Mroczna Wieża - recenzja filmu. Ani chwili dumy w Świecie Pośrednim

Mroczna Wieża - recenzja filmu. Ani chwili dumy w Świecie Pośrednim11.08.2017 14:47
Patryk Fijałkowski

Długo musieliśmy czekać na tę ekranizację, oj, długo.

Człowiek w Czerni nie uciekał przez pustynię. Rewolwerowiec chciałby podążać w ślad za nim*, ale zamiast tego najwidoczniej błąka się bez celu po pustkowiu. Podobnie błąka się rozczarowany umysł widza, kiedy ten ogląda "Mroczną Wieżę" - nieważne czy jest fanem sagi Stephena Kinga, na podstawie której stworzono film, czy nie ma o niej bladego pojęcia. Bo "Mroczna Wieża" okazuje się nie tylko fatalną ekranizacją książki, ale i zwyczajnie słabym filmem.Zresztą, piszę "okazuje się", jakby to było jakieś wielkie zaskoczenie. Tymczasem od pierwszego zwiastuna wytwórnia sprzedawała nam wizję filmu miałkiego, pełnego wytartych one-linerów i odchodzącego od surrealistycznej wizji Kinga. Ci pełni nadziei myśleli wtedy jeszcze, że to tylko na potrzeby promocji, spokojnie, że to po to, by skusić tłumy, a w samym filmie odnajdziemy czar oryginału i ten dziwaczny kolaż gatunkowy, jakim jest saga...Niestety. "Mroczna Wieża" jest filmem bardzo bezpiecznym, a przy tym sztywnym jak sztacheta. Twórcy bali się klapy finansowej, wzięli więc materiał źródłowy, spłycili do gabarytów kałuży, skrócili do 95 minut i poskładali tak, by opowiedzieć zamkniętą historię. Osiem tomów, czyli na oko ponad dwa tysiące stron, przemielono w nieporadne półtorej godziny z małą furtką na więcej, jeśli się sprzeda.Czy to mogło skończyć się dobrze? Wbrew pozorom tak, mogło. Ale się nie skończyło.

Wróćmy jednak do początku. Tam poznajemy Jake'a (Tom Taylor) - kilkunastoletniego nowojorczyka, którego nękają wizje o innych światach, tajemniczej Wieży i istotach próbujących ją zniszczyć. W koszmarach pojawia się też złowieszczy Człowiek w Czerni (Matthew McConaughey) i budzący nadzieję Rewolwerowiec (Idris Elba). Jake oczywiście nie oszalał, jak myślą wszyscy wokół, tylko patrzy za kulisy rzeczywistego konfliktu grożącego wszystkim istniejącym rzeczywistościom. Wyrusza więc tropem swoich wizji, by znaleźć Rewolwerowca.Jest zatem Wieża. Jest rewolwerowiec Roland, który ma ją chronić, Człowiek w Czerni, który chce ją zniszczyć i chłopiec o wielkiej, nie do końca zrozumiałej mocy. Jest Ziemia i postapokaliptyczny Świat Pośredni. W tej scenerii rozgrywa się fabuła filmu, która zamienia nietuzinkowy, wielowątkowy oryginał w boleśnie sztampową historię o ratowaniu świata i wybrańcu. Na dodatek dosyć dziurawą, co może wzbudzić podziw, kiedy wziąć pod uwagę, że twórcy przemodelowują uniwersum Kinga bez żadnych hamulców i według własnego widzimisię, byle im pasowało.Wydawałoby się zatem, że z taką swobodą może i dostaniemy scenariusz zgoła inny, ale przynajmniej logiczny i spójny. Pełny. Tymczasem do samego końca poza podstawami ani nie wiadomo za bardzo, o co chodzi, ani dlaczego pewne rzeczy dzieją się tak, a nie inaczej. Reżyser Nikolaj Arcel próbuje chyba zadowolić i fanów Kinga, i przeciętnego zjadacza chleba, i osoby dające pieniądze na produkcję. W rezultacie dostajemy nudne fantasy, które niby rozgrywa się w uniwersum "Mrocznej Wieży", ale równie dobrze mogłoby się dziać gdziekolwiek indziej.Niech to będzie sobie Narnia, Nibylandia, Hogwart czy Planeta Xylazax z Galaktyki 456-X-2, nieważne. Świat Pośredni i jego mitologia tutaj niemal nie istnieją. Kultową pustynię z pierwszego tomu sagi widzimy przez kilka minut i nie wzbudza żadnych emocji. Poszczególne sceny nagrywane są bowiem bez żadnego polotu czy przemyślanego kierunku artystycznego. Osada, do której docierają Roland z Jake'iem, zdaje się być zamieszkana przez pracowników studia nagrań znienacka ściągniętych przed kamerę. Hej, Larry, odłóż no kawę, zagrasz na chwilę wieśniaka! Jessica, schowaj iPhone'a do kieszeni i chodź, przywitasz rewolwerowca. Wszyscy są czyści, schludnie ubrani i mdląco normalni, odzierając świat "Mrocznej Wieży" z jego, no cóż, mroku; z desperacji i wszechobecnego rozkładu, szaleństwa. Z jakiejkolwiek unikatowości.

Z kolei mistycyzm i filozofia wokół tytułowej budowli spajającej wszystkie możliwe rzeczywistości zostają sprowadzone do tego, że Wieża to taka brama i jak ją rozwalić, to światy zostaną zalane czystym złem. Fana to zaboli. Świeżego widza albo rozśmieszy, albo wywoła wzruszenie ramion z gatunku "no tak, oczywiście, a co innego".Chwilę później taki widz podrapie się jednak po głowie i pomyśli: ale właściwie, o co chodzi temu Człowiekowi w Czerni? Kim są ci jego podwładni? A dlaczego tu są portale? Kim był ten stary Rolanda i co to była za wielka bitwa? Kto jest kim i dlaczego? Konstrukcja świata przedstawianego gibie się tutaj i rozsypuje jak niszczona w poszczególnych scenach Wieża.Zobacz także: Stephen King – “fabryka literatury”, ale nie dobrych gier wideoAktorsko jest... poprawnie. Wyróżnia się Matthew McConaughey, który mimo kiczowatych tekstów w scenariuszu przekonująco i charyzmatycznie oddaje postać demonicznego czarownika o niemal nieograniczonych możliwościach. Jake też jest niezły. Nieco jednowymiarowy, ale byłem w stanie go trochę polubić; na dodatek kojarzy się z literackim pierwowzorem. Z kolei Roland dla czytelnika będzie raczej porażką, bo szczątkowo przypomina rewolwerowca z książek - i nie mówię tu o jego fizyczności. Świeży widz też raczej go specjalnie nie polubi, bo twórcy postanowili stworzyć postać na klasycznym motywie "tego dobrego, który utracił wiarę w swoją powinność", co wypada irytująco sztampowo. Sam Elba gra solidnie to, co mu dano, ale na próżno szukać w nim jakiegokolwiek magnetyzmu. Do tego jego szeroka, umięśniona budowa ciała kiepsko gra z wizją zmizerniałego, zmęczonego życiem rewolwerowca, który od lat błąka się po martwym świecie. Z drugiej strony film nie precyzuje nawet, co Roland robił, zanim spotkał Jake'a... Twórcy równie dobrze mogą więc powiedzieć, że ostatnie dekady spędził w postapokaliptycznej siłowni, cholera już z nimi wie.Pozostała część obsady wypada albo co najwyżej solidnie, albo zwyczajnie kiepsko. Niektórzy podwładni Człowieka w Czerni czy mieszkańcy wioski w Świecie Pośrednim chyba sami niespecjalnie wierzą w postacie, które grają. Marnie wypada też ścieżka dźwiękowa, szczególnie w ostatnich dwudziestu minutach, w których wchodzi na tony tak patetyczne, że utwory z Avengersów wydają się przy tym melancholijnym smęceniem z pogranicza bagiennego bluesa.Ba, sam finał prezentuje się katastrofalnie źle. Jeśli ktoś przez większość filmu ma refleksje w stylu "okej, jest źle, ale nie aż tak źle", w trzecim akcie prawie na pewno się załamie. Sztampowość i kicz walą wtedy z wszystkich dział, mając w poważaniu nie tylko literacki oryginał, ale i w ogóle dobry smak jako taki. A żeby chociaż te wszystkie sceny akcji prezentowały jakiś wyjątkowo dobry poziom... Niestety, wszelkie strzelaniny w tym filmie po prostu są. Nie uświadczycie w nich ani niesamowitych efektów, ani intensywnych sekwencji. Są, bo muszą.No dobrze, na koniec powiem, co mi się podobało. Niektóre ujęcia ze zwierzopodobnymi istotami ukrywającymi się pod ludzką skórą były odpowiednio niepokojące. Scena, w której Roland na słuch zestrzeliwuje uciekającego wroga, została świetnie zrealizowana, choć znamy ją już ze zwiastunów. Moce Człowieka w Czerni, który jednym słowem potrafi zabić człowieka, zostały przedstawione z odpowiednią bezwzględnością i budzą mroczny podziw. Miłym akcentem jest też kilka nawiązań do innych utworów Kinga, zgrabnie podkreślających potężną intertekstualność "Mrocznej Wieży".J.J. Abrams - któremu King sprzedał w 2007 prawa do ekranizacji "Mrocznej Wieży" za symboliczne dla uniwersum 19 dolarów - nie podjął się zadania stworzenia tego filmu, bo bał się, że to popsuje. Podobnie Damon Lindelof - zrezygnował, nie chcąc spartaczyć czegoś, co kocha. Nie da się ukryć, że saga Kinga to niepozbawiony wad, piękny, surrealistyczny bałagan, który trudno przenieść na wielki ekran. Ale nawet kiedy wziąć to pod uwagę, tak spektakularna klapa jak film Arcela zakrawa o coś niesamowitego. Ktoś tu zapomniał oblicza swego ojca.

Patryk Fijałkowski

* parafraza kultowego zdania otwierającego sagę "Mroczna Wieża": "Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim"

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.