Gone Home - recenzja. Dom, w którym nie straszy

Gone Home - recenzja. Dom, w którym nie straszy05.09.2013 12:50
marcindmjqtx

Chyba że mówimy o demonach, które ma w sobie każdy normalny człowiek.

Gone Home nie jest grą w rozumieniu, do którego przywykliśmy. To interaktywna historia, a nie produkcja, w której zabijamy potwory, zbieramy punkty doświadczenia i zdobywamy osiągnięcia. Nie jest przy tym przygodówką. Nie jest nawet survival horrorem. Tak naprawdę eksperymenty tego typu nie doczekały się jeszcze swojej nomenklatury. Najbliżej prawdy będzie stwierdzenie, że bierzemy udział w obyczajowej opowieści, przy czym nie gna nas czas, nie gonią stwory i nie rozwiązujemy zagadek. Jedyne, co robimy, to układamy w głowie historię tytułowego domu.

Jest połowa lat 90. Pod telewizorami królują SNES-y, Mega Drive'y oraz odtwarzacze kaset VHS, ikoną seksu jest Kim Basinger, a Luke Perry z "Beverly Hills 90210" rywalizuje na popularność z agentem Mulderem z "Z archiwum X" i martwym Kurtem Cobainem. Do domu na przedmieściach po roku spędzonym w Europie wraca Kate, ale nie zastaje w nim ani rodziców, ani rodzeństwa. Co się stało? Dociekamy sami.

Gone Home

Dom stoi otworem. A w nim klocki opowieści. Kartki pochowane w szafkach, dokumenty ukryte pod kredensem, świstki papieru zakopane w szufladach. Nagrane na kasetach magnetofonowych, które odtwarzamy na kaseciakach. Dom jest ogromny jak na czteroosobową rodzinę, ale nie ma się co spieszyć. Powolnie eksplorujemy, słysząc krople deszczu uderzające o parapety. Znajdujemy rachunki ze sklepu, liściki podrzucane na lekcji, zarysowane zakładki w książkach i kartkę z ciosami do "Street Fightera".

Czy nasza rodzina jest szczęśliwa? Jeśli nawet, to raczej pozornie. Gone Home tworzy mozaikę charakterów i relacji między nimi, wprowadzając nas do świata, który dla bohaterki jest znajomy, ale dla nas zupełnie obcy. Patrzymy na rodziców przez pryzmat ich korespondencji, bo w grze nie ma dialogów. Zaczynamy rozumieć problemy rodzeństwa. Ale przede wszystkim próbujemy zrozumieć - gdzie oni wszyscy są?

Gone Home

Szwendamy się po korytarzach, zwiedzamy kuchnię, sypialnie i szwalnię, szukając kolejnych elementów opowieści. Już na starcie mamy dostęp do sporej liczby pomieszczeń, możemy więc odkrywać historię jakby od środka, dopiero z czasem otwierając sobie dostęp do innych lokacji. Ale możemy w wybrać w opcjach, że chcemy mieć od razu dostęp do całego domu. I włączyć światło, zamiast po omacku szukać włączników. Gone Home nie chce rzucać kłód pod nogi.

Problem w tym, że finezja fabuły przedstawionej w Gone Home porównywalna jest z tym, co serwuje TVN-owskie pasmo "Prawdziwe historie". To obyczajówka, która prowadzi nas z marchewką przed nosem, a gdy ją w końcu znajdziemy, jakoś nie chce smakować. Nie chodzi o to, że chce się tu strzelać, że gracze mogą nie być przyzwyczajeni do takich gier. Nie, po prostu jak na próbę niezręcznościowej narracji mamy tu przerost formy nad treścią. Na dodatek gra porzuca wątki zamiast dać im się rozwinąć. Miłośnicy niebanalnych klimatów, którzy chcieliby powtórki z To the Moon, mogą się srodze zawieść.

Gone Home

Jeśli Gone Home czymś fascynuje, to zgrabnym ujęciem w kadrze atmosfery lat 90. Jeśli potraktujemy grę nie jako fabułę, a interaktywny przewodnik po klimacie dekady, prawdopodobnie lepszego do tej pory nie było. No, może poza Far Cry 3: Blood Dragon, ale on tkwi raczej w rozkroku między dekadami. Mnie gra mocno skojarzyła się z filmem "Wszyscy mają się dobrze" z Robertem De Niro, w którym również sednem historii było zamiatanie pod dywan rodzinnych tajemnic.

Pomysł The Full Bright Company jest ciekawym eksperymentem, ale satysfakcjonuje wyłącznie jako eksperyment właśnie, intrygując skromną zawartością gry w grze. Aż nadto entuzjastyczne recenzje Gone Home tłumaczę jakimś dzikim podnieceniem, że oto jest produkcja, w którą właściwie nie gramy, a jedynie przeżywamy. Nie można jednak w tym prekursorskim zaślepieniu poprzestawać na zachwycie fasadą, skoro pod nią nie wszystko działa jak należy. Również w warstwie narracyjnej, a ta akurat powinna być tip-top.

Tak, w Gone Home zdecydowanie warto zagrać. Ale niekoniecznie już teraz, bo jednak 19 euro za 1,5-2 godziny szwendania się po domu to zdecydowanie za dużo, a piszę to jako osoba, która jest przeciwna przeliczaniu, ile kosztuje godzina rozrywki. To niezwykle nastrojowa, względnie przemyślana twórczo eskapada, która jednak finalnie ma nam niewiele do opowiedzenia.

Marcin Kosman

Gra ukazała się na PC, można ją nabyć na Steamie lub oficjalnej stronie.

Wybrane dla Ciebie
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.