiłem się na tryb szybkiej podróży do kolejnych wydarzeń. Miasta w Need for Speed nie zwiedzałem prawie nigdy - a to poważny grzech gry wyścigowej w otwartym świecie, zwłaszcza wymagającej ciągłego połączenia z Siecią. Zarzutów pod adresem braku pauzy nie mam zamiaru powielać, wszak podobnie było w Rivals. Tylko tam to rozwiązanie miało ogólnie sens.

Razem z nami na mapce rozbijają się również inni gracze, których w teorii wyzywać powinniśmy do szybkich wyścigów lub driftów. Praktyka robi jednak swoje - spotkania mają miejsce rzadko, najczęściej w momencie fabularnych wydarzeń, gdy tylko modlisz się, by inny gracz nie wpadł w Ciebie i nie popsuł Twoich starań. Po raz kolejny jestem zmuszony przywołać Rivals, gdzie minięcie sterowanego przez młodego Brazylijczyka wozu policyjnego oznaczało walkę na śmierć i życie przez następny kwadrans. Ze względu na cały sentymentalny powrót nocnej subkultury YOLO, Need for Speed wykastrowano z opcji śmigania policją. Tryb online jest zatem odrobinę anachroniczny, bliższy epoce Burnout Paradise. Nie „zły” od razu, jednak obowiązkowy. Większość czasu i tak spędzasz samotnie, więc jeżeli zapomniałeś zapłacić za Internet, wywali Cię do menu. A co, gdy za pięć lat postanowisz odświeżyć sobie tę pozycję? Będziesz trzymał kciuki, by serwery jeszcze dyszały, ot co.

Need for Speed

Developerzy próbują to jakoś zatuszować. Codziennie pojawiają się trzy nowe wyzwania, których odfajkowanie przyniesie nieco dodatkowej gotówki. Możesz rzucać na pożarcie swoje fotografie, „lajki” od innych graczy dostarczą Ci kolejne profity. Zapowiada się intensywną pielęgnację NfS-a w najbliższej przyszłości bez żadnych mikrotransakcji czy płatnych DLC (trzymam kciuki, by autorzy tej obietnicy dotrzymali!). Czy którekolwiek z powyższych tłumaczy tę sieciową konieczność i niemożliwym byłoby w grze z opcją pauzy rozgrywki? Nie sądzę.

Ścigi, bączki i pościgi A jak się jeździ? W garażu jest sporo opcji optymalizacji modelu prowadzenia odpicowanej bryki, łatwo zatem ustawić wszystko pod siebie. Osobiście preferuję poślizgi na wzór ostatnich trzech odsłon, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by pójść w kierunku większej przyczepności. To nadal stuprocentowe arcade, do którego zdążyliśmy przywyknąć.

Nieszczególnie przekonuje mnie silny nacisk na wydarzenia okołodriftowe, poniekąd konieczny w ulicznych klimatach. Za szczególną wtopę uznaję tak zwany driftowy pociąg, gdzie zmuszony jesteś stylowo zaliczać łuki w towarzystwie swojej ekipy - im bliżej chłopaków, tym większy mnożnik. Uderz jednak w cokolwiek, ziomeczków także, by stracić punkty za cały poślizg. A że panowie z nadmiaru energetyków lubią rozbijać się na chwilę przed zakrętem, często tego żółwika to ja przybiłbym im w twarz.

Szkoda tym bardziej, iż przez kilka różnych typów driftu (drift solo, drift z innymi, drift przeciwko innym albo gymkhana, czyli drift na bardziej technicznych, centralnych częściach mapy) prawdziwe wyścigi spadły na drugą pozycję. A to w nich tkwi największa zabawa związana z nowym Need for Speed. Trasy są powykręcane jak pan młody po wieczorze kawalerskim, często ciągną się z miasta na wzgórza, gigantycznymi mostami, gdzie wyciągniesz nieziemskie prędkości lub przez industrialną część Ventura Bay, z obowiązkowym dymem produkowanym przez szarawe fabryki. Jest naprawdę okej.

Need for Speed

Z litości dla developera o policji i pościgach, soli ostatnich odsłon, będzie krótko. Gliniarze są tutaj chyba tylko z obowiązku zachowania tradycji. Nie mają z graczem najmniejszych szans, nawet jeśli ten jest na tyle łaskawy, by nie zostawić ich w tyle od razu. Stawiają barykady, wzywają posiłki, raz zobaczyłem nawet helikopter - wszystko na marne, gdyż nawet najtańszą bryką można bezproblemowo zgubić psiarnię (słownictwo samych bohaterów, rzecz jasna) na pierwszym skrzyżowaniu.

Gdyby nie konieczność zabawy w kotka i myszkę przypisana do jednej ścieżki fabularnej, bardzo uciążliwa swoją drogą, zapomniałbyś o obecności strażników prawa. Biorąc pod uwagę, jak dobrze wątek udało się ekipie z Ghost Games pociągnąć poprzednio, brak mi słów dla edycji tegorocznej.

Zabawa nie ma końca? Wyciśnięcie trybu fabularnego zajęło mi trzynaście godzin. Moje Ventura Bay świeci już pustkami, dobitnie przypominając, jak oldschoolowe podejście do kariery zabija żywotność gry wyścigowej. Pozostaje mi ewentualne powtarzanie opcjonalnych wyzwań w celu dobicia do ostatniego poziomu doświadczenia kierowcy albo wpadanie codziennie dla wyzwań dobowych, a to i tak wyłącznie jeśli zapragnę Need for Speed platynować (taki mój głupi nawyk w przypadku tego gatunku). Czy słuchanie wyśmienitej ścieżki dźwiękowej (głównie elektronika, fani muzyki gitarowej muszą zacisnąć zęby), dobrze podkreślonej w systemie DTS.

Powinieneś zatem zadać sobie pytanie, drogi Czytelniku, na ile taka wizja Cię kręci. Czy wystarczy przywrócenie nocnego miasta, pastiszowych przerywników filmowych i wizualnego tuningu, nawet za cenę nieogarnięcia reszty czy nieudanej implementacji nowinek poprzedników. Bo Need for Speed na pewno nie pogodzi zwaśnionych rodów - na każdy „powrót” przypada mniejsza lub większa wpadka przy kontynuacji nowszej tradycji.

Z eksperymentu wyszła tygodniowa zabawka, która - jeśli deweloper słowa nie dotrzyma - bardzo szybko umrze. Gra po prostu niezła. Czy stanie się fundamentem kolejnej interesującej generacji marki EA? Odpowiedź, klasycznie, poznamy za rok.

Adam Piechota

Platformy:PC, PS4, X1 Producent:Ghost Games Wydawca:Electronic Arts Dystrybutor:EA Polska Data premiery:05.11.2015, wersja PC w przyszłym roku PEGI: 12

Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.