Grałem w "Cyberpunk 2077". Bez efektu wow, ale z dużym optymizmem

Grałem w "Cyberpunk 2077". Bez efektu wow, ale z dużym optymizmem25.06.2020 18:30

Tytułem wstępu – "Cyberpunk 2077" naprawdę istnieje, działa i wygląda na grę kompletną. To do wszystkich malkontentów, wątpiących w jej istnienie. Nie żebym ich nie rozumiał, na "Cyberpunka" czekamy przecież niemal dekadę. Ale zostawmy historię, a sami zanurzmy się w świat, który przygotowała nam ekipa CD Projekt Red.

"Cyberpunk 2077" zaczyna się tradycyjnie. Wybieramy płeć i tworzymy naszą postać o imieniu V. Opcji personalizacji jest bezmiar. Od tych bardziej tradycyjnych - fryzury, oczy, karnacja, tatuaże – przez rzeczy mniej oczywiste: wszczepy na twarzy czy budząca kontrowersje, możliwość dodawania genitaliów.

Następnym krokiem jest wybór przeszłości V. Ta może być korporacyjna, związana z zamieszkującymi pustkowia nomadami lub street kid, czyli człowiek ulicy. Wybrałem tę ostatnią. Twórcy podpowiadają, że wybór ścieżki będzie miał znaczenie i wpłynie na rozwój samej historii. Czy oznacza to różne zakończenia gry? Tego jeszcze nie wiemy.

Historia zaczyna się podręcznikowo. Zatłoczony bar, szemrane towarzystwo i my. Z kieliszkiem w ręku i lekko opuchniętą twarzą. Dosłownie bo pierwszą rzecz jaką dane mi było zrobić to strzelić "pięćdziesiątkę" i nastawić sobie nos. Potem kolejna rpgowa tradycja, przyjąć pierwsze zadanie. W tym przypadku kradzież drogiego auta. Gość, lokalny cwaniaczek, zapewnia, że robota będzie "lekka, łatwa i przyjemna", a my przy okazji pomożemy właścicielowi klubu z długami. Do auta docieramy bez problemu, wsiadamy do środka, by za chwilę wyciągnął nas z niego wielki drab Jackie Welles – i jak się za chwilę okaże, nasz przyszły kompan – z ostrzeżeniem, że towar jest trefny. Nie mija kolejna chwila, a na nasz kark (dosłownie) zjeżdża sporych rozmiarów oddział policji. Na nasze szczęście korupcja w Night City płynie wartkim strumieniem i właściciel auta, jednocześnie członek korporacji zawyrokował: wyrzucić śmiałków do rynsztoka, mord za mocno nie obijać i nie robić afery większej niż trzeba. Po wszystkim Jackie powie po raz pierwszy: chodźmy coś zjeść. Swój chłop. Dlatego już za chwilę ramię w ramię zaczynamy wspólny marsz do "wyższej ligi" w cyberpunkowym półświatku.

Całe czterogodzinne demo to z jednej strony wprawka w świat "Cyberpunk 2077", która ma doprowadzić V i Jackie do wyższej ligi w ulicznej hierarchii. A jest się czego uczyć. Walczyć możemy kataną (całkiem nieźle zresztą oddaną, ale bez fajerwerków), bronią palną wszelaką (z mechaniką podobna do tej znanej z serii "Borderlands") lub gołymi pięściami. Cyberostrzy wychodzących z rąk bohaterki nie było mi dane przetestować. A szkoda.

Walkę może prowadzić frontalną, prąc po trupach do celu lub stawiając na cichą eliminacje. Skradanie będzie w "Cyberpunku" sztuką i balansowaniem pomiędzy wykorzystywaniem elementów otoczenia, hakowania kamer, wieżyczek strażniczych czy odwracania uwagi poprzez zwarcia i inne sztuczki. Pole do popisu jest olbrzymie, ścieżek do celu mnóstwo, ale wszystko wymaga wprawy i przyzwyczajenia się do interfejsu, który niestety do najłatwiejszych w opanowaniu nie należy, o intuicyjności nie wspominając.

Życie stanie się łatwiejsze wraz z rozwojem postaci. Głównych atrybutów mamy pięć: ciało, refleks, inteligencja, zdolności techniczne i czynnik "cool". Do każdej z nich przypisane jest całe mnóstwo perków, a to prosta droga do stworzenia unikalnej postaci, skrojonej pod nasze widzimisię. Na tym nie koniec. Naszą bohaterkę (czy bohatera) możemy uzbroić w liczne wszczepy (z pięcioma klasami: od zwykłej do legendarnej), które rozwiną dodatkowe możliwości. Ilość tego wszystkiego imponuje, choć problemem są menusy, przypominające miejscami chaos, jaki pamiętamy z "Wiedźmina 3".

Tam gdzie fabuła, przynajmniej na jej początku, niespecjalnie porywa, tam z marszu urzeka miasto. Night City naprawdę pulsuje życiem. To nie tylko marketingowa zagrywka. Gdy opuszczamy mieszkanie V, wychodzimy na balkon, rzucając szybko okiem na to, co się dzieje wewnątrz kilkudziesięcio-piętrowego bloku. Czego tam nie ma. Kilku jegomości trenuje na siłowni, obok ktoś boksuje się z robotem, dookoła budki ze kuchniami świata, sąsiadują z handlarzem bronią. Słychać odgłosy kłótni małżeńskiej, do drzwi dobija się policja, przed innymi zatacza się pijak, próbując dostać się do domu.

Kilka kroków i wychodzimy na ulicę. Przez pasy przechodzą kolejne grupki kolorowo ubranych mieszkańców miasta, obok uliczny kaznodzieja zwiastuje nadejście apokalipsy, a z podziemi wychodzą pasażerowie metra. Na drogach ruch, nad nami również. W Night City korkują się nie tylko ulice, ale również przestrzeń powietrzna. Zewsząd feeria barw, neonów, hologramów, tylko zapachów brakuje. Obrazy intrygują swoją egzotyką i aż proszą się o eksplorację. Tym bardziej, że na mapie co rusz pojawiają się znaczniki. Na granicy terenów walczą ze sobą gangi (możemy się przyłączyć lub biernie przypatrywać), znajdziemy też przedmioty do zebrania i miejsca, na których sprawdzenie nie miałem czasu.

Zerknąłem w jedną z uliczek i natknąłem się na panią karmiącą kota, obok ktoś przykucnął, żeby zapalić papierosa. Kusiło, żeby zerknąć w każdy zakamarek. I czuć, że eksploracja będzie siłą "Cyberpunk 2077".

W trakcie rozgrywki trafiłem do klubu, gdzie V zaznajomiła się z doświadczeniem o nazwie braindance. To technologia przypominająca wirtualną rzeczywistość na sterydach, gdzie możemy przeżyć czyjeś wspomnienia nie tylko z perspektywy obserwatora, ale również uczestnika. W prezentowanym fragmencie mogliśmy wcielić się w lokalnego rzezimieszka, który postanowił obrabować z kolegą sklep. V odczuwała jego stres mieszający się z adrenaliną, reagowała na trzęsące się ręce.

Ale braindance służy nie tylko do przeżywania. V może przejść z perspektywy uczestnika do roli obserwatora i analizować otoczenie. Może skupić się na odczytach termalnych, poszukać źródeł dźwięków, a nawet zhakować dostępne w otoczeniu urządzenia. Całość przypomina mieszankę wiedźmińskich zmysłów i trybu detektywistycznego znanego z cyklu Arkham z Batmanem w roli głównej, ale w cyberpunkowej rzeczywistości wszystko zostało ulepszone i rozszerzone. Nie wiadomo, jak często z braindance'u będziemy korzystać i jaką rolę odegra w grze, jest natomiast niewątpliwą perłą w koronie CD Projekt Red.

Nie pokuszę się o wystawienie oceny czterech godzin, które spędziłem z "Cyberpunk 2077". Gra robi piorunujące wrażenie swoją skalą, dbałością o detal i oprawą audiowizualną, ale dręczą ją pomniejsze, choć liczne bugi. A to jakiś komunikat zamiast zniknąć po chwili, przylgnął do ekranu na zdecydowanie zbyt długo, kiedy indziej element, który powinien się podświetlić tego nie zrobił i z pomocą musiał przyjść pracownik studia albo puszka nie wyleciała z automatu, choć trafiła do ekwipunku. Decyzja o przesunięciu premiery jest w związku z tym, jak najbardziej celna.

Całkiem nieźle, choć nie powalająco wypada prowadzenia auta, w którym dostępne są liczne stacje radiowe (od subtelnej elektroniki, przez rap po ostre, metalowe klimaty). W telewizji obejrzymy rozbudowane fragmenty talk-show, możemy zerknąć do gazet (zarówno papierowych, jak i elektronicznych). Czego zatem zabrakło? Tytułowego efektu wow. Jakiegoś spektakularnego momentu w fabule, który zapadłby w pamięć na dłużej. Nie mam jednak wątpliwości, że te pojawią się w historii nieco później. Nie będzie to przecież gra na 20 godzin, a kilkukrotnie więcej.

Odnoszę wrażenie, że może to nawet lepiej. Bańka oczekiwań w związku z premierą "Cyberpunk 2077" jest tak kolosalna, jak sama gra i przyda się jej nieco tlenu. W myśl zasady: lepiej dać się mile zaskoczyć niż gorzko rozczarować.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.