Dobra kreska #21. Średniowiecze, Hollywood, manga, kraken

Dobra kreska #21. Średniowiecze, Hollywood, manga, kraken13.11.2018 15:14
Joanna Pamięta - Borkowska

I pożegnanie z „Ziniolem”.

Zacznijmy od polskiego komiksu autorstwa silnie związanego z grami Benedykta Szneidera. O tym, że jest to doskonały artysta, chętnie czerpiący z japońskiej popkultury i świetnie sprawdzający się przy projektach postaci, mogliśmy się przekonać dzięki doskonałemu „Ruinerowi” - nieco niedocenianej cyberpunkowej strzelance, przy której Szneider był dyrektorem kreatywnym. Obserwację tę potwierdza najnowszy komiks „Syn. Woda i ogień”, będący wstępem do opowieści o rozgrywającym się we wczesnośredniowiecznych dekoracjach konflikcie pomiędzy Zakonem Krucyferian a dzikimi, broniącymi swojego sposobu życia. Świetne wrażenie robią duże, bardzo czytelne kadry, utrzymane w nieco mangowym stylu i mnie osobiście przywodzące na myśl prace Katsuhiro Otomo (w sposobie przedstawiania akcji) i Jirō Taniguchiego (w szacunku dla obrazowania natury).Niestety trudno mi na tym etapie „Syna” polecić, ba, trudno mi w ogóle napisać o nim coś więcej, bo wydany przez Kulturę Gniewu, 54-stronicowy album to w zasadzie nie tyle wstęp, a zawiązanie akcji. Ledwie poznajemy postaci, ledwie przebrniemy przez pierwszy, budujący świat monolog, ledwie przyzwyczaimy się do świata przedstawionego, a „Woda i ogień” dobiegają końca, pozostawiając czytelnika z potężnym niedosytem. Tym większym, że serie wydawane przez polskich artystów miewają w tym kraju najróżniejsze przygody - bywają niedokończone, urywane, a nawet jeżeli są konsekwentnie ciągnięte, to ich dokończenie zajmuje wiele lat.O wiele bezpieczniejszym pierwszym tomem jest „Złoty wiek” Cyrila Pedrosy (rysunki, scenariusz) i Roxanne Moreil (scenariusz) - komiks również utrzymany w średniowiecznych klimatach, choć odwołujący się do znacznie późniejszego okresu (wyd. Timof Comics, tłum. W. Birek). Fabuła opowiada o perypetiach księżniczki Tildy, która po śmierci ojca ma przejąć władzę w królestwie, ale uniemożliwia jej to zawiązany przez możnych i jej własną matkę spisek. Z opresji ratują ją rycerz Tankred i jego przyboczny - Bertil. A dalej wydarzenia toczą się już w dobrze znanym rytmie opowieści kostiumowej z drugim dnem i elementami fantastycznymi.Choć to zaledwie pierwsza część, to liczący sobie ponad 220 stron album pełen jest akcji i przekonujących, łatwych do polubienia bohaterów. Pedrosa i Moriel świetnie radzą sobie z budowaniem napięcia i pisaniem wartkich dialogów. Komiksowi nadaje uroku także unosząca się nad nim Disneyowska aura. Cyril Pedrosa pracował kiedyś dla tego giganta i do dziś czuć to w jego rysunkach. „Złoty Wiek” narysowany jest niczym dojrzalsza, przeznaczona dla dorosłego czytelnika wersja „Herkulesa” (pamiętacie te kanciaste postacie?). Olbrzymie wrażeni robią też kolory - kiedy trzeba uspokajające narracje, innym zaś razem oddające zamęt w głowie jednego z głównych bohaterów.A jak już przeczytacie i polubicie, sięgnijcie także po „Portugalię” - realistyczną historię o wracaniu do korzeni i odkrywaniu na nowo kraju swojego pochodzenia - i „Trzy cienie” - metaforyczną baśń o umieraniu. Bo Cyril Pedrosa to świetna marka.Dużym wydarzeniem jest także premiera pierwszego tomu serii „Chłopaki z XX wieku”, którą każdy fan japońskiej popkultury kojarzy pod angielskim tytułem „20th Century Boys” (wyd. Hanami, tłum. R. Bolałek). Komiks Naoki Urasawy to w Japonii jeden z najbardziej cenionych cykli komiksowych ostatnich dekad, dużym powodzeniem cieszyło się też jego angielskie tłumaczenie.Scenariusz Urasawy opowiada o grupce przyjaciół, których dzieciństwo przypadało na lata 60. i 70. Chłopcy, którzy kiedyś marzyli o pojedynkach z kosmitami, ratowaniu świata i tym podobnych wyczynach, dzisiaj wiodą nudne życia przedstawicieli japońskiej klasy średniej, uwikłanych w cały szereg oczywistych kompromisów. Ich spokój zaburza seria tajemniczych morderstw, za którymi stoją wyznawcy sekty dowodzonej przez równie tajemniczego Przyjaciela. Gdy oczywistym staje się, że jest on w jakiś sposób powiązany z młodzieńczymi zabawami naszych bohaterów, rozpoczyna się śledztwo.Choć może się wydawać, że najważniejsza w tym komiksie jest warstwa kryminalna, krytycy najczęściej skupiają się na potężnych dawkach sentymentu przemyconych przez Urasawę w retrospekcjach. Autor z wyczuciem przypomina, jak wyglądała Japonia te 40-50 lat temu i co chwila cytuje kultowe momenty historii (np. lądowanie na księżycu) czy ważne dla pokolenia dzieła popkultury. Dzięki temu wydumana opowieść o morderstwach i sektach nabiera bardzo osobistego wymiaru, a jej bohaterom naprawdę trudno nie dopingować. Szkoda tylko, że redakcja polskiego tłumaczenia pozostawia nieco do życzenia - w komiksie natrafić można na kilka niefortunnych zdań, przejęzyczeń i tym podobnych wpadek.Podobnie, jak w przypadku Pedrosy, Urasawa wart jest osobnego akapitu zachwalającego inne jego tytuły. Mnie urzekła zwłaszcza seria „Pluto” będąca wariacją na temat kilku odcinków klasycznego „Astro Boya” legendarnego „boga mangi” Osamu Tezuki. Z prostej bajki dla dzieciaków Urasawa wycisnął zniuansowany kryminał, w którym padają pytania na temat człowieczeństwa. Dużym powodzeniem cieszy się także seria "Monster”, choć mnie osobiście ona nie wciągnęła.A skoro jesteśmy przy kryminałach, to Mucha Comics wydała w jednym grubym tomie serię „Zaćmienie” Eda Brubakera (scenariusz), Seana Philipsa (rysunek) i Elizabeth Breitweiser (kolory) (tłum. M. Langren). To unurzany w stereotypach kryminał rozgrywający się w Hollywood późnych lat 40., w trakcie funkcjonowania komisji ds. badania działalności antyamerykańskiej. Punktem wyjścia jest morderstwo wschodzącej gwiazdy filmowej, mające miejsce w trakcie suto zakrapianej imprezy. Świadkiem zbrodni powinien być cierpiący na blokadę twórczą scenarzysta Charlie Parish - problem jednak w tym, że wypił za dużo i zupełnie nie pamięta, co się w noc zdarzenia stało. A że mowa o kryminale rozgrywającym się w latach 40. w sprawę zamieszani są piękne kobiety i prawdziwi mężczyźni; ludzie posądzani o działalność komunistyczną, pijący zbyt wiele i skrywający zbyt wiele brudnych sekretów.Jeżeli czytaliście choć jeden komiks Eda Brubakera, to doskonale wiecie, czego się spodziewać. Błyskotliwe one-linery, które dobrze brzmią, ale nie popychają akcji do przodu; efektowne, ale i irytujące zawieszenia akcji; piętrowe tajemnice, których wyjaśnienie okazuje się rozczarowujące; sprawnie skonstruowane, acz bardzo stereotypowe postaci i świetnie zarysowane tło historyczne (do tego elementu nie mam

żadnych zastrzeżeń).„Zaćmienie” ma to wszystko, a dodatkowo rzuca trochę światła na sposób działania wielkich wytwórni filmowych, które w latach 30., 40. i 50. w zasadzie rządziły Los Angeles. Choć oczywiście ich nikczemność wydaje się być wyolbrzymiona. Koniec końców jednak, to udany komiks i wciągająca lektura, z pewnością bardziej satysfakcjonująca niż „Zabij albo zgiń” tego samego zespołu, wydawany obecnie przez Non Stop Comics.Rozczarowaniem jest za to „Kraken” rysownika Bruno Cannucciariego i scenarzysty Emiliano Paganiego (wyd. Timof Comics, tłum. J. Drewnowski). Scenariusz opowiada o wymierającej wiosce rybackiej, której mieszkańcy obawiają się, że morze się od nich odwróciło. A obwiniają o to dziwnego chłopca, który powinien był zginąć w katastrofie, ale udało mu się przeżyć.Z początku całość wydaje się być intrygująca. Wszyscy bohaterowie coś stracili i w jakiś sposób próbują sobie z tym poradzić. Mieszkańcy miasteczka od zawsze żyją w cieniu tragedii rozgrywających się na morzu. Teraz jeszcze dochodzi do tego fakt, iż z rybołówstwa coraz trudniej jest przeżyć. Główny bohater - autor sensacyjnych programów telewizyjnych opowiadających o tajemniczych zaginięciach i morskich potworach - ma do przepracowania traumę po stracie bliskiej osoby. Podobnie Damien - chłopiec, który przeżył - i jego matka, nie potrafiący sobie poradzić nie tylko ze stratą brata i ojca, ale i z rosnącą niechęcią miasteczka.Problem w tym, że ta ponura opowieść o stracie i metaforycznych potworach w finale skręca w niebezpiecznym kierunku i nagle staje się jak najbardziej dosłowną historią o... seryjnym zabójcy? szaleństwie? tym, że obwinianie ofiar ma sens? I nie ratują jej nawet doskonałe rysunki i spektakularne splashe obrazujące wyimaginowane morskie stwory.A na koniec smutne wieści z polskiego podwórka. Po 20 latach Dominik Szcześniak zakończył działalność „Ziniola”, chyba najważniejszego zina w historii polskiego komiksu. Losy tego periodyku układały się różnie - na przełomie lat 90. i 00. był to klasyczny, kserowany zin, do którego artyści słali prace pocztą, i który można było kupić wysyłając gotówkę Szcześniakowi. Później przyszedł etap wspomagania przez wydawnictwo Timof Comics i nieco bardziej profesjonalne numery. Dużo czasu „Ziniol” spędził w internecie, gdzie Szcześniak skupiał się na publicystyce (jego teksty wciąż są dostępne pod adresem ziniol.blogspot.com).Teraz przyszedł czas na pożegnanie z prawdziwego zdarzenia. Dwa ostatnie numery - 53 i 54 - pełne są komiksów bardzo utytułowanych artystów.

Numer 53 został poświęcony słynnemu scenarzyście, ulubieńcowi Szcześniaka - Peterowi Milliganowi. Znajdziecie w nim komiks do scenariusza samego Milligana, zilustrowany przez Daniela Chmielewskiego, a także doskonałą superbohaterską miniaturę napisaną przez Scotta Lobdella a zilustrowaną przez Maćka Pałkę. Świetne wrażenie robi też otwierająca miniaturka o Milliganie (a raczej miłości do Milligana) Jerzego Łanuszewskiego (scenariusz) i Dominika Szcześniaka (rysunki).Z kolei numer 54 to komiksy polskich autorów. Okładkę zaprojektował Krzysztof Owedyk, miniaturkę o Blakim dorzucił Mateusz Skutnik. Jest komiks Wojciecha Stefańca, dwie prace Sławomira Lewandowskiego i coś od bardzo płodnego duetu Szcześniak/Rustecki.Jak to w zinach, oba numery mają swoje lepsze i gorsze momenty, ale nie ma co ukrywać - jako zakończenie pięknych dwóch dekad w historii polskiego komiksu, są to dwa doskonałe strzały. Wszyscy, którzy słyszeli kiedyś o „Ziniolu” pewnie już te numery mają. Ci, którzy o nim nie słyszeli, a chcieliby nauczyć się co nieco o polskim komiksie niezależnym, powinni jak najszybciej je nabyć.

Igor Trout

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.