Jak wypada „Hearthstone od CD Projekt RED”? Graliśmy w samodzielnego Gwinta

Jak wypada „Hearthstone od CD Projekt RED”? Graliśmy w samodzielnego Gwinta29.06.2016 11:46
Paweł Olszewski

Fani się domagali, więc CD Projekt RED skorzystał z okazji. Pełnoprawny, niezależny i multiplatformowy Gwint nadchodzi. Miałem okazję chwilę w niego pograć - za krótko, by wyrobić sobie finalną opinię, ale wystarczająco długo, by mieć pewne obawy.

Oczywiście Gwint w postaci samodzielnej gry nie będzie prostym rozszerzeniem karcianki, jaką znamy z konsolowego czy komputerowego Wiedźmina 3. Przede wszystkim z racji tego, iż ma to być gra oferująca tryb PvP, a nie tylko jednoosobową kampanię i walki ze sztuczną inteligencją. Zanim jednak przejdę do wrażeń z rozgrywki, kilka słów wstępu...Pokaz u Redów rozpoczął się od klasycznej już opowieści, jak to studio tworzy coś fajnego na znanym wszystkim fundamencie. Niezależny Gwint ma być szybkim, dopracowanym CCG skonstruowanym na zasadzie „easy to learn, hard to master”, wykorzystującym blef i strategię w znacznie większym stopniu niż jakakolwiek wideo-karcianka wcześniej. Czy tak jest? O tym za chwilę.

Zanim mogłem się o tym przekonać, posmakowałem namalowanej przez deweloperów wizji pięknego świata karcianego Gwinta dla jednej osoby, w którym pojawia się eksploracja mapy w perspektywie izometrycznej oraz wybory mające swe konsekwencje dla fabuły. Ta zaś ma być podzielona na kampanie, z których każda będzie oferować 10 godzin gry przerywanych filmikami ze statycznymi, lekko zanimowanymi obrazkami i voiceoverem (w wersji angielskiej Doug Cockle znów wcieli się w Geralta, a pojawią się też inni znani bohaterowie). Jeśli wśród czytelników są osoby pamiętające Magic: The Gathering z 1997 roku, to pewnie od razu zauważą pewne podobieństwa pomiędzy jednoosobowym Gwintem a grą MicroProse. Tak czy inaczej w tym właśnie trybie będziemy nie tylko przeżywali przygody i ścierali się z wrogami, ale także zdobywali lub tracili karty (zależnie od dokonanego wyboru), podążając do wskazanego celu czy po prostu wędrując po otwartym świecie, którego wielkości niestety póki co nie znamy.

Twórcy wyjaśnili to, co było w sumie oczywiste, czyli że gra będzie dystrybuowana w modelu free-to-play, ale nie ujawnili jeszcze jak będą wyglądały płatności. Generalnie, jak zwykle w przypadku takich prezentacji, więcej było achów i ochów niż konkretów…

Z konkretów zaś otrzymaliśmy potwierdzenie dostępnych rodzajów talii i zapewnienie, iż na pewno pojawi się Nilfgaard. Mieliśmy też okazję obejrzeć naprawdę ładne premiowe karty specjalne, przedstawiające bardzo dopracowane modele 3D. Miła rzecz dla oka, ale wpływu na rozgrywkę nie ma.Po prezentacji i kilkudziesięciu minutach gry nasunęła mi się pewna wątpliwość co do kwestii “easy to learn”.  Chociaż podstawowe zasady są typowe dla CCG - wykładamy atuty tak, by jak najlepiej ze sobą współpracowały - ich opanowanie nie wymaga wysiłku -  to wygląd wirtualnego stołu do gry ze względu na przesadne skomplikowanie budzi niepokój. Zagrywanie atutów niby jest proste, ale nie zawsze od razu wiadomo co z tego wyniknie. No i zależności pomiędzy kartami są bardzo złożone, a trzeba je de facto od razu rozpoznawać.

Nie wiem po prostu, czy twórcy nie “przesprycili” w tym aspekcie. Bo owszem, wykładać karty potrafi i 4-latek, ale on nie ogarnie zależności. Te zaś stanowią serce gry i wprost przekładają się na dokonywanie obliczeń. A koniec końców Gwint to gra matematyczna, w której trzeba dużo liczyć i przewidywać…Sama rozgrywka, jak to w karciance, jest oczywiście dość prosta. Wykładamy atuty tura po turze, układając je w trzech liniach. Wzmacniamy swe siły specjalnymi mocami, eliminujemy karty przeciwnika, a rundę wygrywa ten, kto uzyska więcej punktów. Zwycięstwo w partii przypada graczowi, który wygra dwie z trzech rund.

To nietypowe dla karcianek i godne uwagi, bo ma wpływ na strategię rozgrywki. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że na całą partię mamy 10 kart i że są to nasze jedyne zasoby. Przed partią możemy wymienić 3 z atutów na inne z naszej kolekcji. No i w trakcie rozgrywki karty czasem wracają z cmentarza na stół, czasem możemy też sięgnąć poza atuty na znajdujące się w ręce. Tu nowości nie ma.

Jak łatwo się zorientować z powyższego opisu, kluczowe w Gwincie - poza liczeniem - jest zarządzanie zasobami. A jedynymi zasobami są posiadane karty. Używanie ich w odpowiednim momencie, wyciąganie atutów z cmentarza czy zmuszanie przeciwnika do zagrania - to wszystko świetnie się sprawdza. Bo trzeba mieć w pamięci, że chodzi o wygranie dwa razy posiadając ograniczoną liczbą kart. Nie chodzi zatem o zabawę “po asach po asach i do domu”, ale np. o wymuszenie na przeciwniku, by ujawnił swoje możliwości lub by w pierwszej rundzie pozbył się najmocniejszych kart. Im więcej kart użyje, tym mniej mu zostanie na później.

Wszytko to jednak wymaga dobrego poznania własnej talii oraz potęgi atutów, jakimi potencjalnie dysponuje przeciwnik. Dlatego też pierwsze partie to raczej brutalne rozpoznanie bojem, a nie “easy to learn”.Gwint ma dużo zalet, ale budzi też wiele obaw. Przynajmniej w moim sercu. Przede wszystkim gra powstała - jak utrzymują twórcy - w odpowiedzi na prośby fanów. To z jednej strony super fajna sprawa, ale z drugiej rodzi pytanie, czy wystarczająco wielu tychże będzie skłonnych wydać kasę na grę free-to-play? Wszak akwizycja jednego gracza to dziś koszt około 5 dolarów - i to bez pewności, że wrzuci coś twórcom do skarbonki. Czy karciany Gwint ma potencjał, by wybić się poza bazę fanów Geralta?

Mam co do tego wątpliwości, bo gra nie wygląda na produkt masowy. Jak w klasycznej karciance, w które grywam od czasów Magica, tu również większość rzeczy dzieje się w wyobraźni graczy, a nie na stole. W Gwincie nie ma rozbudowanych animacji rodem z Eye of Judgement. Karcianka Redów ustępuje pod tym względem też Hearthstone’owi, który pokazuje nam walkę kart. W CCG Blizzarda atuty naprawdę się ze sobą ścierają. W Gwincie leżą statyczne na stole, nie walczą ze sobą, animacje pojawiają się zaś z rzadka. To sprawia, że filmiki z gry nie będą prawdopodobnie najchętniej oglądanymi rzeczami w sieci i nie zwiększą potencjalnej bazy fanów. Bo któż lubi oglądać zmieniające się cyferki? A jeśli nałożyć na to nie wcale takie “easy to learn”... wszystko to razem budzi moje obawy co do popularności gry, ale nie co do jej jakości.

Na plus bez wątpienia zaliczyć wypada wykorzystanie kart znanych z minigry Wiedźmina 3 i zmianę ich mocy oraz sposób działania. To fajny smaczek dla fanów. Ci docenią też bardziej dopracowany, łatwy do opanowania interfejs. Grafice też nie można nic zarzucić. Wygląd wirtualnego pola gry, poszczególne karty i animacje - wszystko jest na poziomie, do którego RED nas przyzwyczaił.Znacznie ważniejsze są nieźle zbalansowane talie. Skellige to tacy nekromanci, często powracający z cmentarza. Potwory wykorzystują na swoją korzyść pogodę, na którą wpływamy atutami. Królestwa Północy nastawione są na współpracę i obleganie wroga. Wreszcie Scoia’tael to mistrzowie podstępu i nieoczekiwanej zamiany miejsc.

Z równowagą w grze związana jest kolejna rzecz - Gwint nie wygląda na pay-to-win. Nie wiem co będzie do kupienia, ale singlowa kampania pozwala sądzić, że te same atuty da się zarówno nabyć za twardą walutę, jak i zdobyć właśnie w trybie jednoosobowym.Na koniec trzeba dodać, iż gra w Gwinta z żywym przeciwnikiem to coś zupełnie innego niż niezobowiązujące kopanie tyłków NPC-om w Wiedźminie 3. I choć to głównie mi kopano tyłek, zabawy miałem co niemiara i wcale nie chciałem kończyć po 30 minutach.

Tomek Kreczmar

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.